Kot Anna – Człowiek, którego nie ma 332/2023

  • Autor: Kot Anna
  • Tytuł: Człowiek, którego nie ma (Spotkanie w Białołęce)
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Ekspres Reporterów (1/84)
  • Rok wydania: 1984
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Nieletni : z Koła na Ciupagi

W sumie w latach 1976-1990 ukazały się 153 tomy Ekspresu Reporterów. W każdym z nich – jako trzeci z kolei – zamieszczony był reportaż kryminalny, a razem tworzą one bardzo ciekawy i rozległy tematycznie zbiór. Recenzowany reportaż liczy 45 stron.

„Człowiek, którego nie ma” to nie historia jakiegoś przestępstwa, ale człowieka, który przestępstwa popełnił. Człowieka, który nie wykorzystał danej mu szansy, który nie umiał zdusić w sobie „zewu natury”, który nie uwierzył w swoje szczęście. Z takim właśnie człowiekiem przeprowadziła autorka – w roku 1983 – kilka rozmów w warszawskiej Białołęce, a raczej na Białołęce, w jednym z najbardziej znanych w Polsce aresztów śledczych, mieszczącym się przy ul. Ciupagi 1 (oddany do użytku został w roku 1962).

Dariusz G. (lat 17) od urodzenia wychowywał się w pijackiej melinie, w jednym z mieszkań w starej kamienicy z podwórkiem-studnią, na dalekim Targówku w Warszawie. Oficjalne wychowywała go matka (alkoholiczka), a faktycznie babcia, ojca zaś nie znał. W roku 1972, w wieku sześciu lat, trafił do Domu Dziecka nr 3 na Kole (ul. Dalibora 1, funkcjonował tam w latach: 1957-2016) , a jego matka została pozbawiona praw rodzicielskich. Kiedyś w DD pojawiło się małżeństwo – Krystyna i Marian G., którzy zabierali Darka na weekendy na działkę w Magdalence. Któregoś dnia chłopak poprosił ich, aby nie odwozili go do placówki, że chciałby ze szkoły wracać do prawdziwego domu, a nie do domu dziecka i zapytał, czy mógłby zostać u nich na stałe. Państwo G. adoptowali siedmiolatka.

Darek był ciepłym i czułym dzieckiem. Pierwsze kłopoty, jakie się pojawiły z jego strony, to były duże trudności z nauką. Chłopak słabo mówił, źle czytał i pisał. W Poradni Wychowawczo-Zawodowej psycholog stwierdził, że jest on dyslektykiem. W czwartej klasie zaczął kłamać odnośnie tego, co się działo w szkole i podrabiać oceny, a także uciekać z lekcji. W wieku lat 12 po raz pierwszy uciekł z domu. W szkole zaczął się też źle zachowywać – bił uczniów i nie słuchał nauczycieli. Z| domu począł wynosić drobne kwoty pieniędzy. Jego zachowanie doprowadziło matkę do nerwicy, a ojca do choroby serca.

