Edigey Jerzy – Spotkamy się w Matrózcsárda 272/2023

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Spotkamy się w Matrózcsárda
  • Wydawnictwo: Sztandar Młodych, LTW
  • Seria: numery od 77 do 149
  • Rok wydania: 1971, 2011
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Anny Lewandowskiej

Bez instrukcji, czyli wielka improwizacja nad i w pięknym modrym Dunaju

Jak nas zapewnia Wydawnictwo LTW powieść ta ukazała się w roku 1971 w „Sztandarze Młodych” (numery od 77 do 149) oraz w roku 1973 w „Dzienniku Zachodnim” (133-176). Ukazała się też – jak widać – u Madziarów.

Akcja toczy się w Warszawie, w pociągu na trasie Warszawa Główna – Częstochowa oraz w Budapeszcie około roku 1969.

Jadący pociągiem „Polonia” – w ramach delegacji służbowej – oficer kontrwywiadu – major Michał Wyganowicz, skierowany został przez swojego przełożonego – pułkownika Mogajskiego do miejscowości N., by tam wyjaśnić sprawę starszego szeregowego Mikołaja Bilakiewicza, który powiadomił o molestowaniu alkoholowym przez jakiegoś nieznanego mężczyznę wyglądającego mu na szpiega. W czasie podróży major zaobserwował dziwny zbieg zdarzeń. Siedzący z nim w przedziale dla palących szpakowaty mężczyzna, aby zapalić papierosa, wyszedł na korytarz. Wziął ze sobą wczorajszą gazetę, której będąc na korytarzu nie czytał. Po jakimś czasie podszedł do niego inny mężczyzna prosząc o ogień, Pasażer z przedziału – trzymając w jednej ręce papierosa – dał mu do potrzymania gazetę, wyciągnął zapalniczkę i podał mu ogień. Następnie odebrał gazetę i za jakiś czas wrócił do przedziału. Tamten zaś udał się do wagonu restauracyjnego. Wyganowicz „sposobem” ustalił, że na gazecie zrobiony był mały napis: „ 11, 18, 19 Matrózcsarda”. Następnie udał się do wagonu restauracyjnego i tam obserwował zauważonego na korytarzu mężczyznę. Okazało się, że facet miał przy sobie … zapałki. Zdając się na swoją intuicję postanowił – również „sposobem” – ustalić dane obu mężczyzn. Jednak „Szpakowaty” w ostatniej chwili wyskoczył z pociągu na stacji w Częstochowie. Dane drugiego z mężczyzn ustalił WOP, przy przekraczaniu granicy. Okazało się, że był to Karl Weismuller – obywatel Austrii.

Po powrocie do stolicy major zameldował pułkownikowi o zaobserwowanej sytuacji. Wywnioskował, że zauważony przez niego zapis dotyczy umówionego spotkania w budapesztańskiej restauracji nad Dunajem „Matrózcsarda” (w tłumaczeniu: „Marynarska knajpa”) w dniu 18 listopada o godz. 19-ej. Upierał się, by koniecznie zająć się tą sprawą. Pułkownik był odmiennego zdania, ale po jakimś czasie wpadł na „salomonowe” rozwiązanie: dał Wyganowiczowi urlop, by ten prywatnie udał się na Węgry i tam podjął obserwację, ale bez wdawania się w jakąkolwiek „awanturę”.

Major przybył do Budapesztu w dniu 18 listopada. Od razu udał się na obiad, właśnie do Matrózcsarda. Tam zamówił miejscowy specjał, czyli halaszle – ostrą jak piorun zupę rybną z cebulą i papryką. „Spalił” jednak sprawę, bo się nie ucharakteryzował i przez szybę został rozpoznany przez „Szpakowatego”, który zbiegł. Wyganowicz nie dał za wygraną i przychodził do tej restauracji. Te podchody zakończyły się tak, że musiał uciekać przed zbirami, skakać do Dunaju i unikać … pocisków. Z toni wyratował go jakiś mężczyzna, którym okazał się Istvam Zrinyi. Mężczyźni zaprzyjaźnili się. Natomiast podchody się skończyły, a zaczęła zabawa w chowanego i berka, i to po całym Budapeszcie, chociaż akcja – niczym bumerang – zawsze wracała do Matrózcsardy. Napięcie było wysokie, a tempo szalone. Bójki, pościgi, zamachy, strzelaniny, eksplozja, prawdziwi i fałszywi policjanci, no i … Ilona …

Madziarogizmy: wina – „Sopron kektrankos”, „Edoc noar”, Badacsonyi szurke barat”, tokaj aszu pięcioputtowy, „palinka”, koniak „Trois tours”, Dom Towarowy „Corvina”, jakaś herbata nie przypominająca wyglądem (!), zapachem (!!) i smakiem (!!!) naszych herbat, pistolet FN (belgijski Five-seveN) z roku 1968.

Często wymieniane obiekty: Most Wolności. Most Petofiego, Most Elżbiety oraz Margit hid (jedyny na świecie most w kształcie litery „Y”). Pojazdy: Warszawa, czarna Wołga oraz Skoda.

PRL-ogizmy: warszawski Dworzec Główny, gazety – „Trybuna Ludu”, „Express Wieczorny” i „Kurier Polski”, papierosy „Carmeny”.

Recenzowana pozycja fabularnie prezentuje się nieźle. Ciekawe umiejscowienie, akcja „na serio” – często bardzo szybka, kilka zagadek nurtujących czytelnika, no i wreszcie interesująca postać głównego bohatera. Przeniesienie książki na ekran byłoby rewelacyjne, a jeszcze, gdyby w roli głównej wystąpił Bruno O’Ya …