Słomczyński Maciej – Opowiadania 441/2023

  • Autor: Słomczyński Maciej
  • Tytuł: Opowiadania
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Rok wydania: 1956
  • Nakład: 10205
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Bezproduktywna produkcja produkcyjniaków, czyli druga twarz Joe’go A. vel Kazimierza K.

Jestem świeżo po obejrzeniu trzech świetnych peerelowskich filmów kryminalnych: „Ostatni kurs” (1963), „Zbrodniarz i panna” (1963) oraz „Gdzie jest trzeci król” (1967). Co łączy te filmy? Otóż to, że wszystkie powstały na podstawie powieści jednego z dwóch literackich wcieleń Macieja Słomczyńskiego, czyli Kazimierza Kwaśniewskiego (drugie to oczywiście Joe Alex – w antologii „Pod Szlachetnym Koniem” przedstawiony został jako … Józef Aleks).

Biorąc do ręki jego „Opowiadania” za cel miałem sprawdzenie warsztatu literackiego (tego poza kryminalnego) autora, jednocześnie mając nadzieję, że może znajdę tam jakieś wątki kryminalne. Recenzowana pozycja zawiera 11 opowiadań napisanych w latach 1951-1956. Książka liczy 293 strony, a jej cena okładkowa to 9,50 zł. Rysunek na okładce (autorstwa Jerzego Srokowskiego) stylowo jest bardzo podobny do tego z okładki książki „Kilka nocnych godzin” Tadeusza Kosteckiego (również „Iskry” i również rok 1956), ale okazało się, że kto inny jest jego autorem (Marian Stachurski) – porównując je, trudno w to uwierzyć. Zresztą zróbcie to sami.

Przedstawię tylko te opowiadania, w których pojawiły się wątki kryminalne. W „Muzie” mamy do czynienia z pożarem, który wybuchł w angielskim hotelu, a dokładnie w podziemnym składzie win. Jego nieumyślnym sprawcą był pracujący tam Chińczyk, który usnął z zapalonym „Chesterfieldem” pośród kilkuset mat z suchej rafii (to taki półprodukt do sporządzania wina palmowego). Czy George Lee faktycznie był sprawcą, czy może jednak ofiarą?

W „Plakacie 1953”, gdzieś w Anglii, dziecięca zabawa w … „fotel elektryczny” kończy się śmiercią jednego z jej uczestników.

W „Opowiadaniu o dalekiej drodze” pojawia się młodociany uciekinier ukrywający się przed policją. Znaleźli go marynarze na statku płynącym z Afryki do Walencji, a on sam chciał dostać się aż do Hamburga. Tymczasem Malcolm B. Dewer, sierżant sztabowy Trzysta Dziewięćdziesiątego Ósmego Batalionu Military Police stacjonującego w Zachodnich Niemczech, otrzymał informację o spodziewanym nielegalnym przepływie młodych komunistów przez granicę z Niemcami Wschodnimi …

W „Opowiadaniu o nieposłusznym synu” akcja toczy się w Polsce, w roku 1950. Komendant brygady Jasiński, przewodniczący zarządu ZMP Gaj i sekretarz brygadowej organizacji partyjnej Paluch zawezwali kilku członków brygad junackich, by powierzyć im szczególne zadanie werbowania po wsiach młodzieży do wstępowania w ich szeregi. Wśród wybrańców był 17-letni Tomasz Zięba – sierota i bezrolny, który choć był najlepszym pracownikiem, to jednak sam nie wstąpił do ZMP. Miał on być wysłany na agitację do Bogusławic. Jednak zdecydowanie odmówił. Powodem było to, że z tej właśnie wsi pochodził, a do tego został tam zastrzelony jego ojciec. Zastrzelony w roku 1945, gdy uciekał przed KBW, które chciało go aresztować za to, że wraz z innymi osobami dokonał zbrojnego napadu i podpalenia chałupy miejscowego wójta, w wyniku czego zginął wójt wraz z żoną i dzieckiem. Gdy któregoś dnia Tomek wraz z kolegą – uzbrojeni w karabiny – pełnili wartę junacką, pokłócili się w związku z historią dotyczącą starego Zięby i pobili. W trakcie bójki dokonano na nich napadu. W obronie własnej junacy otworzyli ogień …

