- Autor: Goszczurny Stanisław
- Tytuł: Mewy
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
- Seria: seria z Konikiem morskim
- Rok wydania: 1971
- Nakład: 30000
- Recenzent: Ewa Adamczewska
- Broń tej serii: Trzecia seta
Okładka z wyd. 1987
BUNT PACJENTEK WENERYKA
Zośka – bohaterka „Mew” Stanisława Goszczurnego ma lat kilkanaście i raczej nieciekawe życie. Ojciec, murarz i alkoholik, często w pijackim amoku bije żonę i córkę, matka, kobieta o ograniczonych horyzontach, wmawia jej, że największym szczęściem jest wyjść za mąż.
Dziewczyna kończy edukację na podstawówce i w oczekiwaniu na księcia z bajki wiedzie smętny żywot urozmaicany domowymi awanturami, wszczynanymi przez tatusia pijaka. Wreszcie, kiedy ojciec próbuje ją sprzedać za wódkę swojemu kompanowi od kieliszka, nie wytrzymuje i ucieka z domu do Gdańska. Tam poznaje grupkę młodych ludzi, a wśród nich cinkciarza Kostka. Kostek nie gardzi też oskubywaniem frajerów, w czym Zośka, zakochana pierwszą miłością w przystojnym i obrotnym chłopaku, zaczyna mu pomagać.
Podoba jej się takie życie, jest młoda, lubi się bawić, polowanie na frajerów wydaje jej się emocjonujące, nie zastanawia się nad etyczną stroną tego procederu. Nie przeszkadza jej, że obraca się w towarzystwie prostytutek, tu na Wybrzeżu nazywanych „mewami”, alfonsów i złodziei. Ona przecież nie kurwi się, bo jej chłopak jest o nią zazdrosny i sam na nią „zarabia”, ją wykorzystując jedynie na wabia do przyciągania zagranicznych marynarzy, z którymi handluje dewizami. Ta idylla kończy się, gdy Kostek, złapany na gorącym uczynku, trafia do więzienia. Zośka zostaje sama, bez środków do życia. Nie znajduje innego wyjścia z tej sytuacji jak zostać mewką. W bójce z Fredką, pierwszą dziwką podrzędnej knajpy „Albatros” wywalcza sobie miejsce „królowej portu”. Długo jednak nie króluje. Z „Abatrosa” wyciąga Zośkę zakochany w niej marynarz – Stefan. Czy miłość ta jest tak mocna, że Stefan zdoła zapomnieć o przeszłości ukochanej? Czy Zośce wystarczy bycie „porządną kobietą” przy boku Stefana podchodzącego do damsko-męskich związków tradycyjnie, na wzór niemieckich trzech K? Kto ciekawy niech poczyta, zdradzę jedynie, że Zośka „schodzi na drogę cnoty”.
Od razu uprzedzam – kryminał to nie jest, choć akcja dzieje się w półświatku Trójmiasta. Goszczurnemu, jako malarzowi naturalistycznych scen z życia tegoż półświatka, trochę brakuje do Zoli, a jego opisy stanów duchowych głównej bohaterki nie sięgają głębi opisów przeżyć bohaterów Dostojewskiego, ale w sumie wyszła mu całkiem niezła powieść obyczajowa. Realia życia portowego miasta przedstawione ciekawie, postacie barwne i prawdziwe, a proces dojrzewania psychicznego Zośki, budzenia się w niej ambicji, aby coś w życiu osiągnąć – opisany bez zbytniego moralizatorstwa i przekonywująco dla czytelnika. Kilka bardzo dobrych scen, np. bitwa narodów w knajpie „Albatros”, bójki Zośki z Kruszyną oraz z Fredką, czy bunt pacjentek „weneryka”. Autor „Mew” ma też u mnie duży plus za sposób przedstawienia konfliktu w związku Zośki ze Stefanem.
„Mewy” czytałam w III wydaniu, które ukazało się w 10 lat po pierwszym. Goszczurny opatrzył je odautorskim wstępem, którego we wcześniejszych edycjach nie było. We wstępie tym tłumaczy się, dlaczego w ogóle podjął taki „brudny temat”, dlaczego używa w powieści brzydkich słów, dlaczego opisuje bójki, drastyczne sytuacje, itp. Ponoć te wszystkie „dlaczego” padały w recenzjach, w listach od czytelników, podczas autorskich spotkań. Osobiście przypuszczam, że to raczej nie czytelnicy, a tzw. środowisko, czyli koledzy pisarze i recenzenci, zawistni z powodu sukcesu „Mew” (pierwsze wydanie znikło z księgarń natychmiast po ukazaniu się na rynku, podobnie jak dwa następne, wydane w okresie niespełna 10 lat), pod płaszczykiem troski o socjalistyczną moralność przeczołgiwali Goszczurnego pod pręgierzem „opinii publicznej”. Ten więc na wszelki wypadek opatrzył kolejne wydanie „Mew” wstępem mającym go zabezpieczyć przed następnymi atakami. No cóż, „polskie piekło” istniało, istnieje i istnieć będzie, niezależnie od ustroju panującego w Najjaśniejszej.