Margaret Todd – Numerator 450/2023

  • Autor: Margaret Todd
  • Tytuł: Numerator
  • Wydawnictwo: Replika
  • Rok wydania: 2008
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Kryminał bez myszki, ale z kluczem

Już słyszę te głosy oburzenia biegnące ze środowiska naszych klubowych konserwatystów, którzy widząc obce nazwisko autora i nie tak dawny rok wydania książki, zadają mi tylko jedno pytanie: „Dlaczego znowu coś nie milicyjnego?”. A że zgodnie z prawem obowiązującym już w starożytnym Rzymie, że aby wydać wyrok należy wysłuchać obu stron, czas na moją obronę.

Margaret Todd to pseudonim literacki polskiej pisarki – Małgorzaty Kondas (ur. 1940), autorki – jeszcze w czasach PRL-u – kryminału milicyjnego pt. „Kocham ryzyko” (napisany w roku 1978, a wydany 8 lat później), z której warsztatem literackim, ale z postpeerelowskiej już rzeczywistości, warto byłoby się zapoznać. Na warsztat ten – ale biorąc pod uwagę same kryminały – składają się trzy książki: „Mój pierwszy milion” (2006), „Numerator” (2008) i „Lekcja pokera” (2012). „Dlatego!”

Recenzowana powieść ukończona została przez autorkę w dniu 7 września 2007 roku, liczy 187 stron, a jej cena okładkowa to 25,90 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w Warszawie, a przez chwilę w Sopocie, w roku 2007 (wymieniony w książce Pałac Kultury i Nauki ma 52 lata).

„Popularny talk-show wziął na warsztat blondynki. Prezenterka próbowała znaleźć odpowiedź na nurtujące jej fanów pytanie: dlaczego mężczyźni nie darzą blondynek należytym szacunkiem. Wynurzenia dwudziestolatki chwalącej się, że miała w swoim krótkim życiu piętnastu kochanków, nikomu nie podsunęły rozwiązania zagadki związanej z brakiem szacunku”. Oglądający ten program, w czasie wizyty u dentysty, prokurator Boruta (prowadzący aktualnie sprawę jeszcze z czasów PRL, o kryptonimie „Liczbiarz”, dotyczącą porwań i wymuszeń, w które „umoczeni” byli funkcjonariusze SB) zaczął zastanawiać się nad otaczającą go rzeczywistością. „Teraz chyba wypada być ordynarnym. Tępe twarze „postępowej” publiczności wyrażały tylko jedne marzenie: pokazać się w telewizji. Cena nie gra roli. (…) A swoją drogą, pomyślał, skąd to się wzięło? Dawniej chamstwo przypisywał wymogom ustrojowym. A tu masz, po zdezaktualizowaniu komunizmu rozpleniło się jeszcze bardziej, jakby zabrakło jakichkolwiek hamulców”. W niedługo po emisji programu, prowadząca go – Olga Szmajda, nagle straciła przytomność i zmarła. Działo się to w czasie, gdy pracowała już nad nowym odcinkiem talk-show, w którym osoby skazane za najcięższe przewinienia chwaliły się swoimi czynami przed publicznością w studiu. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zawał, choć miał przy tym jakieś wątpliwości. Ze strony policji śledztwem zajął się komisarz Grzegorz „Greg” Gregorczyk z Komendy Stołecznej, a ze strony prokuratury – … Boruta. Okazało się, że denatka miała przylepioną do żakietu karteczkę z napisem „4/13”, a zza przepierzenia zniknął jej kubek z kawą. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci był zawał, ale spowodowało go prawdopodobnie przedawkowanie amfetaminy.

W Pałacu Mostowskich „Greg” włączył do sprawy swoich podwładnych – Dominikę oraz Marcina („Wstąpił do policji, bo to był najbardziej oczywisty sposób walki ze złem (…) Jego koledzy po skończeniu prawa usiłowali dostać się do palestry. On wybrał policję, co wszyscy uznali za mało ambitne”).

