- Autor: Sieruga Donat
- Tytuł: Starszy sierżant Józef Staręga (1924-1946)
- Wydawnictwo: MON (Zarząd Propagandy i Agitacji – Główny Zarząd Polityczny WP)
- Seria: Patroni jednostek Ludowego Wojska Polskiego
- Rok wydania: 1985
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
W walce o ciszę i spokój bieszczadzkich gór i połonin
Na tę niepozorną, bo licząca tylko 46 stron, a do tego małego formatu i raczej niewielkiego nakładu, książeczkę trafiłem w Bibliotece Narodowej penetrując jej zasoby pod kątem walk z UPA. Należy ona do wcześniej mi nieznanej serii „Patroni jednostek Ludowego Wojska Polskiego”.
Akcja toczy się w roku 1946, w Bieszczadach.
Starszy sierżant Józef Staręga w roku 1946 miał 22 lata. Był on zwiadowcą ze strażnicy nr 164 należącej do 36 Komendy Odcinka 8 Oddziału WOP. Przemyski Oddział WOP utworzono jesienią 1945 roku z 8 Dywizji Piechoty i częściowo z 9 DP – wykrwawionej w walkach z UPA. Staręga już w październiku 1945 roku wykazał się niesamowitą odwagą, kiedy to przebrany, uzbrojony w sten i granaty, wyposażony w oryginalne dokumenty jednego z ujętych kurierów „Oresta” z OUN, przedostał się do samego „wilczego gniazda”, by rozpoznać miejsce dyslokacji, siły, środki oraz zamiary jednej z sotni zgrupowania „Rena” działającej w trójkącie: Baligród – Lesko – Wetlina. Była to sotnia „Bira” w okolicach Jabłonek. Przy alkoholu dowiedział się o szczegółach systemu zamaskowanych urządzeń podziemnych, możliwości obrony okrężnej, warunków przetrwania, sił i środków, a także sposobów mobilizacji i rekrutacji nowych sił.
Wiosną 1946 roku, załogi kilku strażnic, w tym 164, przemieszczono do Wołkowyi, by tam przygotować je do walk z UPA. Na początku maja okazało się, że tamtejszy garnizon został otoczony przez zgrupowanie „Rena”, składające się z sotni „Hrynia”, „Bira”, „Stiaga” i „Brodycza”. Lada chwila „Ren” miał przystąpić do likwidacji wołkowyjskiego garnizonu. Postanowiono więc wysłać doświadczonego zwiadowcę Staręgę z meldunkiem operacyjnym do Baligrodu i prośbą o odsiecz. Towarzyszyć mu miał – jako ubezpieczenie – szeregowy Tadeusz Kuflewski. Wyruszyli oni 4 maja 1946 roku. Staręga wyposażony był w pepeszę, zapasowy magazynek oraz cztery granaty. Ponadto miał ze sobą umieszczony pod mundurem na piersi meldunek, a także chleb, słoninę i papierosy „Triumf”. Poruszali się w pewnej odległości od siebie, ale wpadli w zasadzkę i znaleźli się w okrążeniu, z którego nie było się jak wyrwać. Widząc to spalili meldunek i ostrzeliwali się. Strzelaninę usłyszano w Wołkowyi i wysłano stamtąd grupę operacyjną. Kiedy żołnierze przybyli na miejsce walki, znaleźli zwłoki Staręgi i Kuflewskiego, które były ograbione. Znaleźli też pozostałości spalonego papieru.
7 maja rozbito jeden z pododdziałów UPA, a u jednego z ujętych banderowców znaleziono przedmioty należące do Staręgi. Przyznał się on, że należał do grupy, która zorganizowała zasadzkę i zabiła obu wopistów. To właśnie ten Ukrainiec opisał szczegółowo ostatnią walkę i ostatnie chwile życia Staręgi.
Starszy sierżant Józef Staręga został patronem strażnicy w Jaśliskach podległej Bieszczadzkiej Brygadzie WOP.
Muszę przyznać, że opisana w książeczce historia była dla mnie dość ciekawa, tym bardziej, że wcześniej o niej nie słyszałem. Myślę, że warto się z nią zapoznać. A ja w najbliższym czasie planuję przeczytać inną pozycję z tej serii, a mianowicie „Starszy szeregowy Tadeusz Wróbel”, gdyż i jego historia wpisuje się merytorycznie w zainteresowania naszego Klubu.