Niziurski Edmund – Fałszywy trop 114/2023

  • Autor: Niziurski Edmund
  • Tytuł: Fałszywy trop
  • Wydawnictwo: Literatura
  • Rok wydania: 1998 (wyd. II)
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Chłopcy w krótkich majtkach, szpiedzy, osty i dziki, czyli alarm w kwadracie KS

Edmunda Nizurskiego (1925-2013) przedstawiać nie trzeba. Opowiadanie „Fałszywy trop” (z ilustracjami Bohdana Wróblewskiego) po raz pierwszy wydał on w roku 1962, w Wydawnictwie „Ruch”. W 1998 roku książka ta została wydana ponownie, ale po „liftingu”. Choć pierwszego wydania nie czytałem, to można przypuszczać, że najważniejszą zmianą było zastąpienie WOP-u Strażą Graniczną, a poza tym zmieniono tylko kilka innych drobiazgów: dawny (już) PGR, kasety video oraz helikopter „Huzar”.

Opowiadanie liczy 70 stron. Każda (!!!) z nich ma bardzo charakterystyczne ilustracje autorstwa Bohdana Butenko. Od razu z nich wiadomo, kto jest dobry, a kto zły, bo ci źli mają gęsty, kilkudniowy zarost. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

W pobliżu dawnego PGR-u w Żarnowie (wieś w północno-zachodniej Polsce, położona w pobliżu Zatoki Skoszewskiej należącej do Zalewu Szczecińskiego) harcerze rozbili obóz. Któregoś dnia drużynowy Szyrmer wraz ze swoim zastępem brał udział w podchodach. Chłopcy rozdzielili się – harcerz Karaszewicz poszedł jednym tropem, a Kuba Babas ps. Biszkopt wraz z Jęczykiem – drugim. Okazało się, że dwaj ostatni trafili na ślad, ale szpiegów – Łysego i Czarnego. Ci widząc zielone mundury, myśleli, że to „pogranicznicy” i strzelali w ich kierunku. Jednym z posiadanych przez nich pistoletów był Mauzer kal. 9 mm. Mężczyźni w pudełku po landrynach coś ukrywali. Jak się później okazało – poza kasetami magnetofonowymi i magnetowidowymi – była tam kopia ściśle tajnej dokumentacji technicznej pewnych elementów wyposażenia najnowocześniejszego polskiego helikoptera wojskowego „Huzar-99” (w czasie, gdy wydawano książkę, w realizacji był Strategiczny Program Rządowy „Huzar” dotyczący produkcji helikopterów). Bandyci pojmali i skrępowali chłopców. Wiedząc, że strzały przyciągną Straż Graniczną, postanowili – ze straszaka posiadanego przez Biszkopta i chusty harcerskiej – ułożyć fałszywy trop. Babas słysząc o tym, szybko schował coś do magazynka.

Tymczasem w strażnicy Straży Granicznej patrol złożył dowódcy – podporucznikowi Groźniakowi meldunek o strzałach i znalezieniu starszaka oraz niebieskiej chusty harcerskiej. Dowódca znalazł w magazynku straszaka zwinięty liść dębu, a w nim zieloną nitkę. Do pomocy w rozwiązaniu zagadki wezwał sierżanta Pieczabę, który – z uwagi na za zastępstwo chorego sierżanta Kozunia – nie spał już którąś noc z rzędu. Mimo tego, podporucznik oczekiwał od niego „błyskotliwości umysłu”. Pieczaba tylko trzasnął obcasami, kazał „służbowemu” (pewnie „dyżurny”) wylać sobie na głowę trzy wiadra wody, skupił się i zaczął masować czaszkę. Potem oświadczył, jakie ma podejrzenia, a prawie w całości były one zgodne z rzeczywistością. Doszedł też do wniosku, że całe zdarzenie miało miejsce w kwadracie KS, bo tylko tam rosną dęby. Groźniak zarządził alarm, a „pogranicznicy” z psem (Pieczaba na … koniu) ruszyli w teren. Przestępcy zaś, zabierając chłopców ze sobą, planowali ukryć się w starych wrakach na brzegu, by tam oczekiwać dobicia do brzegu łódki – spuszczonej ze statku mającego po zmroku zakotwiczyć na płyciźnie – która miała ich zabrać na pokład. Plany te zostały jednak pokrzyżowane …

Książka jest po prostu świetna. Mimo występowania w niej formacji Straży Granicznej, wszystko pozostałe, a więc tematyka, styl pisarski oraz intryga to typowe peerelowskie harcersko-szpiegowskie opowiadanie dla młodzieży. W fabułę doskonale zostały wpisane proste i śmieszne rysunki, które umieszczone na dole stron są kontynuacją ostatni zdań na każdej stronie. Książkę szczerze polecam starszym czytelnikom oraz ich wnukom, bo żeby ją należycie docenić trzeba być jej czytelnikiem „z przeszłości”, albo czytelnikiem, przed którym dopiero cała przyszłość.