„Posłanka Brygida Redman brylowała na spotkaniu z wyborcami (…) – Niczym nie uprawnione jest łączenie dostępności przekazów o treściach erotycznych, nazywanych zaraz przesadnie pornografią, z zachowaniem kilku chłopców, których żarty wykroczyły poza to, co starsze pokolenie uważa za właściwe” [„żart” dotyczył publicznego, zbiorowego zgwałcenia w szkole koleżanki z klasy, która po zdarzeniu odebrała sobie życie]. Wracając ze spotkania swoim samochodem, przez niewłaściwe zachowanie na drodze rowerzysty, czołowo zderzyła się z TIR-em ginąc na miejscu. Policja nie znalazła niczego, co mogłoby sugerować celowe działanie. Jednak u posłanki, popierającej marsze równości, natrafiono na karteczkę z napisem „3/13”.

Wkrótce policjanci odnaleźli karteczkę z napisem „1/13”. Znaleziono ją w depozycie należącym do rowerzysty – Bogusława Lindera, rencisty, a wcześniej pracownika resortu Spraw Wewnętrznych, chętnie zapraszającego dzieci do swojego mieszkania, który zginął w wypadku mającym miejsce wcześniej niż zgony tamtych kobiet. Wszystkim tym trzem sprawom nadano kryptonim „Numerator”.

W niedługo potem zabito Henryka „Kwaska” Kwaśniewskiego. Był on organizatorem porno-koncertu w Sali Kongresowej – „Pierwszą część zakończyła Dzidzia-Piernik. Szczebiotliwym głosikiem opowiedziała kilka dobrze znanych dowcipów, akcentując z lubością ordynarne słowa. Żegnano ją niemalże owacją na stojąco (…) Ona i taka piosenkarka o ładnym głosie. Obydwie wychwalały Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego”. Do drugiej części – przeznaczonej wyłącznie dla dorosłych, w której miała być zbiorowa scena erotyczna – już nie doszło. Organizator zapowiadając ją zasłabł, padł na deski i już się nie podniósł. Sekcja zwłok wykazała, że zginął od dużej dawki heroiny wstrzykniętej mu w plecy. Znaleziono przy nim karteczkę z napisem „5/13”. Warto dodać, że Kwaśniewski był kiedyś Igorem Gadzińczukiem ps. … „Numerek”, „bardzo przyzwoitym ubekiem miłującym porządek wprowadzony stanem wojennym. W ramach tych porządków wykończył paru ludzi. Miał nawet proces, ale niczego mu nie udowodniono”. „Był skazany za gwałt i zabójstwo. W stanie wojennym wyszedł z więzienia po odbyciu dwóch lat kary i wstąpił do ZOMO. Zmieniono mu nazwisko, a on dal się poznać jako gorliwy funkcjonariusz” [w mojej ocenie te dwa ostatnie cytaty, trochę się ze sobą kłócą].

Oczywiście, w całej tej sprawie, nie był to ostatni numerek. Ile ich będzie, czy pojawi się „13/13”, czy odnajdzie się „2/13”, kto jeszcze padnie ofiarą „Numeratora” – tego już nie zdradzę.

Czy sprawcą jest Jakub Szmajda (mąż zamordowanej), Hubert Hutnicki (mieszkaniec Niemiec z wizytą w Polsce), Grażyna Dobracka (miła staruszka), młodociany Filip Kosiński, doktor Leśniewski, a może któraś z dziewczyn: Karolina, Sara, Ania, Miriam, Sandra lub „Ostra”? Odpowiedź na to pytanie jest złożona i to podwójnie!

