Prof. Dorota Skotarczak – Drugie życie powieści milicyjnej

PRL jest już epoką minioną, ale trwa nadal w świadomości współczesnych. I nie tylko dlatego, że stosunkowo niewiele lat minęło od jej końca. Nieustannie żywy jest problem rozliczenia się z tą przeszłością; temat ten przejawia się ciągle z nową siłą w politycznej debacie. Niezależnie jednak od niej, a może pomimo niej, trwa swoista moda na PRL. Powstają restauracje, których nazwy odwołują się do minionej epoki (w Poznaniu „Proletaryat” i „Karczma „Powrót do PRL-u” oraz nieistniejąca już „Prawda”), wciąż oglądane są filmy i czytane książki z tamtej epoki, a także o niej samej. Różnego rodzaju wybory starych kronik filmowych, określanych jako najzabawniejsze i albumy ze zdjęciami znajdują nieodmiennie grono chętnych nabywców. To ciekawe zjawisko, świadczące, być może, o specyficznej nostalgii w stosunku do tamtych czasów. W latach siedemdziesiątych w kulturze popularnej mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem nostalgii w stosunku do okresu międzywojennego. Nie wiem, czy można to porównać do obecnego zainteresowania czasami PRL, które obserwujemy aktualnie. Jeśli tak, to oznaczałoby to, że tamta epoka w świadomości społecznej jest już w jakiś sposób zamknięta, należy naprawdę do przeszłości.

Wyrosło nowe pokolenie, nie pamiętające tamtych czasów. Studenci piszący prace magisterskie o PRL-u, urodzili się w latach osiemdziesiątych; dla nich to także odległe czasy, z których mają nikłe wspomnienia. Rośnie więc pokolenie młodych badaczy epoki, którzy podejdą do przedmiotu badań bez obciążeń własnymi wspomnieniami.
Tym, co budzi dziś  największe zainteresowanie – pomijając kwestie etyczne i polityczne – są przede wszystkim wytwory kultury masowej tamtych lat. Odgrzewane po latach, budzą nierzadko sympatię, a nawet – co ciekawe – wydają się lepsze niż przed kilkudziesięciu laty. Można rzec, że część filmów, książek, piosenek spatynowała się wraz z upływem czasu i dziś jest w stanie wywołać uśmiech pewnego rozrzewnienia. Opowiadając studentom o historii telewizji, pokazuję przy tej okazji odcinek pierwszego serialu tvp. „Barbara i Jan” z 1964 roku i zawsze budzi on życzliwą reakcję, a niekiedy opinie, że jest lepszy od wielu współczesnych seriali-tasiemców.
Renesans swój przeżywa także tzw. powieść milicyjna. Termin ten wymyślony przez Stanisława Barańczaka, używany jest w odniesieniu do powieści kryminalnych pisanych w latach PRL-u, a także w odniesieniu do podobnej literatury powstającej w krajach bloku sowieckiego. Wyjątek stanowiły jedynie takie kryminały, jak te pisane przez Joe Alexa (Macieja Słomczyńskiego), które miały uchodzić za  literaturę zachodnią. Anna Martuszewska pisze, że „milicyjna odmiana powieści i noweli kryminalnej funkcjonowała tylko w krajach tzw. realnego socjalizmu, gdzie pojawiła się  po 1955 (czyli po upadku stalinizmu) i istniała do 1989. Jej specyfikę stanowi z jednej strony połączenie cech kryminału sensacyjnego i detektywistycznego z niektórymi wyróżnikami powieści tendencyjnej typu socrealistycznego, z drugiej zaś kreacja detektywa – milicjanta, która jest najbardziej widocznym przejawem tej odmiany” .
O powieści milicyjnej pisali m.in. wspomniany Stanisław Barańczak  i Jerzy Jastrzębski . Obaj literaturoznawcy wypowiadali się o przedmiocie swoich badań w sposób bardzo mało pochlebny, zarzucając jej – najogólniej rzecz biorąc –  niski poziom literacki, także przerost funkcji perswazyjnej. Do dziś zresztą w poważnych opracowaniach książki te nie cieszą się wysokimi notowaniami; traktowane są raczej jako specyficzne zjawisko z epoki .