W „Opowiadaniu o pięknym szkodniku”, akcja toczy się gdzieś nad Wisłą. Żona przodownika pracy przy budowie kombinatu, szmuglowała z pobliskiego miasteczka po czterdzieści litów samogonu i rozprowadzała go wśród pracowników. Nie miała z tym problemów ani fizycznych, ani emocjonalnych, ani też moralnych, gdyż robiła to już za Niemca, gdy miała 16 lat. Nie wszystkim się to podobało. Na zarzuty ze strony kolegi jej męża – towarzysza Toporskiego: „Naród marnieje (…) ludzie się rozpijają”, tłumaczyła się: „Te parę litrów nikomu różnicy nie zrobi, boby i tak gdzie indziej kupili, a dla nas to jest koszula albo buty, albo co innego”. Toporski – powołując się na autorytet partii – starał się wpłynąć na jej męża, by ten ukrócił działalność swej żony: „Żeby nie partia, to byś dalej zdychał z głodu (…) to byś dalej nie wiedział, co to życie i uczciwy zawód, i nie umiałbyś się podpisać, tak jak nie umiałeś rok temu!”. Tymczasem z warsztatu POM (Państwowy Ośrodek Maszynowy) skradziono części do Lanz-Buldoga (niemiecki ciągnik rolniczy) oraz Dodge’a (prawdopodobnie 1,5-tonowa ciężarówka WC-63). Znalezienie sprawcy nie było problemem – kierownik warsztatów szybko go ustalił oraz odnalazł skradzione mienie. Problemem było, co z nim dalej zrobić („Za późno nawet, żeby ZMP się nim zajęło”). Początkowo sprawę zatajono przed POP (Podstawowa Organizacja Partyjna). Tak więc Toporski miał już dwa problemy. Odnośnie „monopolistki” doszedł do następujących wniosków: „Taka, jak była teraz: handlarka, kombinatorka, skumana z paskarzami i kułakami na wsi, a w Hucie ze szmuglerami bimbru, nie powinna była tu mieszkać. Nie po to walczyli dzień i noc z bumelanctwem, z chuliganami, z kradzieżą, z tajnym handlem wódką i gorzelniami chałupniczymi, żeby było wolno teraz przymykać oczy”. Wreszcie podjął decyzję i udał się na rozmowę z sekretarzem POP: „Mam taką trudną sprawę … – powiedział Toporski i mówiąc to zrozumiał, że nie jest już samotny”.

W „Opowiadaniu o białej brodzie” akcja toczy się w Skowronkowie położonym gdzieś na Opolszczyźnie. Dyrektor poniemieckiej huty – towarzysz Borkowski wysłał pociągiem do Warszawy (na stację odwiózł go zakładową Skodą – prawdopodobnie typ 1101,1102 lub 1200) towarzysza inżyniera Więcka, by ten przedstawił ministrowi dokumentację techniczną domieszki sporządzoną przez robotnika piecowego Gerarda Sobotę. Inżynier, paląc papierosy „Grunwald”, wdał się w rozmowę z podróżującym z nim w przedziale miłym staruszkiem. I niestety powiedział mu o wynalazku …

Jak widać w opowiadaniach pojawiło się kilka wątków kryminalnych, na swój sposób ciekawych, choć krótkich, mało skomplikowanych, zbyt szybko, albo w ogóle niezakończonych. Słomczyński wykazał się w „Opowiadaniach” dużym zaangażowaniem produkcyjnym, sympatią do ówczesnego ustroju i wtrętami antyreligijnymi. No cóż, to właściwie jego problem …

Ps. Szukając kolejnych wątków kryminalnych w prozie Słomczyńskiego, przeczytałem też książkę pt. „Ulewa” (Nasza Księgarnia 1962), której akcja toczy się w Warszawie na przełomie sierpnia i września 1939 roku. Mamy w niej mini-wątek szpiegowski. Żołnierze Wojska Polskiego zatrzymali niemieckiego szpiega podczas posługiwania się przez niego radiostacją. Człowiek ten uciekł im, ale w pogoń za nim rzucił się główny bohater książki – nastolatek Janek Szczyglik. Uczepił się uciekiniera, dzięki czemu żołnierze znów go pojmali. Jednak i tym razem nie na długo. Po chwili szpieg znów im uciekł, tym razem skutecznie.

W książce tej „występują”: Dworzec Główny, most Kierbedzia (wszystkim sympatykom Warszawy i mostów polecam Pontiseum – plenerową wystawę przy zbiegu Tamki i Zajęczej na Powiślu, gdzie prezentowane są elementów wysadzonych mostów: Kierbedzia, Poniatowskiego i pod Cytadelą przeniesione tu z terenu Instytutu Badawczego Dróg i Mostów na Golędzinowie [z Pontiseum do antykwariatu Prezesa już tylko rzut beretem!]), bazar na Pradze, czyli Różyckiego, cukiernia Lardellego (ul. Polna 30), Ministerstwo Spraw Wojskowych (ul.6-go Sierpnia 1/3/5), samoloty P-11 (polskie myśliwce, jednomiejscowe górnopłaty), papierosy „Złota Pani” (damskie, w eleganckim metalowym pudełku) oraz „Świat Przygód i Powieści” (a może „Świat Podróży i Przygód” – przedwojenna seria Wydawnictwa Polskiego?).

Podobno wątki sensacyjne są jeszcze w rozgrywającej się w czasach antycznych przygodowej powieści Słomczyńskiego – napisanej jako Joe Alex – pt. „Czarne okręty”, z roku 1978, ale ja jej czytać nie będę – wolę przeczytać antyczne przygodówki Jerzego Edigeya.