Ostaszewski Tadeusz – Babunia – Trzecia seta 72

  • Autor: Ostaszewski Tadeusz
  • Tytuł: Babunia
  • Wydawnictwo: Masterpress
  • Rok wydania: 1998
  • Recenzent: Anna Lewandowska
  • Broń tej serii: Trzecia seta

Złowieszcza Babunia

Niech nikogo nie zmyli pieszczotliwie brzmiący tytuł tej książki – „Babunia” to nie jest bajeczka dla grzecznych dzieci! To najprawdziwszy kryminał, ociekający krwią, w którym jest i porwanie dla okupu, i podłożenie bomby zegarowej, i panienka lekkich obyczajów, i zdrada zaufanego współpracownika, i w ogóle wszystko to, co powinna zawierać nowoczesna powieść kryminalna.
Bo książka jest nowoczesna, to jej trzeba przyznać. W przeciwieństwie do innych, dobrze nam znanych, nieco przaśnych książek Tadeusza Ostaszewskiego (np. „Kantorek Felicji”, „Śmierć prokuratora Kanta” czy „Gdzie jest Małgorzata Doll”), tu głównym bohaterem nie jest dzielny milicjant, a prywatny detektyw. I to nie byle jaki, bo człowiek wyjątkowo zamożny, sprytny, inteligentny i w dodatku noszący nazwisko Jung.
Detektyw Jung jest właścicielem znakomicie prosperującego biura detektywistycznego. Odziedziczył także pokaźny spadek. („Jung, choć bogaty, nie mógł nie odczuwać niezwykłej wprost radości na wieść o rosnących wpływach gotówki”). Ma piękną żonę lekarkę, dwa samochody, mieszka we wspaniałej willi, w której pod podłogą znajduje się sejf, bo mimo nowoczesności detektyw Jung jakoś nie ma zaufania do banków.
Nie ma też zaufania do własnej żony – wydaje mu się, że go zdradza. A kiedy żona raptem znika, jest już całkiem pewny, że wyniosła się do kochanka. List z żądaniem okupu, podpisany przez tytułową Babunię, świadczący niezbicie, że żona została porwana, też go nie przekonuje o jej wierności. Płaci wprawdzie okup i porywacze zwracają mu żonę całą i zdrową, tylko głowę ma ogoloną na zero, ale wciąż nieufny Jung podejrzewa, że sama się tak ostrzygła, żeby go wprowadzić w błąd. Wtedy żona wybucha: „Czy wiesz, co dla kobiety znaczą włosy? Skąd możesz wiedzieć, ty, który dawno je utraciłeś…”.
Porywacze nie poprzestają na jednorazowym wymuszeniu gotówki. Kolejny list, podpisany przez Babunię, informuje, że dadzą Jungowi święty spokój, gdy zapłaci kolejną ratę okupu.
Tego było już za wiele dla dzielnego detektywa! Postanawia wszcząć śledztwo (do tej pory śledztwo prowadziła policja, której dzielnie pomagał) i akcja książki gwałtownie przyspiesza, jak w amerykańskim filmie.
W ogóle książka ta jest napisana w raczej amerykańskim stylu, czyli – jak mówi moja koleżanka – dla „ćwiercików”. Jest sowicie okraszona głęboko filozoficznymi uwagami typu: „to, co nas dotyka osobiście, boli najbardziej”. Zawiera też bardzo obrazowe porównania: „Myśli w jego głowie przeskakiwały z tematu na temat niczym wróble wśród stada kur”. Znajdziemy tu też akcenty o wyraźnie antyfeministycznym zabarwieniu: „Kobieta (…) u boku mężczyzny z inicjatywą jest zawsze jak kula u nogi. Znam, naturalnie z widzenia, kilka pań, które w życiu, że się tak wyrażę oficjalnym, są wcieleniem uczciwości i dobroci, a cnotą pachną na milę. Ale niechby pan je zobaczył bez mężów, w restauracji, kiedy sobie podchmielą. Są jak kocice głaskane komplementami, tracą poczucie godności…”. Hmm, zawsze wydawało mi się, że to właśnie mężczyznę najlepiej ugłaskać komplementami, ale widocznie byłam w błędzie.
Natomiast nie myliłam się, kiedy sobie wytypowałam kandydata na podejrzanego. Co prawda nie domyśliłam się motywów – tu autor całkowicie mnie zaskoczył – ale facet, który okazał się Babunią, od początku mi się nie podobał. No i rzeczywiście – okazał się czarnym charakterem z mroczną przeszłością. Szkoda, że autor nie wyjaśnia, dlaczego bandyta przyjął tak miło brzmiący pseudonim.