A jednak, mimo narzekań krytyki, powieści milicyjne cieszyły się i cieszą się powodzeniem. Kiedyś rozchwytywane przez spragnionych rozrywki obywateli Polski Ludowej i obecnie mają wielu zwolenników. Oto w Warszawie działa nawet Klub Miłośników Polskiej Powieści Milicyjnej „MOrd”. Prowadzi on niezwykle aktywną działalność towarzyską i  wydawniczą. Członkowie klubu – jak opowiadał mi jego prezes, Grzegorz Cielecki – spotykają się systematycznie w restauracjach, które przetrwały przemiany ustrojowe, a które opisywane są w powieściach milicyjnych. O ile to możliwe, piją i konsumują również  to, co zamawiali bohaterowie powieści. W tym roku (2008) również członkowie klubu odbyli podróż do Danii śladami bohaterki książek Joanny Chmielewskiej. Prócz tego klub wydał kilka książek. Są to Pierwsza seta i Druga seta, tomy zawierające pisane przez klubowiczów recenzje powieści milicyjnych oraz wznowienia kryminałów Heleny Sekuły: Kieliszek Bordeaux, Wstęga Kaina i Tęczowy cocktail. Przy okazji warto zwrócić uwagę na nazwę klubowego wydawnictwa : Wydawnictwo MOrdownia. WIELKI SEN – która zdaje się głęboko przemyślana.
Zresztą nie tylko „MOrd” zajmuje się wznowieniem starych kryminałów. Przedsiębiorstwo Wydawnicze „Rzeczpospolita” przypomniało kilka książek z epoki w cyklu „Detektyw”. Z kolei wydawnictwo Vesper uruchomił w 2008 roku serię „Wzywam 07…”, w ramach której ukazały się dotąd trzy tomy, a każdy z nich zawiera po cztery opowiadania z cyklu „”Ewa wzywa 07”. Wydawnictwo „Muza” natomiast przypomniało w 2002 roku kilka komiksów poświęconych przygodom kapitana Żbika.
Warto też zauważyć, że oprócz nowych wydań ciągle nabywców znajdują oryginały, które można dostać w antykwariatach (w Poznaniu specjalny dział z tego typu literaturą znajduje się w antykwariatach na pl. Wielkopolskim, a także w sklepie ze starzyzną na ul. Artyleryjskiej), a także w sklepach internetowych. Niektóre wydania osiągają przy tym bardzo wysokie ceny. Oto w tym roku komplet pierwszych wydań kapitana Żbika  wystawiony został na Allegro za  5000 złotych. Powieść milicyjna stała się też przedmiotem zajęć uniwersyteckich w roku akademickim 2005/2006 – w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM Grzegorz Pełczyński prowadził zajęcia fakultatywne pt. „Powieść milicyjna i konteksty”, które cieszyły się dużą popularnością.
Chociaż terminu powieść milicyjna używa się  na określenie powieści kryminalnej, sądzę, że do tej samej poetyki nawiązują , oprócz wspomnianych już komiksów z kapitanem Żbikiem, także niektóre pozycje literatury młodzieżowej. Najlepszym i najsłynniejszym przykładem będzie tu seria przygód Pana Samochodzika autorstwa Zbigniewa Nienackiego. Do dziś cieszą się one niesłabnącym powodzeniem – i zresztą zasłużonym, bo to przecież świetnie napisane książki. A nakręcony na podstawie powieści Pan Samochodzik i templerariusze serial telewizyjny (1973, reż. Hubert Drapella) jest bodaj najpopularniejszym serialem dla dzieci, jaki wyprodukowała polska telewizja. Przygody Pana Samochodzika  są nadto kontynuowane do dziś  w powieściach pisanych jednak przez innych autorów;  Nienacki umarł  w 1994 r.  Jeśli jednak przyjrzeć się im bliżej, to okaże się, że Nienacki nie ustrzegł się koncesji na rzecz  obowiązującej wówczas ideologii. Panu Samochodzikowi – historykowi sztuki, detektywowi amatorowi i członkowi ORMO – zawsze na pomoc przychodzi Milicja Obywatelska, w  poszczególnych tomach serii można znaleźć zarówno krytykę przedwojennego ziemiaństwa (Wyspa złoczyńców), zachodnioniemieckich ziomkostw (Księga Strachów), prywatnej inicjatywy (Pan Samochodzik i Kapitan Nemo), jak i zachodniej kultury masowej (Księga Strachów).