Świat Margarety Todd jest już zupełnie inny niż Małgorzaty Kondas: przede wszystkim mamy w nim nowy ustrój, zamiast MO – Policję, a do tego w gratisie takie gadżety jak komórki, internety, gry komputerowe, itd. Jednak Margaret nie zapomniała o tym, jak jeszcze była Małgorzatą, Stąd wspominki o stanie wojennym, towarzyszu-generale, ubekach, ZOMO i przestępstwach z lat 80. „Numerator” to książka z kluczem, w której nie ma przypadkowych nazwisk, czy pseudonimów. „Skojarzenia to przekleństwo, wiec możemy dziś dać głowę, jakiekolwiek podobieństwo było czysto przypadkowe!” („Polskie Zoo”). By ją w pełni odczytać, trzeba pogrzebać w historii, poszperać w internecie, dopytać ludzi. Powieść w mojej ocenie jest ciekawa. Kończy się w stylu Agathy Christie, zebraniem z udziałem prokuratora, policjantów i osób „zamieszanych”, tyradą tego pierwszego i wskazaniem przez niego … kogo trzeba. Tym, co wzbudziło we mnie prawdziwy zachwyt jest niesamowite splątanie więzów łączących poszczególne osoby tego „dramatu”, ujawnianych powoli, stopniowo, ale w sumie tak licznych, że trzeba być niesamowicie skoncentrowanym, by w tym wszystkim się połapać. Autorka mogłaby – piszę to z całą odpowiedzialnością – pisać scenariusze do seriali telewizyjnych z gatunku telenowela – „tasiemiec”.

Cytaty:
– „Dawniej mówiłam wierząca, ale niepraktykująca (…) [Teraz] większość z nas należy do praktykujących, ale niewierzących!”
– „Nie tyle sama gazeta jest do kupienia, co tytuł. – A jak to różnica? – Zasadnicza. Gazetę kupuje się z redakcją, a tytuł po to, żeby redakcję wypieprzyć”
– „Widzieliście ten ostatni polski film? Tytuł kojarzy się z Wyspiańskim (…) Twórca filmu musi nas wszystkich szczerze nienawidzić albo … Albo uwielbiać szambo”
– „Był taki francuski pisarz, autor wielu kryminałów (…) nazywał się Simenon. Wymyślał przeróżne intrygi, ale jego dzielny detektyw Maigret zawsze zaczynał przesłuchania od mordercy. – Skąd od początku wiedział, kto nim był? – Nie wiedział, ale autor wiedział i nigdy nie wpadł na pomysł, żeby zmienić kolejność. Winowajcą zawsze i niezmiennie okazywał się pierwszy z listy przesłuchiwanych. – I pomimo to ludzie czytali jego książki? – Mnie też to zawsze dziwiło, ale takie są fakty.” [zawsze?!!!, sprawa wymaga dogłębnych badań lub autorytatywnego stwierdzenia ze strony klubowego eksperta od komisarza Maigreta – Mariusza M.]
– „Aby zaistnieć na rynku wydawniczym współczesny autor musi spełniać dwa kryteria: umieć pisać i lubować się we wszystkim, co obrzydliwe (…) Obecnie przecież ceni się tylko to, co wulgarne, głupie, pazerne. Zachwyt ohydą zdaje się być powszechny”
– „Współczesne ambitne kino polskie(…) Nikt chyba nie analizuje postaw bohaterów, bo gdyby to zrobił mógłby dojść do przerażających wniosków. Z gnoju ucieczki nie ma, można jedynie zaprosić wszystkich pozostałych do wspólnej kąpieli, co twórcom filmów może się udaje”
– „Pisarze, podobnie jak i nie-pisarze, dzielą się na takich, którzy komplikują najprostsze sprawy i takich, którzy potrafią skomplikowane sprawy przedstawiać w sposób przystępny. Osobiście cenię sobie tych drugich. Ale uznaniem krytyki częściej cieszą się ci pierwsi”
– „Wiesz jak najlepiej odróżnić płeć małolata? – Po butach? – Już nie. Jedynie po dżinsach. Chłopak nosi o dwa numery za duże, a dziewczyna za małe”.
Ps. Pani Małgosiu, zgadzam się w zupełności z Pani poglądami zawartymi w tej książce, wywodzącymi się z dawnej, choć wcale nie tak zupełnie starej, dobrej szkoły wychowania, zachowania i życia, tak bardzo dziś niepopularnej, wykpiwanej i ośmieszanej, ale zaprawdę szlachetnej, wartościowej i pełnej szacunku dla siebie oraz drugiego człowieka. A że odnośnie głoszenia słowem i życiem takich wartości, odpowiadają nam: „OK, Boomer!”, to już naprawdę nie nasz problem. Życzę Pani długich i spokojnych lat życia, sobie – by recenzja ta do Pani jakoś dotarła, a Klubowiczom – przyjemności z czytania Pani książek.