- Autor: Miecugow Bruno
- Tytuł: Morderstwo w „Arce Noego”
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1962
- Recenzent: Rafał Figiel
Danie bez ani jednego milicjanta
Brunona Miecugowa kojarzyłem do tej pory jedynie z kabaretu „Jama Michalika” i prowadzonego przez niego w latach osiemdziesiątych telewizyjnego cyklu satyrycznego „Duchy polskie”. Okazuje się, że jest on także autorem całkiem zgrabnie napisanej powieści kryminalnej p.t. „Morderstwo w „Arce Noego””, wydanej przez „Iskry” w serii „Klub srebrnego klucza”.
„Morderstwo…” to klasyczny kryminał w stylu anglosaskim, którego nie powstydziłby się nasz krajowy mistrz tego gatunku Joe Alex. Mamy tu zbrodnię dokonaną na odciętej od świata wyspie (tytułowej „arce”), starannie zaplanowaną, wręcz wystudiowaną przez mordercę, na wzór skomplikowanego zadania szachowego. Okazuje się jednak, że perfekcja jest przekleństwem geniuszy, a lepsze jest wrogiem dobrego, toteż sprawa zostaje ostatecznie wyjaśniona przez sympatycznego i (a jakże!) genialnego detektywa, zbrodnia zostaje ukarana a mordercą jest…
Ponieważ recenzentowi życie miłe, nie zdradzę oczywiście tego ostatniego, natomiast spieszę z zapewnieniem, że miłośnik kryminału pisanego w stylu Agaty Christie może czuć się ukontentowany – zgrabna zagadka w wąskim kręgu podejrzanych, brak wątku sensacyjnego, salon w którym śledczy na koniec powieści zbiera towarzystwo, żeby logicznymi argumentami osaczyć i wskazać mordercę (choć sprawiedliwie przyznać trzeba, że oprócz czystej logiki nasz detektyw, żeby przyspieszyć tok sprawy ucieka się także do pomocy pewnych sztuczek psychologicznych), są także uczciwie podane informacje, które pozwalają czytelnikowi zmierzyć się samodzielnie z tajemnicą. Nad czym należy ubolewać, to w zasadzie tylko nad faktem, że to jedyny kryminał Miecugowa, nie ukrywam, że z chęcią przeczytałbym coś jeszcze. Miłośnik powieści milicyjnej tym razem musi obejść się smakiem, bowiem nie ma tu ani grama milicji i jej metod śledczych, nie kradnie się mięsa z peesesu ani nie handluje pokątnie dolarami, w zamian otrzymujemy ekscentrycznego miliardera, na którego życie dybie tajemniczy zamachowiec, fraucymer pięknych kobiet, dobre cygara i trunki no i w ogóle cały ten anglosaski sztafaż, po który tak chętnie sięgał w dobie Polski Ludowej czytelnik, pragnący odpocząć od siermiężnej socjalistycznej rzeczywistości. Serdecznie polecam.