Ta, pewna fascynacja powieścią milicyjną, a także niesłabnąca popularność jej odmian (np. Pan Samochodzik) skłoniło mnie do zainteresowania się nią. Nie ulega wątpliwości, że wiedza współczesnych ludzi o przeszłości w dużej mierze oparta jest na wiadomościach dostarczanych przez media masowe. To różnego rodzaju dzieła kultury popularnej najsilniej oddziaływają na wyobraźnię. W konsekwencji wiedza o PRL-u czerpana jest dzisiaj, zwłaszcza przez młodych ludzi, z ówczesnych filmów (choćby z kultowych dzieł Stanisława Bareji), książek, piosenek itp. Tak więc i powieść milicyjna jest swego rodzaju źródłem wiedzy o epoce. I jest to wystarczający powód by się nią zajmować.
Jaki więc obraz PRL-u znajdziemy w powieści milicyjnej? Przede wszystkim zaznaczyć należy, że tak, jak pisał Barańczak, powieść ta miała stanowić swoistą apologię systemu. W konsekwencji więc zawsze ostatnie słowo należeć musi do Milicji Obywatelskiej. Milicja, aparat partyjny, wyższa władza są poza podejrzeniem; natomiast podejrzane jest wszystko to, co ma związek z prywatną inicjatywą czy Zachodem. Całość jest rodzajem wywodu retorycznego mającym udowodnić tezy, na przyswojeniu których zależało szczególnie władzom . W tym sensie omawiane książki dostarczały wiedzy, przede wszystkim, o poglądach lansowanych przez ówczesną propagandę  i prezentowały założoną odgórnie, a słuszną ideologicznie, wizję świata. A więc, czerpiący z poetyki powieści realizmu socjalistycznego, polski kryminał nie miał mówić jak jest, ale jak być powinno . Na początek przyjrzyjmy się więc jaką wizje świata prezentowały omawiane utwory.
Generalnie, ich zadaniem było nieustanne potwierdzanie słuszności drogi, po której kroczy Polska Ludowa, a także pochwała tych wszystkich jej obywateli, dla których budowa socjalizmu jest wartością nadrzędną. Jednocześnie wszystko to, co zachodnie, przedwojenne, prywatne, inteligenckie jest ze swej natury podejrzane. Te propagandowe tezy prezentowano w różnych kryminałach z różnym stopniem nachalności. Wzorcowym przykładem kryminałów, w których funkcja propagandowa dominuje nad całością, są te pisane przez Annę Kłodzińską (np. Malwina przegrała milion, 1984; Trzy ciosy sztyletem, 1986; Za progiem mroku, 1988), a wydawane przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Dla przykładu, w pierwszej z nich mamy do czynienia z zachodnią szajką szpiegowską; jej członkowie są bezwzględni, nielojalni nawet wobec siebie, stosują najbardziej odrażające metody postępowania, a ich nadrzędnym celem jest wykradzenie tajemnic polskiej fabryki. Malwina przegrała milion powstała w 1984 roku, ale swoją stylistyką, językiem, rysunkiem postaci i ideologicznym przesłaniem cofa się do lat pięćdziesiątych, budząc skojarzenia z literaturą socrealistyczną, w ramach której nie było kryminałów, ale w której również roi się od szpiegów, dywersantów itp. Podobna w wymowie jest powieść Piotra Guzy zatytułowana Następny odchodzi o 22.25 z 1957 roku. Przedstawia niemal identyczny obraz zachodnich szpiegów działających na terenie Polski i pragnących wykraść tajemnice naszego przemysłu. Ktoś znający tylko te dwie powieści milicyjne, doszedłby niechybnie do wniosku, że przez trzydzieści lat nie rozwinęła się ona w ogóle, a poetyka socrealizmu obowiązuje nadal.
