- Autor: Neugebauer Zbigniew
- Tytuł: Faworyt nr 4
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą (tom 67)
- Rok wydania: 2015
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
Końska dawka trucizny i końskie zdrowie dżokeja
Zbigniew Neugebauer jest autorem m.in. „Czternastu spod Werhraty” (KBW kontra UPA) oraz wydanych w „Serii z Warszawą”: „Chodzimy polnymi ścieżkami”, „Alarm w Instytucie” i „Faworyt nr 4”. To ostanie opowiadanie – liczące 59 stron – drukowane było w roku 1961 w „Ekspressie Wieczornym”.
Akcja toczy się w Warszawie nie wcześniej niż w sierpniu 1960 roku.
Na Torze Służewieckim rozgrywano kilka gonitw, a wśród nich – jako gonitwę nr 5 – „Derby” o tytuł najlepszego trzylatka, w którym „bitym”, czy też „murowanym” faworytem był koń nr 4 tj. „Neptun”. Poza kibicami, na terenie kompleksu, były też osoby występujące służbowo, choć po cywilnemu: kapitan Wojnar – kierownik wydziału śledczego, jego prawa ręka – sierżant Leśniak oraz wywiadowcy polujący na nielegalnych bukmacherów, a także redaktor Kowalski z poczytnego warszawskiego dziennika, szukający jakiegoś sensacyjnego materiału na trzy szpalty swojej gazety.
W czasie trwania „Derby”, dżokej Oremek dosiadający „Neptuna” znajdującego się oczywiście na czele stawki, na niedługo przed metą spadł z konia, nie ukończył wyścigu i został zabrany na noszach. Okazało się, że w jego ciele tkwił śrut z wiatrówki. Niezwłocznie podjęte czynności milicyjne doprowadziły do ustalenia miejsca skąd strzelano. Znaleziono tam puste pudełko po papierosach „Wrocławskich”. Okazało się, że pocisk pokryty był substancją powodującą natychmiastowe osłabienie organizmu. Pierwszym podejrzanym stał się – wcześniej karnie odsunięty od tych zawodów – dżokej Zatoń. To jego ślady linii papilarnych znaleziono na pudełku po papierosach i to z posiadanej przez niego w domu wiatrówki oddano strzał. Wszystko to jednak było zbyt piękne i proste, by było prawdziwe, tym bardziej, że Zatoń miał wiarygodne alibi. To, że pił wódkę w restauracji „Smakosz” wraz z dwoma kolegami nie ulegało wątpliwości. Pytanie było tylko, czy faktycznie się upił? „Wypili trzy ćwiartki i po setce likieru. Jak znam braci Polaków, to ćwiartka pod dobrą zagrychę z nóg ich nie zwala”. Prowadzonemu dochodzeniu nadano kryptonim „Faworyt”. Podejrzenie padło również na inne osoby: bukmachera Wacusia Kafarę, cwaniaka Józusia Knapika i jego kobietę o „pszenno-razowej urodzie” – Stefę Wieczorek, a także –na zwanego „Szefem” – Stefana Dąbskiego. Milicjanci podejrzewali, że zdarzenie miało miejsce w związku z ustawianiem zakładów na wygrane.
Wkrótce grono podejrzanych zmalało, gdyż w rowie przy Szosie Wilanowskiej znaleziono zwłoki Józusia. Trzy kilometry dalej lotny patrol Kompanii Ruchu ujawnił porzuconą „Dekawkę”, bez choćby kropli benzyny w baku, ale za to ze śladami krwi w środku.
Kto strzelał do Oremka? Kto zabił Knapika? Co jeszcze wydarzyło się w sprawie?
Opowiadanie jest bardzo przeciętne, ale czegóż więcej oczekiwać od wczesnej powieści milicyjnej. Paradoksalnie – nie żałuję, że po nie sięgnąłem. Ale jakie opowiadanie, taka i niestety recenzja – byle jaka .
Motoryzacyjne PRL-ogizmy: Przedsiębiorstwo „Motozbyt” (w roku 1974 przemianowane na „Polmozbyt”), milicyjny gazik (GAZ-69), „Opel” (model 59), „Dekawka” (niemiecki „DKW”, nazywany też „Dykta, Klej i Woda”).