Podlaski Henryk – Śmierć nie miewa urlopu 2/2022

  • Autor: Podlaski Henryk
  • Tytuł: Śmierć nie miewa urlopu
  • Wydawnictwo Lubelskie
  • Rok wydania: 1979
  • Nakład: 60.272 egz.
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Sośnica wita turystów, milicjantów i przestępców.

To już trzecia (po „Spółce z nieograniczoną odpowiedzialnością” i „Szyderczym uśmiechu fortuny”) książka Henryka Podlaskiego (właściwie – Ryszard Kraśko), w której głównym bohaterem jest milicjant Stanisław Romanowski (obecnie już w stopniu kapitana).
Cena okładkowa książki to 45 zł, ja zaś kupiłem ją niedawno za 3 zł. Książka ma 225 stron – przeczytałem ją w jeden dzień. Nakład jest dwukrotnie większy niż drugiej części serii, co może świadczyć o dużej poczytności „Szyderczego uśmiechu” lub o … mniejszych problemach z papierem w drukarni.
Tytuł jest w pełni adekwatny do treści, bo śmierć – w odróżnieniu od Romanowskiego, który jest na urlopie – takiegoż urlopu nie ma, gdyż zbiera ostre żniwo. Okładka książki przedstawia mężczyznę bez głowy, ale z przestrzelonym sercem, siedzącego na fotelu. Fotel zwieńczony jest rzeźbą ptaka, który najbardziej kojarzy się – i to nieprzypadkowo – z orłem III Rzeszy. Na marynarce, w którą ubrany jest mężczyzna, w trzech miejscach znajdują się napisy: „mój ojciec nie żyje”, „tor pocisku” , przy czym trzeciego napisu – mimo dużych starań i użycia lupy – nie udało mi się w pełni odczytać (może któremuś z Szanownych Klubowiczów to się uda). Okładka tylko częściowo pasuje do fabuły, bo żadna z ofiar nie poniosła śmierci w wyniku dekapitacji.
Autor umieścił akcję książki w bliżej niezidentyfikowanej Sośnicy i częściowo w Białymstoku. Dzieje się ona, co najmniej kilka lat po wydarzeniach w Zygmuntowie, bo Romanowski ma już dwójkę dzieci (w poprzedniej książce jego żona była w pierwszej ciąży) i to niezupełnie małych, bo na urlop wyjeżdża tylko z żoną. W Sośnicy, w której Romanowscy zatrzymali się z wizytą u znajomych, w drodze nad morze, dochodzi do zabójstwa „badylarza”, a pierwszym podejrzanym jest …. Romanowski. To nieporozumienie zostaje szybko wyjaśnione, a równie szybko dochodzi do trzech kolejnych zabójstw. Od strzałów z rewolweru giną starsi ludzie. Śledztwo prowadzi major Jan Werner, który został oddelegowany do tej sprawy z pobliskiego Gorzowa. Jest on kolegą Romanowskiego ze szkoły oficerskiej – od czasu jej ukończenia minęło 13 lat, w ciągu których nie widzieli się. Nazwisko majora jest identyczne jak inspektora, z zagadek kryminalnych Janiny Ipohorskiej, zamieszczanych w „Przekroju” w latach 60-tych, a z którymi to zagadkami można zapoznać się w internecie, do czego serdecznie zachęcam. Kapitan Romanowski – mimo urlopu – pomaga koledze w czynnościach wykrywczych. W rozwiązaniu spraw zabójstw będzie miał też udział – znany z poprzednich części – emerytowany podpułkownik Milicji – Zdzisław Sawoś, z którym Romanowski spotka się w Białymstoku. Kto jest zabójcą – syn lub córka jednej z ofiar, wspólny znajomy, recydywista z Gorzowa, a może zupełnie ktoś inny ?
Fabuła książki jest ciekawa, akcja toczy się szybko, nie doszukałem się jakichś wpadek autora. Książkę czyta się lekko, łatwo i przyjemnie, bo jej język jest prosty i pojawiają się w niej elementy humorystyczne. Nie ma w niej natomiast zbędnych wątków pobocznych, romansów, nadmiernej brutalności, czy wulgaryzmów. Autor nie podaje zbyt wielu nazw ulic, obiektów, czy też używanych przedmiotów. Jego główny bohater dalej jeździ Syrenką, ale już drugą z kolei. Natomiast Sawoś na obiad kupił … koninę.

Najciekawszy cytat:
„Co oni wam zadają w tej milicji, że jesteście tacy zakochani w swojej pracy?”, „Lubczyk … Szef ustawia nas w dwuszeregu i każdemu wlewa do ust stołową łyżkę naparu”.
Czy to już koniec mojej przygody z Romanowskim i Sawosiem ? Nie wiem. Podejrzewam, że jeszcze jedna książka Henryka Podlaskiego może należeć do tej serii, a mianowicie „Dymna zasłona”. Jednak nigdzie w internecie nie znalazłem dowodów, które potwierdziłyby moje podejrzenie, a samej zaś książki nie znalazłem, bym mógł ją kupić lub przeczytać.