- Autor: Sztaba Zygmunt
- Tytuł: Giełda przestaje notować
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Stanisława Cukrowskiego
- Rok wydania: 1947
- Recenzent: Robert Żebrowski
Polska tuż powojenna mlekiem i miodem płynąca
Zygmunt Sztaba jest autorem wielu kryminałów (m.in. „Eryk Muller poszukuje siostry” z 1946 roku), dość dobrze rozpracowanym w naszym Klubie. „Giełda przestaje notować” to jedna z pierwszych PRL-owskich powieści kryminalnych. Liczy 240 stron. Jej tytuł trzykrotnie jest użyty w treści. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Ceny okładkowej nie ma.
Już na wstępie uprzedzam, że książka ta to nie jest czysty kryminał, choć są i przestępstwa i trupy. To bardziej powieść sensacyjno-szpiegowska, połączona z romansem i political-fiction.
Akcja toczy się w okresie powojennym w Polsce (Wrocław, Warszawa i Rybno), jak również w Wielkiej Brytanii (Londyn). Profesor inżynier Marek Dobrzański z Wrocławskiego Uniwersytetu wynalazł sposób produkcji syntetycznego paliwa. Wytworzona przez niego sześcienna kostka o krawędzi ok. 3cm, wrzucona do 25 litrów wody, przemienia ją w benzynę najwyższej jakości. Wynalazkowi nadano nazwę „Wisła”, Gdy świat został powiadomiony o tym odkryciu, John Garleystone, najbogatszy człowiek w Europie, właściciel setek szybów naftowych, zwołał naradę możnych tego świata, na którą zaprosił innych nafciarzy, królów stali, węgla, kauczuku i cementu, bankierów i właścicieli towarzystw okrętowych z Anglii i Ameryki. Postanowiono na niej, że należy przekupić wynalazcę (kwotą 10 mln USD) i zdobyć dokumentację wynalazku, by móc samemu go realizować, a gdyby się to nie udało, pozwolić Polakom wybudować fabrykę, a gdy już powstanie, zmieść ją z ziemi. Fabryka zaczęła powstawać w Rybnie pod Warszawą. Produkcja miała objąć 22 odmiany „Wisły” m.in. paliwo do samochodów, motocykli, samolotów, a także oleje, smary i naftę. Naczelnym dyrektorem został oczywiście Dobrzański. Od sukcesu trochę przewróciło mu się w głowie. Rozstał się z Wandą, następnie zaręczył z Krystyną, a potem zakochał na zabój w Bożennie, dla której porzucił narzeczoną. Za zarobione na „Wiśle” pieniądze mógł sobie pozwolić na życie w luksusie, kupił sportowy samochód i zaczął pojawiać się w drogich restauracjach. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie knowania imperialistów. Skierowali do niego swojego przedstawiciela, jednak Dobrzański odmówił mu współpracy z nimi, przyjęcia dolarów i zdrady narodu. Tak więc zachodnim potentatom finansowym nie pozostało nic innego jak tylko dokonać zniszczenia fabryki i zabić wynalazcę. A tymczasem jeden ze współpracowników dyrektora rozpoznał w jego Bożennie Nelly Gordon – agentkę Z-62 z brytyjskiego wywiadu, z którą – jako agent B-14 – współpracował w czasie wojny …
W powieści nie zabrakło mundurowych. Jest porucznik Krasnołęcki z LWP, oficer dyżurny z Głównej Komendy Milicji, a także Komendant Miasta – pułkownik Modliński.
Książka w mojej ocenie jest słaba. Za dużo w niej komunistycznej propagandy (choć w żadnym momencie fabuły nie ma nawiązania do ZSRR), za dużo fikcji (sam wynalazek oraz dobrobyt i sytość, która stała się udziałem Polski w wyniku jego wykorzystania i sprzedaży) i za dużo elementów zwykłego romansidła. Jest też w niej zbyt wiele przestojów.
PRL-ogizmy: gazeta „Pionier” i „Trybuna”, samochody – „Opel”, „Chrysler” (sześcioosobowy), „Cadillac” (sportowy, 8-io cylindrowy), „Buick”, kawiarnia „Paradise” vel „Cafe Paradis”, cukiernia „Szwajcarska” z mazagranem, czyli oranżadą, wilanowska restauracja „Karczma pod smokiem”, ulica Marszałka Stalina we Wrocławiu (obecnie Jedności Narodowej) i aleja Stalina (Aleje Ujazdowskie), koncert u Lardellego (cukiernia i kawiarnia w rotundzie przy ul. Polnej 30 – ale przecież ona została zniszczona w czasie wojny !!!), a ponadto sposób pisania skrótów: „i t. p.” oraz „i t. d.”.