- Autor: Georges Simenon
- Tytuł: Maigret i żona kasiarza (Maigret et la Grande Perche)
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
- Seria: Seria z Gawronem
- Cykl: Komisarz Maigret (tom 38)
- Rok wydania: 2005
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
Jasne, czy ciemne? Jasne, że ciemne!
Jakby tak zapytać naszych obywateli, jacy są najsłynniejsi Belgowie, to w odpowiedziach najczęściej byłoby prawdopodobnie tak: bibliofile wskazaliby na Herkulesa Poirota, naukowcy – ks. Georgesa Lemaitre’a (tego od Wielkiego Wybuchu), kinomani – Audrey Hepburn i Jean-Claude’a Van Damme’a, komiksiarze – Herge’a (autora Tintina), a fani sportowi – kolarza Eddy’ego Merckxa i rajdowca – Jacky Ickxa (cóż za ciekawa pisownia nazwisk), nie mówiąc o tabunie futbolistów. Ile zaś osób wskazałoby na Georgesa Simenona, trudno powiedzieć. Nie dlatego jednak, że nie jest powszechnie znany (i lubiany), ale dlatego, że pisząc tak obszerny cykl o paryskim policjancie, sam mógł uchodzić za Francuza. Jednak – jako urodzony w Liege – był Walonem, czyli francuskojęzycznym Belgiem.
Powieść „Maigret i żona kasiarza” została ukończona 8 maja 1951 roku pod adresem: Shadow Rock Farm, Lakeville, Connecticut, USA. Liczy ona 124 strony. Na okładce jest wydrukowany tekst: „Włamywacz naprowadza na trop zbrodni. Maigret współpracuje z przestępcą i prostytutką”, z czego całe 2/3 jest prawdą.
Akcja toczy się w Paryżu, w tym w dzielnicy Neuilly, która „Mordowiczom” znana jest z książki Klary S. Meraldy – „Zabójstwo w Neuilly”. Czasu akcji chyba jednak nie sposób ustalić.
Paryski kasiarz – Alfred Jussiaume, bardziej znany jako Smętny Alfred, regularnie dokonywał włamań do mieszkań, w których kilkanaście lat wcześniej – jeszcze jako uczciwy pracownik firmy Planchart – montował sejfy pancerne, a z których obecnie kradł pieniądze. Podczas jednego z włamań, stwierdził, że poza nim, w pokoju, w którym był sejf, jest ktoś jeszcze. Okazało się, że był to trup jakiejś kobiety. Alfred nie dokończył roboty, tylko czym prędzej wziął nogi za pas, po drodze skądś zadzwonił do żony, informując ją, że musi się ulotnić, i tyle go widziano.
O włamaniu i trupie powiadomiony został komisarz Maigret. Zgłaszającą była żona kasiarza – Ernestine Jussiaume zd. Micou, bardziej znana jako Długa Tyka. Otóż Tyka ta, siedemnaście lat wcześniej, jeszcze jako prostytutka, była aresztowana za kradzież portfela, a czynności tej dokonał policjant Jules Maigret, kiedy to nie był jeszcze komisarzem (dywizji), nie mówiąc już o stanowisku szefa brygady do spraw zabójstw Policji Kryminalnej w Paryżu, które obecnie zajmował. Miała za to żal do niego, gdyż za frajer odpękała odsiadkę, bo faktycznym sprawcą tej kradzieży była jej koleżanka – Lulu, o czym od razu poinformowała Maigreta, ale ten nie dał jej wiary i nie poszedł tym śladem.