Innym przykładem kryminału, będącego wręcz deklaracją polityczną,  jest Dolina nocy (1980) Barbary Gordon. Pozycja pod wieloma względami bardzo ciekawa. Jest bowiem zbiorem pewnych motywów występujących w wielu innych książkach. Oto więc mamy w Dolinie nocy przedstawione w zmitologizowanej formie początki władzy ludowej. Po drugie pokazany zostaje konflikt dwóch braci – jednego dobrego, który wstępuje do milicji i drugiego złego, który związany jest z AK. Przypomina się tu wręcz opowieść o Ablu i Kainie. Dobry daruje życie złemu i przepłaca za to po latach życiem własnym. Zajadłość wrogów ludowego państwa jest bowiem nieprzejednana. Tak więc nowa wiara, wiara w nowy ustrój Polski, dzieli rodziny. Ale śmierć starego milicjanta nie jest w stanie zatrzymać rozwoju socjalizmu – nowe pokolenie opowiada się jednoznacznie po stronie panującego systemu. Wszystkie te motywy –  przeszłość w szeregach UB bądź MO, nawiązania do początków Polski Ludowej itd. pojawiają się w wielu kryminałach, tu jednak zostały zgromadzone razem prezentując najnowszą historię Polski na wzór dziejów biblijnych.
Propagandową wymowę miało także wyraźne wskazanie na wroga (pochodzące z poetyki powieści socrealistycznej), którym okazywał się często były akowiec (Dolina nocy, Zatrzymaj zegar o jedenastej Barbary Nawrockiej, 1973) przedstawiciel prywatnej inicjatywy (Ślad rękawiczki Heleny Sekuły, 1972; Siedem diabłów dziadka Oziornego, Heleny Sekuły 1974) utrzymujący kontakty z Zachodem (Błąd porucznika Kwaśnika Barbary Gordon, 1983; Wyspa czterech łotrów Andrzeja Szczypiorskiego, 1971; Agata Barbary Krzysztoń, 1974), bądź ci, którzy z wyjazdem na Zachód wiążą swoją przyszłość (Bardzo dużo pajacyków Andrzeja Zbycha, 1968; Śmierć i Kowalski Kazimierza Kwaśniewskiego, 1962; Dwaj panowie w Zodiaku Barbary Gordon, 1969).
Ale obok książek tak jawnie propagandowych, mamy przede wszystkim takie, w których autor starał się przedstawić wymagane przesłanie w sposób mniej nachalny. W tym celu stosowano różne zabiegi formalne. Przede wszystkim starano się przybliżyć czytelnikowi postać milicjanta, przedstawiając go jako „swojego chłopa” (np. Człowiek z blizną Jerzego Edigeya, 1970), subtelnego wrażliwca obeznanego ze sztuką (To nie oryginał, Hieronimie! Krzysztofa Opatowskiego, 1969), amanta (Zbrodniarz i panna Kazimierza Kwaśniewskiego/Macieja Słomczyńskiego, 1965) bądź zwykłego obywatela borykającego się ze wszystkimi niewygodami życia w PRL-u ( Noc Robin Hooda, Jana Artura Bernarda, 1970; Świetliste ostrze Andrzeja K. Bogusławskiego, 1977; Złote koło Aleksandra Ścibor-Rylskiego, 1971). Pełne pochwał pod adresem milicji są powieści Joanny Chmielewskiej. Na peerelowskim rynku wydawniczym  zdominowanym przez  dość smutne kryminały, pełne humoru powieści Chmielewskiej stanowiły pewną odmianę, przyjętą z entuzjazmem przez czytelników. Zwróćmy jednak uwagę, że bohaterka  książek Chmielewskiej  zakochuje się w przedstawicielach władzy ludowej (Klin, Jesteś tylko diabłem, Romans wszechczasów). Ci ostatni zaś są nie tylko niezmiennie inteligentni i wykształceni, ale też przystojni i szarmanccy. Można też tu przypomnieć, że sympatyczny Pan Samochodzik z powieści Nienackiego był członkiem ORMO.
