Bahdaj Adam – Czarne sombrero 538/2023

  • Autor: Bahdaj Adam
  • Tytuł: Czarne sombrero
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Rok wydania: brak danych dla IV wydania
  • Nakład: 120150
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Śledztwo młodego studenta prawa

Postanowiłem sobie niedawno, że zapoznam się z dwoma westernami Adama Bahdaja – „Dan Drewer i Indianie” oraz „Czarne sombrero”, by poszukać w nich wątków kryminalnych. O ile pierwsza z tych pozycji takowego nie zawiera, o tyle druga posiada taki wątek i jest to wątek wiodący.

„Czarne sombrero” po raz pierwszy wydano w roku 1970, czyli w czasach, gdy w naszych domach królowała „Bonanza” i inne westerny, których bohaterami byli: John Wayne, James Stewart, Clint Eastwood, Gary Cooper, Charles Bronson, Lee Van Cleef, czy Burt Lancaster. Wydanie IV, które posiadam pochodzi z roku … nie wiadomo którego, gdyż takiej informacji w książce tej nie ma. Wydaje mi się jednak, że z drugiej połowy lat 80., bo właśnie wtedy tę książkę, w tym wydaniu, po raz pierwszy czytałem. Powieść liczy 259 stron, a jej cena okładkowa to 80 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się nie wcześniej niż w roku 1860 w Stanach Zjednoczonych.

Do Florence w stanie Kolorado przybył elegancki młodzieniec. Wjechał do miasta na pięknym srokoszu wartym majątek, a prowadził też ze sobą indiańskiego pony. Nie miał żadnej broni, a jedynie riatę, czyli meksykańskie lasso z rzemienia. Na jego głowie tkwiło czarne sombrero suto wyszywane srebrem. Był to Ron Hogan, urodzony w Bostonie, jak się później okazało – student prawa.

Kilku miejscowych pytało go, czego szuka w tym mieście. Odpowiedzi na to pytanie, jednak nie uzyskali. A chłopak szukał poprzedniego właściciela wyjątkowego noża. „Był to stary, myśliwski nóż, piękny kształtem i wyborny w kunsztownych ozdobach. Rękojeść miał z rogu bizona, misternie rzeźbioną, ostrze z matowej stali, inkrustowanej srebrem”. Nóż ten użyty był w pewnym zdarzeniu, które miało miejsce dwa lata wcześniej w Santa Fe w Stanie Nowy Meksyk.

Akcja toczyła się szybko. Ledwo Hogan pojawił się we Florence, a już usiłowano go zabić i to dwukrotnie, a i tak się na tym nie zakończyło. W książce mamy całą galerię ciekawych postaci, a wśród nich miejscowego zbira – Jonathana Kerra, skorumpowanego szeryfa – Petera Grahama, bezwolnego sędziego – Gregory’ego Douglasa, nieuczciwego ranczera – Martina Lobba, zmuszającego swoich sąsiadów do odsprzedaży mu działek, nieuchwytnego bandyty Siwego Eda, którego ludzie dokonywali kradzieży bydła, poszukiwacza rud metali – Franka Ellisa i jego wiernego służącego, którym był meksykański chłopiec – Antonio. Do tego zaś Czejenowie pod wodzą Czarnego Jelenia i kawaleria armii Stanów Zjednoczonych. W książce tej jest chyba wszystko, co bywało w westernach: zabójstwa, napady, kradzieże, potyczki oraz ukryty legendarny skarb, który Czejenowie zdobyli w wielkiej bitwie z Hiszpanami w roku 1698. W mojej ocenie zabrakło tylko jakichś poloników.

Książka jest sympatyczna w odbiorze, choć trochę naiwna odnośnie fabuły. Widać jednak, że autor starał się, by jak najbardziej ją urozmaicić przez dynamiczne wydarzenia, liczne zwroty akcji i samo zakończenie. Długo też trzymał nas w napięciu odnośnie tego, co jest przedmiotem śledztwa prowadzonego przez Rona Hogana (dowiadujemy się o tym dopiero na stronie 175). Powieść przeznaczona była i jest dla młodzieży, ale nie zaszkodzi, gdy o Siwym Edzie poczyta sobie jakiś Siwy Czytelnik.

Wydawać by się mogło, że to już koniec mojej przygody z Adamem Bahdajem w Klubie MOrd, ale została mi jeszcze jedna jego pozycja z wątkiem kryminalnym w tle, a mianowicie „Skalista ubocz” z roku 1952. Tak więc szykujcie się na jej recenzję. Howgh!