- Autor: Szeliga Jerzy
- Tytuł: Dziennik Hauptsturmfuhrera Josta
- Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy „PAX”
- Seria: Biblioteczka Ziem Zachodnich
- Rok wydania: 1964 (wyd. I)
- Nakład: 20350
- Recenzent: Robert Żebrowski
Na tropach tych, którzy tylko wykonywali rozkazy
Jerzego Szeligę znałem już z innej pozycji w serii „BZZ”, a mianowicie kryminału „Doktor Schafer płaci rachunek”. Recenzowana pozycja miała dwa wydania w tej serii – w roku 1964 (okładka z lewej) oraz w 1969. Liczy ona 126 stron, a jej cena okładkowa to 5 zł.
Akcja toczy się w Niemczech, w roku 1960.
Trwały poszukiwania, zatrzymania i skazywania hitlerowskich zbrodniarzy wojennych. Właśnie ujęto sturmbannfuhrera Richarda Baera – komendanta KL Auschwitz. Informacje o tym z niepokojem śledził Otto Wolff, czyli hauptsturmfuhrer Jost, komendant jednego z obozów zagłady. Wkrótce i on został zatrzymany. Dokonała tego grupa dowodzona przez policjanta Rolfa Wiesnera, w której był też redaktor jednej z gazet, rodzony brat Rolfa – Paul. W czasie akcji, w mieszkaniu zajmowanym przez Wolffa-Josta, wykorzystując nieuwagę innych osób, dziennikarz niepostrzeżenie zagarnął dziennik pisany przez zbrodniarza. Josta dowieziono na policję i umieszczono w areszcie. Tego samego dnia już nie żył. Przyczyną śmierci była trucizna, a wyglądało to na samobójstwo. Warto dodać, że szefem miejscowej policji był komisarz Brandt, który poznał Josta, kiedy sam służył w SS i Kripo.
Kolejnym hitlerowcem, który został wzięty na cel, był sturmbannfuhrer Reinhard Hallman, który jak się okazało na podstawie zapisków z dziennika, nie zginął, ale żył i ukrywał się. Dorwać chciał go dziennikarz i Paul, i policjant Rolf, i Albert Abst z centrali w Ludwigsburgu ścigającej zbrodniarzy wojennych. Sprawa jednak nie była łatwa, gdyż przeciwko sobie mieli oni ludzi z HIAG, czyli organizacji wzajemnej pomocy byłych członków SS, a także komisarza Brandta. Wkrótce doszło do kolejnych morderstw…
Książka ta jest taka sobie, choć trzeba przyznać, że autor podjął w niej ważny temat. Jej zakończenie jest dla czytelnika mało satysfakcjonujące, choć jak najbardziej realne. Najważniejsze jest jednak to, że to już ostatni kryminał z serii „BZZ”, który do tej pory nie był zrecenzowany w naszym klubie.