Helena Sekuła – 12 listopada 2004

Najbardziej udane spotkanie Klubu MOrd

Kiedy Najjaśniej Nam Panujący Prezes poinformował mnie, że pani Helena Sekuła wyraziła zgodę na spotkanie ze swymi najgorętszymi wielbicielami z Klubu MOrd w moim mieszkaniu, omal nie oszalałam ze szczęścia. Bo to naprawdę trudno uwierzyć, że będę mogła w swoich skromnych progach gościć osobę, której książki czytuję i uwielbiam od lat. Takie pozycje, jak „Figurka z drzewa tekowego”, „Piąta barwa asa” czy „Orchidee z ulicy Szkarłatnej” przeczytałam tyle razy, że znam je prawie na pamięć. I jeżeli teraz jeszcze sięgam po nie, to tylko po to, żeby znaleźć się w miejscach, które pani Helena tak barwnie opisuje i spotkać się z ludźmi, których znam tak dobrze, jakby to byli moi najbliżsi sąsiedzi. Wiem, że nie zrobią ani nie powiedzą już nic nowego poza tym, co zostało zapisane na kartach książek, ale przecież zawsze przyjemnie ich znowu spotkać.

Pani Helena okazała się osobą niezwykle punktualną, sympatyczną i bezpośrednią. Nie było żadnego wstępnego skrępowania, które na ogół towarzyszy spotkaniom ze znanymi ludźmi – od razu wszyscy poczuliśmy się tak, jakbyśmy znali Ją od lat. Zresztą Ona chyba też dobrze poczuła się w naszym gronie, bo z miejsca nazwała nas „swoimi wnukami” (chociaż niektórzy z nas stanowczo nie byli w odpowiednim wieku), chętnie i barwnie opowiadała o sobie, podpisywała książki, pozowała do zdjęć (z niektórymi nawet w czułych uściskach), odpowiadała na zadawane pytania. Poza tym okazało się, że jest znakomicie przygotowana do spotkania z nami (kto wie, czy nie lepiej od naszego Prezesa, który co raz to odczytywał jakieś podchwytliwe pytanie z długiej listy), bo wydrukowała sobie recenzje swoich książek zamieszczone na naszej stronie internetowej, zaznaczyła fragmenty, które ją zainteresowały i komentowała je w obecności autorów (ściślej: jedynej obecnej autorki, Anki N.), która wysłuchała tych komentarzy z uwagą i zachwytem. No pewnie, każdy by tak chciał, ale wszyscy mamy jeszcze szansę, bo zostało kilka książek, których nikt nie zrecenzował.

Ci z nas, którzy oczekiwali spotkania z zasuszoną staruszką, która zakończyła już karierę literacką, na pewno byli zawiedzeni. Bo pani Helena jest ciągle młoda, pełna energii, cały czas pisze, i to bardzo dobrze (o czym może zaświadczyć jej najnowsza książka, „Ślad węża”, którą w zastępstwie niewydarzonego wydawcy kolportuje nasz Prezes).
Po zakończeniu części merytorycznej nastąpiła część towarzyska. Pani Helena skosztowała potraw, które zostały przygotowane na Jej cześć (moimi własnymi rękami!), spróbowała alkoholi (nabytych z tej uroczystej okazji osobiście przez Prezesa), opowiedziała kilka zabawnych anegdot i po uroczym spotkaniu, trwającym ponad trzy godziny, zostawiła nas, zachwyconych i oszołomionych, i udała się do własnego mieszkania.
A my, w mocno już zawężonym gronie, do późnych godzin nocnych (albo wczesnych porannych – jak kto woli) siedzieliśmy i wspominaliśmy co ciekawsze i bardziej udane fragmenty spotkania, obficie racząc się jadłem i napitkami, bo wiadomo przecież, że Polacy biesiadować lubią.

Wszystkich tych, którzy nam zazdroszczą (a jest czego!) zapraszamy na kolejne spotkanie z panią Heleną już w najbliższą sobotę. Czas i miejsce akcji zapoda sam Prezes.
Pozdrawiam wszystkich
Szczęśliwa Klubowiczka Lewandowska