- Autor: Rudnicka Halina
- Tytuł: Zielona rakieta
- Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
- Rok wydania: 1973
- Nakład: 30278
- Recenzent: Robert Żebrowski
Stój! Służba graniczna WOP!
Halina Rudnicka (1909-1982) znana jest nam przede wszystkim z takich książek jak: „Uczniowie Spartakusa”, „Polną ścieżką”, „Chłopcy ze Starówki” (kontynuacja poprzedniej) i „Szeryf w spódnicy”. „Zielona rakieta” – obyczajowy kryminał dla młodzieży – po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w roku 1962, a w czasach PRL-u wydawana była jeszcze co najmniej czterokrotnie.
Recenzowany egzemplarz pochodzi z roku 1973, liczy 394 strony, a cena okładkowa to 32 zł. Jego okładkę uważam za najbardziej „WOP-owską” spośród wszystkich wydanych w PRL-u. Przedstawia ona wopistę uzbrojonego w radziecki pistolet maszynowy PPSz-41 z magazynkiem łukowym, choć z „muszką” od PPS! (w tekście jest mowa właśnie o „Pepeszy”, ale mógł to być również PPS lub PPS-M – z charakterystyczną „muszką” – używany od lat 50. przez WP) oraz – budzącego respekt – psa służbowego. Autorem okładki jest Wiktor Chrucki (był on też m.in. autorem ilustracji w książce „Wikingowie” Jerzego Cepika, znanego nam jako Robert D. Bart).
Akcja toczy się w Warszawie oraz Miłkowicach [obecnie powiat legnicki] położonych w Karkonoszach, „dwie godziny marszu do granicy”. Zaczyna się w roku 1954 (wspomniany jest – jako zmarły w tym roku – żołnierz WOP-u – Wiktor Hapunik; miał on 20 lat, nosił stopień starszego szeregowego, a utopił się w nurtach Nysy Łużyckiej, będąc postrzelonym podczas pościgu za przestępcą; pośmiertnie został awansowany na kaprala, odznaczony Krzyżem Walecznych, uznany bohaterem Łużyckiej Brygady WOP i upamiętniony skromnym pomnikiem), kończy zaś w roku 1955.
Powieść zaczyna się bardzo mocno. W Warszawie trzej koledzy: Felek Przybyś, Romek Kostecki i Szymek Leśniak dokonali napadu rabunkowego na sklep spółdzielni spożywców na Pradze. Szymek stał „na obcince”, Felek groził bronią („straszakiem”), a Romek kradł pieniądze. Kasjerka zemdlała (okazało się, że miała atak serca),a ekspedientka broniąc państwowego mienia została uderzona rewolwerem i straciła przytomność (po przewiezieniu do szpitala walczono o jej życie). Sprawcy uciekli ze zrabowanymi pieniędzmi. Szymek bardzo przeżył to zdarzenie i postanowił wycofać się z kolejnych przestępstw.
Pretekst do tego szybko się pojawił. Otóż na zaproszenie swojego wuja – Klemensa Cisonia, razem z matką wyjechał na grudniowe święta w góry do Miłkowic. Wuj pracował w tamtejszej fabryce leków, pomagając inżynierowi Walentynowiczowi w pracach nad nowym, przełomowym lekiem o nazwie polamicyna. Po przybyciu na miejsce Szymon poznał porucznika WOP – Kazimierza Ozimka (narzeczonego swojej siostry stryjecznej – Tuśki) oraz Waldka Linke z biura tamtejszego Związku Samopomocy Chłopskiej. I wszystko jakoś by się toczyło, gdyby nie nadany z Wołomina list od Romka, który przyszedł do Szymka. Po przeczytaniu go chłopak wpadł w panikę i usiłował uciec do Czechosłowacji, co o mało nie skończyło się dla niego tragicznie. Ponadto wplątał się w aferę szpiegowską związaną z polamicyną.