Ogólnie rzecz biorąc, powieść milicyjna głosiła pochwałę władzy ludowej, nieraz opowiadała o jej początkach, a w końcu wskazywała tego, który zagrażał systemowi. W ten sposób pozostawała zgodna z wymogami panującej doktryny społeczno-politycznej.
Trzeba też koniecznie zwrócić uwagę, że obok książek będących wręcz deklaracjami ideologicznymi, przeważały takie, które starają się jednak dostarczyć czytelnikowi rozrywki. Zdarza się, że autorzy rozbudowują wątek miłosny, czyniąc z niego immanentny składnik akcji (Śmierć i Kowalski; Błękitne szynszyle i Adresat nieznany Barbary Gordon; 1960, 1962; Zbrodniarz i panna; Będę zamordowana Kazimierza Korkozowicza, 1970; Arlekin Artura Moreny, 1972). Innym sposobem uatrakcyjnienia kryminałów jest umieszczenie akcji w sferach artystycznych, wśród przedstawicieli wolnych zawodów, adwokatów, lekarzy naukowców o światowej renomie (Arlekin; Nagła śmierć kibica Jerzego Edigeya, 1978; Kto się boi Stefana Szaleja Anny Kornik ,1973; Agata). Były to środowiska, jak na owe czasy, dość zamożne, a przez to nie takie szare jak ówczesna rzeczywistość.
Nieustannym przedmiotem krytyki jest też tzw. bananowa młodzież, a także młodzież ulegająca zachodnim wpływom. We wszystkich chyba powieściach przedstawiona jest w sposób ironiczny, podkreśla się jej brak ideałów, zauroczenie dobrami materialnymi (Bez atu Barbary Gordon, 1971; Dzień słodkiej śmierci Janusza Głowackiego, 1969; Szwedka Ignacego Seweryna Kryńskiego, 1976), bądź odrzucenie życia w socjalistycznym państwie na rzecz życia w komunie hipisowskiej, która zdaje się karykaturą podobnych na Zachodzie (Zaproszenie do podróży Jerzego Siewierskiego, 1972). Jednocześnie jednak sugerowano w ten sposób, że takie środowiska – w gruncie rzeczy bardzo egzotyczne w peerelowskiej rzeczywistości – istnieją.
Ale powieści milicyjne pozostają nie tylko zapisem ówczesnej ideologii, dostarczają także wielu informacji o czasach, w których powstały. Ciekawy tu wydaje się zwłaszcza portret milicjanta w nich zawarty. Otóż powieściowy milicjant nie jest postacią realną. W żadnej powieści nie znalazłam informacji o przywilejach branżowych MO, ani o jakiejś specyfice tego środowiska czy jednak jego pewnym wyobcowaniu w stosunku do reszty społeczeństwa . Oczywiście nie można było wówczas takich rzeczy pisać i wydaje się, że większość autorów poszła inną drogą – wykreowała obraz milicjanta na wzór zwykłego obywatela PRL-u. I w tym sensie powieść milicyjna dostarcza pewnych wiadomości o ówczesnej rzeczywistości. Prezentując  milicjantów mieszkających w ciasnych mieszkaniach, gdzie ciekną krany, borykających się z problemami materialnymi, nie mającymi pieniędzy  na samochód, ani na prezenty dla swoich najbliższych, a w dodatku jako wiecznie zmęczonych, niezbyt atrakcyjnych mężczyzn, rysowano takiego bohatera, który mógł potencjalnie wywołać procesy identyfikacyjne ze strony czytelnika. Bo takie przecież było życie w PRL-u: ubogie, szare, pozbawione wygód. Inna sprawa, że nie tylko milicjantów wyróżniała zgrzebność, cechą tą byli obdarzeni także przestępcy. Czytając powieści milicyjne można odnieść wrażenie, że w kraju realnego socjalizmu również przestępców nie stać na rozmach. Cała Polska w znacznej części kryminałów  rysuje się jako kraj ubogi, kraj zmarnowanych szans, oferujący swym obywatelom nadzwyczaj skromne możliwości rozwoju.
