Kurpis Witold – Telefon 777 386/2024

  • Autor: Kurpis Witold
  • Tytuł: Telefon 777
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Sensacje 20 Wieku
  • Rok wydania: 1973
  • Nakład: 58336
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Do MO – 997, do Volkspolizei – 110, a do Scotland Yardu – 777

Witold Kurpis jest autorem kilku książek historycznych (m.in. „FBI”). „Telefon 777” wydany został w bardzo znanej i popularnej serii „Sensacje 20 [XX] wieku” („mówią ludzie i fakty o wydarzeniach, które pasjonowały cały świat” – „nauka, technika, tajna dyplomacja, wojna, klęski żywiołowe”). Książka liczy 197 stron, a jej cena okładkowa to 6 zł.

Opowiadania ona historię powstania i działalności angielskiej policji kryminalnej, czyli „Scotland Yardu”, a także wcześniejsze formacje straży publicznej, które oficjalnie „zadebiutowały” w Anglii już w roku 1285. Nazwa „policja” pojawiła się pod koniec wieku XVIII. Pierwsze biuro konstablów mieściło się w Londynie przy Bow Street, a pierwszym ich zawodowym oddziałem byli tzw. „gońcy z Bow Street”. Z działalnością konstablów związani byli: sędziowie pokoju, którym konstable podlegali, publiczni informatorzy, koronerzy oraz tzw. „łapacze” złodziei (cywilni obywatele angażujący się w zatrzymywanie złodziei). W 1842 roku powołano pierwszą grupę zawodowych tajnych detektywów. Urzędowali oni w trzech niewielkich pokojach w budynku zwanym „Scotland Yard”, który był kiedyś jedną z rezydencji rodziny królewskiej (w 1885 roku zostali przeniesieni do tzw. Nowego Scotland Yardu na wybrzeżu Tamizy). Warto wiedzieć, że początkowo policjanci nazywali byli „peelers”, czyli ludzie ministra Roberta Peela, albo też łupieżcy (od „peel” – obłupywać), później „coppers” („miedziaki”) i wreszcie „bobbies” („berciki”, „robusie”).

W książce opisani są pierwsi oraz najważniejsi szefowie londyńskiej policji, a także przytoczone dokumenty regulujące jej pracę. „Podstawowym zadaniem policji (…) jest zapobieganie przestępstwom. Dopiero celem dalszym jest ich wykrywanie i represje. Ochrona mienia i życia ludzkiego [*], utrzymanie ładu publicznego oraz minimum przestępczości – oto jedyny sprawdzian sukcesu policji” [(*) – zadziwiająca kolejność: ochrona ludzkiego życia (a gdzie zdrowie?!) jest wymieniona na drugim miejscu – po ochronie mienia, ale znając ówczesne tamtejsze prawo karne, nie zmieniane od wieków, nie powinno to dziwić, bo przestępstwa przeciwko mieniu były zawsze najwyżej karane, np. za przypalanie żelazkiem dziecka przez matkę kara wynosiła 14 pensów lub 2 miesiące aresztu, a za kradzież z kieszeni chusteczki do nosa (o wartości 1 szylinga) groziła kara śmierci.

Z książki możemy dowiedzieć się, na czym polegało oszustwo metodą „whisky-woda” oraz włamanie metodą „Rififi”, czym w więzieniach był „młyn dyscypliny”, o tym, że w Londynie pod koniec XIX i w całym XX wieku na każdych 450 mieszkańców przypadać musiał 1 policjant, jaka była taktyka walki z tłumem (opracowana w roku 1888), dlaczego wysokie, sztywne cylindry noszone pierwotnie w służbie (wprowadzone w roku 1834) musiały wytrzymywać … ciężar policjanta, który go nosił. Dowiadujemy się też, że pierwszą powieścią policyjną było dzieło Karola Dickensa pt. „Bleak House” („Samotnia”), najobszerniejsza z książek tego autora, opublikowana w prasie w latach: 1852-1853, wydana w „Czytelniku” w roku 1975, licząca 1049 stron, której bohaterem jest inspektor Bucket – oficer wywiadowczy i śledczy Scotland Yardu; że na pasku umundurowanego policjanta nigdy nie było broni palnej, nie zawsze musiała być pałka, ale koniecznie – latarka (z uwagi na częste mgły).

Mnie najbardziej zaciekawiły działania tajnej komórki SY – Special Branch, przed i w trakcie II WŚ, w tym walki z V kolumną (przypomniała mi się książka Agathy Christie – „Piąta kolumna działa” wydana w roku 1941, w Polsce – pod tym tytułem – wydana została w roku 1947, bardziej jednak znana jest jako „N czy M”) powstałą na gruzach Brytyjskiego Związku Faszystów, którego „fuehrerem” był sir Oswald Mosley (tematu brytyjskiego ruchu faszystowskiego przed II WŚ do tej pory nie znałem). Ta właśnie V kolumna – odpowiadająca przede wszystkim za sabotaż – wykorzystywana była przez niemiecką SD i Abwehrę do montowania na Wyspach Brytyjskich dywersyjno-szpiegowskiej sieci na wypadek wojny. Special Branch Scotland Yard ściśle współpracowała z Secret Service i MI 5.

Dużą zaletą „Telefonu 777” jest opis kilku ciekawych spraw prowadzonych przez SY. Najbardziej przypadły mi do gustu dwie. Pierwsza z nich to kradzież z National Gallery w Londynie – w roku 1961 – wielkiego portretu księcia Wellingtona, pochodzącego z roku 1812, autorstwa de Goyi, jednego z najczęściej reprodukowanych w Wielkiej Brytanii obrazu. Drugą zaś jest „napad stulecia” z roku 1963, na wagon pocztowy na trasie: Glasgow-Londyn, w którym przewożono wycofywane z obiegu banknoty, ale jeszcze nie przedziurkowane, a więc wciąż ważne. Sprawa ta jest świetnie opisana i relację z niej czytało mi się rewelacyjnie.

Podsumowując: książka jest całkiem niezła, autor ładnie – choć czasami nie chronologicznie – przedstawił w niej swoje tematy, regularnie wzbogacając je ciekawostkami. Choć od czasu jej ukazania się minęło właśnie 50 lat i opisany w niej Scotland Yard jest teraz już zupełnie inny, to jednak w latach 70. pozycja ta powinna być dość atrakcyjna dla czytelników. A i teraz – jako książka historyczna – warta jest uwagi.