Maigret zainteresował się zawiadomieniem, jednak jak ustalił policja nie odnotowała – we wskazanym terminie oraz rejonie – żadnego zabójstwa, ujawnienia zwłok, czy też włamania i rozprucia kasy pancernej. Na podstawie informacji przekazanych przez Ernestine, z pomocą „dzielnicowego” z Neuilly, komisarz trafił na miejsce ewentualnej zbrodni. Był to dom Guillaume Serre – dentysty, w którym zamieszkiwał wraz z prawie osiemdziesięcioletnią matką. Jego żona – Holenderka Maria Serre zd. Van Aerst, zupełnie niedawno rozstała się z mężem i wyjechała do swojej ojczyzny. Domownicy stwierdzili, że do ich domu nie dokonano żadnego włamania. Maigret stanął przed kilkoma zagadkami: kto kłamie – rodzina Serre’ów, czy małżeństwo Jussiaume, czy włamanie zostało dokonane, czy jednak nie, czy faktycznie w domu tym były zwłoki, a jeśli tak, to czyje i kto jest sprawcą mordu?
Komisarz sam wziął się ostro do pracy i tego samego wymagał od inspektorów: Boissiera. Moeursa i Janviera. Kiedy wytypował osobę podejrzaną rozpoczął z nią psychologiczną rozgrywkę, w której umysły przeciwników – mimo ich zewnętrznego spokoju – rozgrzewały się do czerwoności.
W powieści występują trzy charakterystyczne dla Maigreta rodzaje postępowania: 1. nie odpowiada na pytania osób, z którymi rozmawia w trakcie śledztwa, jak również swoich podwładnych, a nawet własnej żony 2. z osobami podejrzanymi toczy bezpardonową wojnę psychologiczną, nie do końca etyczną, polegającą przede wszystkim na zmęczeniu przeciwnika poprzez zadawanie mu tych samych pytań, szantaż emocjonalny, wyprowadzenie z równowagi, wprowadzanie w błąd przez jakieś insynuacje, a także regularne żądania przyznania się do winy 3. co jakiś czas popija sobie alkohol – zarówno w pracy, jak i poza nią: w biurze – „Przynieście mi szklankę pernoda … Albo dwie! Dwie szklanki pernoda”, czyli anyżówki; w pracy, gdy był sam – „Pociągnął łyk koniaku wprost z butelki”, ale też i gdy był w towarzystwie – „Nie troszcząc się o stenografistę, który na niego patrzył, łyknął szczodrze wprost z butelki”; przed udaniem się pod „adres” – „Zjedli i popili calvadosem”, a po wizycie pod „adresem” – „Napijemy się piwa?”; przed rozmową w terenie ze świadkiem: „- Co podać, panie Maigret? – Piwo, oczywiście! Miał ochotę wypić duszkiem pięć albo i sześć szklanek”; przed dokonaniem ustaleń w hotelu – „Najpierw wypił dwa piwa w towarzystwie taksówkarza …”; przed przybyciem do pracy na wieczorną zmianę: „Ile kieliszków calvadosu wypił? Cztery? Pięć? (…) Wychylił [też] jedno, małe piwo”; gościnność Maigreta w pracy wobec świadków – „Musiał wrócić do siebie po butelkę koniaku, którą zawsze trzymał w garderobie. Ponieważ nie miał kieliszków, nalał jej do szklanki, a ona wypiła jednym haustem, aż ją odrzuciło (…) Popatrzyła na butelkę, nie mając śmiałości poprosić o trzecią dolewkę”, wobec pracowników – „Trzymał w ręku butelkę z koniakiem, obsłużył tłumacza, potem poszedł nalać stenografiście i inspektorowi”, a nawet wobec podejrzanego – „Nie wolałby pan piwa albo wina?”
Muszę przyznać, że komisarz pije alkohol w podobnych proporcjach, co ja sok owocowy. Czy jest degustatorem, czy może alkoholem tylko gasi pragnienie, a może pije dla kurażu lub po prostu lubi być na „cyku”, a może jednak te „głębsze” to początek czegoś głębszego?
Powieści o Maigrecie – spośród kryminałów obcych autorów – są idealne do recenzowania. Liczą niewiele stron, więc połyka się je na raz, są pełne ciekawych/śmiesznych stwierdzeń, opisów i dialogów, nierzadko pojawiają się w nich poloniki, a postać głównego bohatera jest sympatycznie specyficzna.
Czy książkę tę polecam czy też nie? Jasne! Że tak.