- Autor: Luc Orient (Greg)
- Tytuł: 24 godziny dla Ziemi / SOS dla planety (24 Heures pour la planete Terre)
- Wydawnictwo: Taurus Media
- Seria: Luc Orient – wydanie zbiorcze (tom 3)
- Rok wydania: 2019
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
Zachodni sensacyjny kryminał science-fiction drukowany w PRL w gazecie „Świat Młodych”
„Luc Orient” to belgijska (francuskojęzyczna) seria komiksowa autorstwa duetu: Greg – właściwie Michel Regnier (scenariusz) – Eddy Paape (rysunki), wydawana w latach: 1967-1994 w czasopiśmie komiksowym „Tintin” oraz wydawnictwie „Le Lombard”. W sumie ukazało się 18 części.
Komiks „24 godziny dla Ziemi” (44 plansze) – część 9 serii – publikowano w magazynie „Tintin” od numeru 52/1972 (26 grudnia 1972r.) do numeru 11/1973 (13 marca 1973r.), a jako samodzielny komiks wydano w roku 1975. W Polsce po raz pierwszy ukazał się w gazecie „Świat Młodych” (tylko 28 wybranych i częściowo zmienionych plansz) pod tytułem „SOS dla planety” w okresie od września do października roku 1982 (wydrukowany był na bardzo kiepskim papierze). Po raz drugi wydany został – 37 lat później – właśnie w trzecim tomie wydania zbiorczego przygód Luca Orienta (tym razem wszystkie plansze, na bardzo dobrym papierze).
Akcja toczy się w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych i miejscu niemożliwym do zidentyfikowania. Kiedy? Komiks powstał w roku 1972, a akcja rozgrywa się w przyszłości. Jednak sądząc po ubiorach, stylu życia, używanych przedmiotach i pojazdach oraz braku nowych (ziemskich) technologii, jest to przyszłość bardzo nieodległa.
Eurocristal 1 (położone w Szwajcarii?) to najnowocześniejsze ziemskie laboratorium eksperymentalne. Kierował nim profesor Hugo Kala, jego człowiekiem do zadań specjalnych był Amerykanin Luc Orient, a asystentką panna Lora.
Do stacji telewizyjnych i agencji prasowych wpłynęło ostrzeżenie osoby podpisującej się jako „Niszczyciel” o zaplanowanym przez niego „skromnym ataku pokazowym”. W niedługo potem powiadomił, że celem będzie jakiś obiekt na drodze pomiędzy Salzburgiem i Halbkirche. Na trasie tej stał wysoki most biegnący nad górskim jeziorem. W czasie, kiedy przejeżdżała nim ciężarówka, most po prostu rozsypał się. Ani z niego, ani z ciężarówki nic nie pozostało. Co ciekawe, ciała obu kierowców zachowały się i zostały wyłowione z jeziora. Kala wraz z Orientem niezwłocznie udali się helikopterem na miejsce zdarzenia, oddalone tylko o 100 km od ich siedziby. Na miejscu była już policja i płetwonurkowie. Luc – w rozmowie z mężczyznami pracującymi nieopodal przy wyrębie – dowiedział się, że wcześniej o balustradę mostu zaczepiony był czerwony balonik. Po krótkich poszukiwaniach odnalazł jego resztki i zabrał ze sobą. W drodze powrotnej, na częstotliwości radiostacji helikoptera, skontaktował się z profesorem mężczyzna posługujący się pseudonimem „Niszczyciel” . Oświadczył, że domaga się zorganizowania międzynarodowego szczytu z udziałem wskazanych państw. Szczyt taki został zorganizowany w Nowym Jorku. Wystąpił na nim Kala, który poinformował, że – jak wynika z badań próbek pobranych na miejscu zdarzenia – do ataku wykorzystano wszystkożerne bakterie, zupełnie niespotykane w znanych klasyfikacjach. Tymczasem jeden z najlepszych naukowców Eurocristalu – Sullivan – znalazł środek niszczący te bakterie i w błyskawicznym tempie skonstruował miotacze tej substancji. „Niszczyciel” przekazał wreszcie swoje ultimatum: rozbrojenie nuklearne, całkowite zawieszenie wydobycia ropy, stworzenie wspólnej waluty światowej i umiędzynarodowienie przemysłu. Na przebywającego w Nowym Jorku Luca usiłowano dokonać zamachu, przy wykorzystaniu jakiegoś nieznanego ręcznego emitera. Jednak zamachowca (jak się później okazało miał na imię Tranjwoll) zabił, a właściwie zdezintegrował, inny mężczyzna (Rojkor) przy użyciu broni tego samego typu. Luc nabrał podejrzeń, że ludzie ci byli … kosmitami. W jakiś czas potem z Orientem skontaktował się Rojkor, który potwierdził to przypuszczenie. Poinformował go, że on, Tranjwoll, Okjorr czyli „Niszczyciel” i jego podopieczny – Shkawahu, przybyli na ziemię „Magnetyczną strzałą” ze stacji Udra Zjednoczonych Planet Trementhawahu, aby rasę ludzką wcielić do ich świata. Jednak po dziesięciu miesiącach spędzonych nad badaniem Ziemian, Okjorr stwierdził, że ludzie nie są godni tego zaszczytu. Kosmita pokazał Orientowi cel kolejnego ataku. Była to nowojorska Statua Wolności, do której przyczepiony był … czerwony balonik. Rozpoczął się wyścig z czasem.
Czy uda się ochronić Statuę przed zniszczeniem? Czym jest wynaleziona substancja i czy zatrzyma działanie bakterii? Co będzie celem kolejnego ataku? Czy uda się znaleźć „terrorystę” i powstrzymać go? Jaki będzie wynik konfrontacji ludzi z kosmitami?
Komiks, gdy ukazał się w „Świecie Młodych” zrobił furorę. Czegoś takiego do tej pory nie było. Stworzony został z rozmachem, jego fabuła była niespotykana, a rysunki – bardzo realistyczne i szczegółowe – wyśmienite. Również połączenie gatunków (sf z kryminałem/sensacją) robiło ciekawe wrażenie. Główny bohater – Luc Orient, był postacią nieskazitelną, imponującą polotem i odwagą. Rzeczywisty wygląd kosmitów fascynował czytelnika, a wygląd „Niszczyciela” ukazywany był stopniowo. W komiksie nie było epatowania przemocą, wulgaryzmami, czy erotyzmem, co w dzisiejszych czasach coraz trudniej sobie wyobrazić. Jednak by w pełni zrozumieć całą historię należało oczywiście zapoznać się ze wszystkimi planszami, a nie tylko tymi, które opublikował „ŚW” (niektóre inne zagraniczne komiksy publikowane w tej gazecie również były okrojone, czasami niezbyt umiejętnie).
Komiks ten uważam za najlepszy, jakie w dzieciństwie przeczytałem. Wydaje mi się, że – w odróżnieniu ode mnie – wcale się nie zestarzał. Jest on wzorcowym reprezentantem nurtu, który nazywam „fantastyką romantyczną” (określenie zbliżone do space opera), nurtu, który nikogo nie demoralizował, nie obrażał, nikomu nie robił wody z mózgu, nie zawierał niebezpiecznych podtekstów, „wycieczek” politycznych czy religijnych, czy wreszcie nie był manifestacją najskrytszych i najbardziej osobistych myśli autorów, którymi „uszczęśliwialiby” czytelników.