Kiedy udało mu się jakoś (z samymi trójkami) skończyć podstawówkę, poszedł do Liceum Zawodowego przy ul. Kasprzaka 19/21 na Woli. Tam najpierw opuszczał pojedyncze godziny, a potem całymi tygodniami nie był obecny i w szkole, i w domu. Kiedy zaczął spraszać do domu swoje towarzystwo, pijące i palące, jego rodzice po raz pierwszy w życiu bliżej zetknęli się z tzw. marginesem społecznym. Wybryki syna tłumaczyli sobie jako ujawniające się w okresie dojrzewania obciążenia genetyczne po biologicznych rodzicach. W związku ze swoimi czynami karalnymi, nieletni trafiał do Izb Dziecka w Olsztynie, Krakowie, Szczecinie (w Warszawie przy ul. Wiśniowej 44 pewnie też był). Począł przebywać wśród członków trzech zwalczających się (!!!) grup; byli to hippisi, gitowcy i punki. Wtedy to razem ze starszymi kolegami dokonał włamania do domku letniskowego rodziców oraz domku ich sąsiadów. Za to trafił do Schroniska dla Nieletnich (coś jak areszt śledczy dla dorosłych) w Oryszewie koło Żyrardowa (funkcjonowało w latach: 1976-1992), gdzie przebywał od października 1981 do stycznia 1982 roku. Po zwolnieniu ze schroniska kontynuował włamania do kiosków i mieszkań. Rodzice załatwili mu w ramach OHP pracę w Zakładach im. Świerczewskiego (VIS przy ul. Kasprzaka 29/31) – pojawił się tam tylko raz. Postanowili więc umieścić go w Wojskowej Szkole Lotniczej w Dęblinie, jednak jadąc tam na badania, zwiał z pociągu. W czerwcu 1982 roku, razem z kolegą, włamał się do mieszkania rodziców, poprzez balkon, na który dostał się po drabinie, po czym ukradł dwa magnetofony kasetowe, złote pierścionki i butelki z alkoholem. W sierpniu trafił do AŚ Białołęka, w związku z postępowaniem wszczętym p-ko niemu jako nieletniemu podejrzanemu o czyny z art. 203 par. 1 KK (kradzież) i 208 KK (kradzież z włamaniem). Rodzice zaś wnieśli do sądu pozew o rozwiązanie adopcji i przywrócenie pozwanemu jego pierwotnego nazwiska R.

Jak się zakończyły sprawy: cywilna i karna? Jak to wszystko wyglądało od strony nieletniego, jak się tłumaczył, co mówili o nim inni? Przeczytajcie o tym sami.

Uważam ten reportaż za bardzo wartościowy. Mimo, że opowiedziana historia jest typowa dla części dzieci objętych adopcją (na szczęście tylko dla części) to jednak reportaże dotyczące przestępczości nieletnich nie zbyt częste, nie mówiąc już o poruszaniu tej problematyki w powieściach milicyjnych (nie potrafię nawet w tej chwili podać jakiegokolwiek tytułu kryminału o tej tematyce). Dla zdecydowanej większości milicjantów (i obecnie też policjantów) postępowanie w sprawach nieletnich było czymś czego nie znano, nie lubiano i omijano szerokim łukiem. Warto zauważyć, że ustawa o postępowaniu w sprawach nieletnich była dopiero z dnia 26 października 1982r. (weszła w życie w dniu 12 maja 1983r.), a wcześniej czynności w sprawach nieletnich prowadzono na podstawie Kodeksu karnego z roku … 1932, a konkretnie rozdziału XI (art.69-78). [U.p.n. wielokrotnie nowelizowano, a w dniu 1 września 2022 roku zastąpiła ją ustawa z 9 czerwca 2022 o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich]. Reportaż polecam – nie jest długi, czyta się go szybko, a jest dość ciekawy.

Ps. Ale nie tylko funkcjonariusze mają problem z interpretacją tego, co związane jest z nieletnimi. Ileż razy widzieliśmy hasło, baner, tabliczkę w sklepie: „Sprzedaż alkoholu nieletnim jest przestępstwem”. A przecież jest to błąd logiczny. „Nieletni” w największym skrócie to ktoś niepełnoletni, kto popełnił coś „złego” (czyn karalny – przestępstwo lub wykroczenie przed ukończeniem lat 17 lub wykazuje objawy demoralizacji – np. spożywanie alkoholu, zażywanie narkotyków przed ukończeniem lat 18). De facto ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi zabrania sprzedaży alkoholu osobom do lat 18 (czyli małoletnim, choć też nie do końca, bo można być pełnoletnim nie mając ukończonych lat 18 – gdy się zawrze związek małżeński, czyli hasło „Sprzedaż alkoholu tylko pełnoletnim” też jest błędne). Prawidłowe hasło powinno brzmieć: „Nie sprzedajemy alkoholu młodzieży do lat 18” (!!!). Może za daleko odszedłem od tematu, ale warto się wiedzą dzielić i warto ją przyswajać i stosować w życiu.