- Autor: Szmagier Krzysztof
- Tytuł: Przerwany urlop
- Wydawnictwo: Agoy.pl Piotr Cholewiński
- Seria: 07 zgłoś się (tom 21)
- Rok wydania: 2011
- Recenzent: Robert Żebrowski
(Nie)przerwany lot LOTem
Dwudziesty pierwszy (zarazem ostatni) odcinek serialu „07 zgłoś się” nosi tytuł: „Przerwany urlop”. Scenariusz powstał na podstawie powieści pt. „Bardzo dobry fachowiec” Zygmunta Zeydler-Zborowskiego, wydanej w roku 1977 w „Różowej okładce”. Powieści tej nie czytałem, ale ma ona recenzję w naszym Klubie. Recenzowana przez mnie książka liczy 139 stron, jej cena okładkowa to 7,99 zł.
Akcja dzieje się we Włoszech i w Polsce (gdzieś nad jeziorem, w Sopocie i Warszawie). Po piętnastu latach nieobecności Henryk Moderski – pod nazwiskiem: Robert Konecki – wrócił do kraju. Zrobił to na białym koniu, czyli w czerwonym Ferrari i płaszczu „Burberry”. W ślad za nim, z Włoch, niejaki Marsano wysłał Niemca Kurt Rolson w celu odzyskania skradzionych przez Polaka bardzo ważnych dokumentów i zlikwidowania złodzieja. W ślad za Rolsonem, również z Włoch, niejacy: Antonelli i Carboni wysłali Polkę – Zofię Gambetti, by podkradła Rolsonowi dokumenty, gdy ten już je odzyska. Niemiec szukając Polaka, „zaprzyjaźnił się” z Moniką Rodecką. Kiedy któregoś dnia przyszedł do jej mieszkania, ale zastał już tylko jej zwłoki. Wychodząc został napadnięty i okradziony z teczki, którą miał ze sobą. Zdarzenia tego nie zgłosił na milicję. Ta jednak zatrzymała przypadkowo sprawcę napadu wraz ze skradzioną teczką. Rozpoczęto ustalanie, kto jest osobą pokrzywdzoną. Śledztwo w sprawie zabójstwa prowadził Borewicz, Jaszczuk i … Olszańska (w filmie nie było jej, tylko Sikora), która wróciła do pracy będąc w ciąży. Tymczasem w sprawie aż do samego jej końca zaczęło przybywać kolejnych osób zamordowanych. No i jak to w ostatnich częściach stało się już normą, do pomocy stawił się major Dziewulski, tym razem tylko z dwoma komandosami.
Kolejny błąd redakcyjny: choć to powieść milicyjna to „do garażu wjechał samochód policyjny”.
Ciekawy cytat: Dorota do Sławka – „Dokonano zaboru mienia społecznego. Porzuca pan słońce, wodę i dziewczynę., goni pan łobuza, lekka rana, w nagrodę kolejna gwiazdka, szef ściska dłoń. Kieliszek koniaku, naturalnie radzieckiego, i wyjazd do sanatorium MSW”.
To już na szczęście koniec mej znajomości z Borewiczem. Trochę się zmęczyłem, ale nie czytaniem, i nie recenzowaniem, ale tym, w jaki sposób przedstawiał autor głównego bohatera i przedstawicieli społeczeństwa. Choć cała seria to „bajka”, to jednak Sławek nie jest postacią z moich „bajek”. Być może wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale nie podoba mi się jego podejście do kobiet (nawet jeśli im się podobało), stosowane przez niego czasami wulgaryzmy lub często nieładne odzywki, „wycieczki” w kierunku chrześcijaństwa (nie lubię naśmiewania się nie tylko z katolicyzmu, ale też z jakiejkolwiek innej religii, jak również z tego, że ktoś jest niewierzący). Być może takich „Borewiczów” wielu było w MO, ale uważam, że Szmagier – chcąc przyciągnąć widza, a potem czytelnika – przeholował zmieniając o 180 stopni przedstawianie milicjantów w filmach i książkach. To, co mogę podziwiać w takim bohaterze to jego odwaga, pracowitość, zaangażowanie, inteligencja, spostrzegawczość, umiejętność współpracy z innymi i wyszkolenie fizyczne. Ponadto Szmagier – nie będę pisał z jakich powodów – uczynił z tej serii po części harlequina, co niektórym może się podobać, a dla mnie jest niepotrzebną stratą czasu. Po prostu w kryminałach wolę zagadkę kryminalną, sposób jej rozwiązywania, czy przebieg akcji, a romansidła mnie po prostu nie interesują. Reasumując: jestem przekonany, że powieści, na podstawie których powstały scenariusze, choć powieści tych w zdecydowanej większości nie czytałem, są o niebo lepsze od tego, co napisał Krzysztof Szmagier.