Powieść milicyjna przynosi z sobą cały szereg obserwacji obyczajowych, informacji o funkcjonowaniu i życiu ówczesnego społeczeństwa. Trudno o wszystkich wspomnieć w ramach jednego artykułu. Chciałabym jednak wskazać na jeszcze jedno. Otóż  w opracowaniach dotyczących polskiego kryminału zupełnie nie zwraca się uwagi na fakt, że była ona zjawiskiem ulegającym w poszczególnych latach przemianom. Myślę tu chociażby o niektórych książkach powstałych w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Sądzę nawet, że można by wyróżnić oddzielny podtyp w ramach powieści milicyjnej. Byłaby nim powieść milicyjna odwilżowa, a jej prekursorką Zły Leopolda Tyrmanda z 1954 roku. Akcja jej dzieje się pośród warszawskiego półświatka, który, jak sugeruje autor, naprawdę istnieje i nie jest tylko domeną społeczeństw kapitalistycznych. Zły wpisuje się w pewną tendencję drugiej połowy tamtej dekady. Na fali odwilży zaczęła się, zwłaszcza w prasie, wyraźna krytyka dotychczasowych osiągnięć powojennej Polski. Nagle okazało się, że w kraju panuje ubóstwo, szerzy się alkoholizm, chuligaństwo, przestępczość i prostytucja. Powieść Tyrmanda zdaje się tę diagnozę w pełni potwierdzać. Podobnie powieści milicyjne autorstwa Andrzeja Piwowarczyka z kapitanem Glebem jako głównym bohaterem (Stary zegar, 1956; Maszkary, 1957), Roberta Azderballa (Oczy alchemika, 1959), jak również czarne kryminały Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego (Czarny mercedes, 1958). Robią one wrażenie opisu środowiska marginesu społecznego, bez żenady i z wielką śmiałością mówią o prostytucji, pokazują biedę i zgrzebność ówczesnego życia. A w Oczach alchemika – rzecz bez precedensu i nie do pomyślenia w późniejszych powieściach – szefem przestępczej szajki okazuje się podpułkownik MO.
Obecnie, po upływie prawie 20 lat od wydania ostatniej powieści milicyjnej, książki tego gatunku nadal budzą zainteresowanie. Sądzę też, że dostarczają wiedzy o ówczesnym życiu często lepszej niż wiele dzieł literatury wysokiej (też zresztą obarczonych piętnem poprawności ideologicznej). Jednocześnie jednak wymagają pewnego dystansu od odbiorcy i jednak pewnego przygotowania historycznego.

prof. Dorota Skotarczak

Przypisy

A. Martuszewska , Powieść kryminalna   (w:) Słownik literatury popularnej, pod red. T. Żabskiego, Wrocław 1997, s. 321.
S. Barańczak, Polska powieść milicyjna. Dominacja funkcji perswazyjnej a problemy gatunkowe (w:)  W kręgu literatury Polski Ludowej, pod red. M. Stępnia, Kraków 1975; tenże, Czytelnik ubezwłasnowolniony, Paryż 1983; tenże, Książki najgorsze i parę innych ekscesów krytyczno-literackich, Poznań 1990.
J. Jastrzębski, Czas relaksu. O Literaturze masowej i okolicach, Wrocław 1982.
A. Martuszewska, op.cit.
Zob. www.mord.of.pl (www.klubmord.com – przyp. Klub MOrd)
S. Barańczak, Czytelnik ubezwłasnowolniony…, s. 96-132.
M. Głowiński, Rytuał i demagogia. Trzynaście esejów o sztuce zdegradowanej, Warszawa 1992, s. 9-17
J. Eisler, Milicja Obywatelska w latach 1945-1989 (w:) Historia i rola społeczna formacji policyjnych w jubileuszu 85-lecia. Materiały z sympozjum naukowego zorganizowanego przez Komendę Główną Policji i Uniwersytet Warszawski 23 lipca 2004 , Warszawa 2005, s. 97-114.