Rajpert Stanisław – Strzały pod gwiazdami 231/2023

  • Autor: Rajpert Stanisław
  • Tytuł: Strzały pod gwiazdami
  • Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX
  • Seria: Biblioteczka Ziem Zachodnich
  • Rok wydania: 1964
  • Nakład: 20350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Mazurski problem, czyli historyczna paranoja: dla Niemców Polacy, a dla Polaków Niemcy

Obecnie chyba już nikt nie ma wątpliwości, że takie serie jak: „Biblioteczka Przygód Żołnierskich” i „Biblioteczka Ziem Zachodnich” powinny znaleźć się w uzupełnionym wydaniu klubowego katalogu „Serią po kryminałach”.

Z tej drugiej serii, jeszcze niedawno, zrecenzowanych było tylko 5 książek na około 50 w niej wydanych. Postanowiłem nadrobić te zaległości. Do chwili obecnej udało mi się zrecenzować już 5 innych, a kolejne czekają na to. Wiadomo, że by powstała recenzja, najpierw trzeba książkę dostać: kupić, pożyczyć lub znaleźć w budce z książkami vel bibliotece plenerowej alias punkcie BookStopu aka półce bookcrossingowej. Niestety, książek z serii BZZ nigdzie nie wypożyczymy, raczej nigdzie nie znajdziemy, a kupno często sprawia duże trudności, bo niektórych pozycji nie ma na aukcjach, inne mają ceny zaporowe, a jeszcze inne wystawione są jako jedyne o tym tytule i można z ich kupnem po prostu nie zdążyć. Jest jeszcze kolejny problem. Wiadomo, że część książek BBZ dzieje się w czasach powojennych, ale są i takie, których akcja toczy się w II RP lub podczas II WŚ. Niektóre książki mają tematykę kryminalno-sensacyjną, ale są też historyczne (w tym wojenne) lub obyczajowe. Z uwagi na to, że seria ta jest tylko w niewielkim stopniu opisana w internecie, to bywa tak, że nie wiadomo, która pozycja należy do kanonu Klubu MO-rd. Owszem, po niektórych tytułach i okładkach można się zorientować, które książki nie są „nasze”, ale tylko po niektórych. Dlatego postanowiłem nabywać takie książki z tej serii, o których mam choćby nikłe podejrzenie, że są kryminalno-sensacyjnymi. Nie raz i nie dwa się przy tym natnę i kupię jakąś „niekanoniczną”, ale i tak będę recenzował taką książkę (choć tylko w ramach mini-recenzji) po to, by było wiadomo, że nie należy ona do preferowanego przez nas gatunku.

O Stanisławie Rajpercie nic w internecie nie znalazłem. „Strzały pod gwiazdami” liczą 103 strony, a cena okładkowa to 5 zł.

Akcja toczy się dwutorowo: na Mazurach – we wsi Wilkasy i okolicach, w roku 1963 oraz w Prusach (mazurska wieś Jagodne), w Niemczech (Brema), a także w ZSRR i Polsce, w okresie lat: 1920 (czasy plebiscytu) -1945 (koniec wojny).

Książka już na wstępie mi się spodobała, a wstępem tym była okładka. Patrząc na nią dostrzegamy jakiegoś „typa” za kierownicą. Od razu widać, że jest to emerytowany hitlerowiec. Autor okładki, którym jest Tadeusz Niemirski, nie tylko wzorowo, ale wręcz wzorcowo narysował tego niemieckiego „typa”. Tak te „typy” musiały wyglądać i takimi na pewno straszono dzieci, że jak będą niegrzeczne to on je porwie.

W gospodzie we wsi Wilkasy, polski Mazur – Kurt Latoszek natchnął się na swojego znajomego, którego nie widział od 19 lat, a był nim herr Franz Grundmann … szef giżyckiego gestapo, którego poznał w roku 1944 w niezbyt miłych okolicznościach. Kiedy chciał go zatrzymać, tamten uciekł swoim „Mercedesem” potrącając nim Latoszka, na szczęście nie śmiertelnie. Na miejsce przybył miejscowy milicjant – kapral Błaszczyk, który telefonicznie powiadomił o zdarzeniu kapitana Niezgodę z Komendy Powiatowej MO. Ten zaś zarządził obławę na niemieckiego zbrodniarza. No i ruszyły w teren samochody i motocykle MO. Wśród biorących udział w pościgu byli też milicjanci z posterunku w Rynie: porucznik Wierny i szeregowy – nomem omen – Mazurek. „Wierny czuł jak pęd powietrza zrywa mu z głowy czapkę. Pasek wrzynał się w brodę (…) Wierny prowadził motocykl jedną ręką. [Drugą] rozpiął kaburę pistoletu”, a wszystko to w nocy i na maksymalnej prędkości.

Nie mniej ciekawym, a chyba nawet ciekawszym, jest wątek historii życia Latoszka z lat: 1920-1945, kiedy to jako dzieciak żył na mazurskiej wsi, potem jako młody mężczyzna pracował w Niemczech i tam został wcielony do Wehrmachtu, a wreszcie jako ten, który kończył wojnę po polskiej stronie.

Książka jest dość ciekawa i porusza niesłychanie smutną kwestię polskich Mazurów zamieszkałych na terenie Prus. Otóż Niemcy uważali ich – i słusznie – za Polaków, natomiast nasi i „radzieccy”, po wyzwoleniu, a raczej zdobyciu tych terenów uważali ich za Niemców i tak też ich traktowali, piętnując na każdym kroku. Uważam, że warto po nią sięgnąć.