Joe Alex – Cicha jak ostatnie tchnienie – Trzecia seta 1

  • Autor: Joe Alex
  • Tytuł: Cicha jak ostatnie tchnienie
  • Wydawnictwo: Epoka
  • Rok wydania: 1991
  • Recenzent: Arkadiusz Błaszczuk
  • Broń tej serii: Trzecia seta

LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Doroty Samborskiej

BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA…

Ostatnio wpadła mi w ręce powieść Joe Alexa „Cicha jak ostatnie tchnienie”. Swoją drogą Alex czyli Maciej Słomczyński wymyślał świetne tytuły.

Chociażby  „Zmącony spokój pani labiryntu” albo  „Cichym ścigałam go lotem …”. Kiedyś przeczytałem jednym ciągiem wszystkie jego kryminały.  Muszę stwierdzić, że chociaż cenię jego twórczość, to po takiej dawce czułem się jak po wypiciu całej butelki wermutu słynnej marki Ciociosan. Joe Alex (jako główny bohater) jest tak nieskazitelny, że prawdopodobnie wysyła liścik z zapytaniem do swojej Karoliny Beacon, jeśli zapragnie ją pocałować.
Na okładce przeczytałem „ nowa powieść po 20 latach”! Byłem ciekawy, czy coś się zmieniło w stylu Słomczyńskiego.  Już początek przekonał mnie że niewiele:
„Higgins skłonił głowę, wyprostował się i ruszył ku drzwiom.  Zatrzymał się z ręką na klamce.
– Czy będzie pan jadł lunch w domu?
– Tak. Będę pisał do wieczora, jeżeli nic mi nie przeszkodzi.
– Czy mam odpowiadać, że nie ma pana w domu, jeżeli ktoś zadzwoni?
– Tak. Z wyjątkiem panny Beacon, oczywiście.
– Oczywiście, proszę pana. “
I jeszcze jeden cytat wskazujący, że nawet taki ideał jak Alex ma pewną słabość – i to kulinarną! Oczywiście, w jego przypadku nie mogły to być np. gołąbki czy mielone z buraczkami.
“ –  Czy wiesz, Ben, – powiedział półgłosem – że urodziłem się z duszą sprzedajnej baletnicy? Nie oparłbym się żadnemu wielbicielowi, który zapraszałby mnie na kolacyjki z wielką, kryształową miską kawioru widoczną już z daleka pośrodku stołu. “
Pomysł na fabułę jest, jak zwykle u Alexa, ciekawy. Tym razem także odrobinę niesamowity, nawiązujący do wiktoriańskiej powieści grozy. Otóż bajecznie bogaty wydawca literatury kryminalnej (w tym książek Alexa) Melwin Quarendon, zakupił był właśnie zamek u wybrzeży Devonu. Z zamkiem związana jest ponura zbrodnia i niewyjaśniona zagadka. W odległych wiekach pan na zamku, Edward De Vere, wyruszył na wojnę, pozostawiając w nim młodą żonę. Nie lękał się o nią, gdyż zamek był bardzo bezpieczny. Zbudowany na wyspie, z lądem łączyła go jedynie wąska grobla, zalewana przez przypływ. Niestety, wojna się bardzo przeciągnęła, a kiedy wreszcie powrócił, od starej piastunki usłyszał, że uznano go za poległego. Żona natomiast szybko pocieszyła się młodym szlachcicem, który jakiś czas temu trafił ranny do zamku. De Vere wpadł w gniew, zabił kochanka, kazał opuścić służbie zamek i zamknął się tam wraz z niewierną żoną. Po kilku godzinach wyszedł i  targnął się skutecznie na swoje życie.  Największą zagadką było to, że nigdy nie znaleziono ciała żony. Rycerz nie mógł go też wyrzucić do morza, bo okna były okratowane, a jedyna wieża była cały czas na widoku służby wygnanej na błonia. Za to duch niewiernej Ewy De Vere był widywany wiele razy w ciągu następnych stuleci. Cóż za romantyczna historia ….
Tenże wydawca postanowił w ramach niesztampowej akcji marketingowej zgromadzić na zamku kwiat swoich autorów. Jedną z atrakcji miały być zawody w odgadywaniu zagadki kryminalnej. Szczytem marzeń byłoby natomiast pojawienie się ducha pani zamku, której cierpienie miało zakończyć dopiero wówczas, gdy na zamku zginie inna wiarołomna kobieta.
Do spotęgowania nastroju grozy przyczyniła się wielka burza oraz  przypływ, który odgrodził zamek od świata.  Dla nikogo nie będzie chyba zaskoczeniem, jeśli powiem, że w czasie wieczornego spotkania zamordowano kobietę. Prawie wszyscy byli podejrzani, właściwie nikt też ofiary  nie żałował.  W trakcie śledztwa wyszło bowiem na jaw, że miała na sumieniu wiele podłych występków.
Co więcej, wkrótce także grono uczestników imprezy znacznie się przerzedziło.  Miał w tym udział Joe Alex, który za pomocą perswazji i uroku osobistego skłonił kilka osób do rozstania się z życiem.
W sumie bardzo miła, szybka lektura. Zagadka morderstwa skonstruowana ciekawie, bo początkowo wydawało się, że nikt z obecnych na zamku nie mógł popełnić tego morderstwa. Szkoda tylko że  Alex przy okazji nie odkrył miejsca ukrycia zwłok pani De Vere…