Tymczasem WOP wspólnie z MO prowadził czynności dochodzeniowe w sprawie grupy tzw. „Czarnych Wilków” („Schwarzer Wolf”), tj. organizacji szpiegowsko-dywersyjnej, dokonującej przestępstw w Miłkowicach i aktów sabotażu w tamtejszej fabryce. „Wilkami” dowodził Joachim Schumm. Jego postać wzorowana była na osobie Joachima Schaaka, przywódcy posthitlerowskich „Mazurskich Sił Wyzwoleńczych”, aresztowanego przez WOP w roku 1953. Bandyta ten był również – jako Joachim Schubart – głównym bohaterem książki pt. „Gorący ślad” Wacława Kasztelana (wydanej w „Labiryncie”, a niedawno zrecenzowanej w Klubie).
A sami WOP-iści? Morowe chłopaki! Opiekowali się miejscową szkołą, brali udział w organizowanych tam imprezach, a jak trzeba działali jako straż pożarna albo górskie pogotowie ratunkowe. Miłkowicką strażnicą dowodził wspomniany już porucznik Kazimierz Ozimek, w wśród jego podwładnych byli m.in.: sierżant Stanisław Pawlicki, starszy szeregowiec Łukaszek, starszy szeregowiec Bolesław Janicki (w innym miejscu – kapral), Franciszek Kozłowski, Jan Bardyga – przewodnik psa służbowego wabiącego się „Rubin” („to nie rubin, to prawdziwy brylant czystej wody”) i Wacław Koszarski (niewymienieni ze stopni). Pogranicznicy byli odważni i pomysłowi w działaniu, a w walce z „Wilkami” mężnie przelewali krew. Tytułowa zielona rakieta była ich głównym sposobem alarmowania i przywoływania.
Wśród wielu książki wymienionych w powieści były m.in.: „Pamiątka z celulozy” (z roku 1952, autorstwa Igora Newerlego), „Piątka z ulicy Barskiej” (1952, Kazimierz Koźniewski), „Opowieść o prawdziwym człowieku” (1946, Borys Polewoj).”Dziewiąta fala” (1953, Ilja Erenburg), „W pierwotnej puszczy” (1949, Wanda Wasilewska) oraz „Arsene Lupin, dżentelmen-włamywacz” (autorstwa Maurice’a Leblanca, wydana w „Kluczyku” w roku 1957, a przypominam, że akcja recenzowanej książki toczy się w latach 1954-55).
PRL-ogizmy: sieć sklepów odzieżowych „Gallux”, warszawskie kina: „Palladium” (ul. Złota 7/9, funkcjonowało do końca lat 90. XX wieku) i „Atlantic” (ul. Chmielna 33, najstarsze nieprzerwanie działające kino w stolicy), film „Złodzieje rowerów” (włoski dramat z roku 1948), gazety – „Ekspress Wieczorny” (wydawany w latach 1946-1999) i „Trybuna Ludu” (1948-1990), czasopisma satyryczne – „Szpilki” (założone w roku 1935 m.in. przez Zbigniewa Mitznera, męża Larysy Zajączkowskiej, czyli Barbary Gordon) i „Krokodyl” (radzieckie), enerdowski motocykl IFA (BK 350 z roku 1953), Radio Wolna Europa (utworzone w roku 1949), (Mazurski) Uniwersytet Ludowy w Pasymiu (powstał w roku 1945, obejmował 700 godzinny kurs podstawowy dla Mazurów i Warmiaków, a także Ślązaków i rosyjskich filiponów).
Jak dla mnie książka ta jest zbyt rozwlekła i zbyt dużo w niej przemyśleń. Jednak jeśli chodzi o przybliżenie młodzieży pracy WOP-u, to uważam, że w czasach PRL-u spełniła swoje zadanie. Dla współczesnego czytelnika jest jednak zbyt archaiczna, a przez to raczej nudnawa.