- Autor: Niziurski Edmund
- Tytuł: Gorące dni
- Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
- Rok wydania: 1952 (wydanie II)
- Nakład: 30208
- Recenzent: Robert Żebrowski
Saga rodu Momotów
Człowiek całe życie się uczy i co raz dowiaduje nowych rzeczy. Ostatnio – z recenzji opowiadania „Szkielet” autorstwa duetu Grzegorz Cielecki – Edmund Niziurski (pierwszy to autor recenzji, a drugi – książki) – dowiedziałem się, że ten ostatni zainspirował tego pierwszego do powołania Klubu MO-rd, i że gdyby nie Towarzysz E.N. to Obywatel G.C. prawdopodobnie nigdy by naszego Klubu nie założył. Czytając to jeszcze bardziej polubiłem Niziurskiego, choć w dzieciństwie bardziej ceniłem Szklarskiego, Bahdaja i Nienackiego.
Edmund Niziurski (1925-2013) tworzył głównie powieści dla młodzieży (w niektórych z nich były też wątki kryminalne). Nie ustrzegł się jednak napisania kilku kryminałów. „Śmierć Lawrence’a” (z niezapomnianym Ksiutą), „Przystań Eskulapa” i „Pięć manekinów” to właśnie pozycje o tej tematyce. Postanowiłem sięgnąć do samych korzeni twórczości literackiej Niziurskiego i zrecenzować jego pierwszą książkę – „Gorące dni”.
Powieść została wydana po raz pierwszy w roku 1951, ja zaś dysponuję wydaniem drugim – z roku 1952. Liczy ono 268 stron, narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Kupiłem ją za 45 zł !!!
Akcja dzieje się na polskiej wsi, w Janowych Dołach i Janowych Górach (powiat Klimontów) – miejscowości fikcyjne, latem roku 1950.
W gromadzie Janowe prężnie działają komuniści. W ciągu trzech lat ma tu powstać: dom społeczny z kinem, ośrodek zdrowia, żłobek, łaźnia, boisko, szkoła, przedszkole, sklep, gospoda, piekarnia, warsztaty rzemieślnicze, osiedle domków, obora, stajnia, chlewy, narzędziownia, wozownia, stodoła, spichlerz, gnojownia oraz warsztat mechaniczny z kuźnią. Uff !!! Podstawową Janowych jest spółdzielnia produkcyjna o kierunku okopowo-hodowlanym. Poza nią mamy inne „elementy” charakterystyczne dla roku 1950: czyn lipcowy (na 22), obowiązek pomocy sąsiedzkiej, Podstawową Organizację Partyjną, sojusz robotniczo-chłopski, brygadę kontrolerów (walczącą z niedbalstwem, nieporządkiem, lenistwem i szkodnictwem), Plan Sześcioletni, Akcję „H”, Koło Gospodyń, Zjednoczenie Energetyczne, Apel sztokholmski (orędzie z dnia 25 marca 1950r., popierające politykę ZSRR po II WŚ), operacyjny funkcjonariusz UB z naganem w kieszeni, a jedynie wspomniany jest minister rolnictwa Dąb-Kocioł (Jan, minister w latach 1947-1957) oraz Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa. Oczywiście są też „skrótowce:” ZMP, PZGS, ZSCh, ZSL, SL, PPR, TOR, POM, SOM, PDT, GRN.
Akcja toczy się bardzo powoli. Chłopi, choć to mężczyźni, gadają bez umiaru. Dyskutują, zastanawiają się, planują, kłócą. A to o spółdzielni, a to o weselu, a to o mających powstać domkach, ale przede wszystkim o przyspieszonych żniwach. I kiedy już do tych żniw dochodzi, pojawiają się problemy: a to za mało maszyn, a to za dużo roboty i trzeba pracować całymi rodzinami, również nocą, a to mają być opady deszczu.
I może wszystko by się jakoś ułożyło, gdyby poza dobrymi spółdzielcami i partyjnymi nie było złych kułaków i kułackich kumotrów. Oto przed rozpoczęciem żniw dokonano sabotażu. Uszkodzeniu uległ traktor (prawdopodobnie Ursus C-45 produkowany w latach: 1947-1954), w którym wytopiły się panewki w silniku. Spółdzielcy nie mają wątpliwości: któryś z kułaków specjalnie dokonał uszkodzenia, w czasie gdy sen zmorzył pijanego dozorcę. Niezwłocznie powiadomiono miejscowy posterunek milicji. Milicjanci przesłuchali parę osób, ale sprawcy nie udało się wykryć. Tymczasem jeden ze spółdzielców, usłyszał podczas gry w karty, w środku nocy, że w ciągu godziny we wsi będzie jasno. Od razu skojarzył, że kułacy będą chcieli podpalić spółdzielnię. Błyskawicznie udał się na posterunek, żeby powiadomić o swych podejrzeniach. Kapral Stawinoga i milicjant Kozioł nie byli do tych podejrzeń przekonani, ale kapral postanowił je zweryfikować w terenie, wydał spółdzielcom broń ORMO-wską i udzielił taktycznych wskazówek odnośnie przeprowadzenia wspólnej zasadzki. Co z tego wynikło – tego nie zdradzę.
PRL-ogizmy: gazety – „Chłopska Droga”, „Słowo Ludu”, „Rolnik” i „Trybuna Ludu” papierosy –„Mocne” i „Górnik”.
Najciekawszy cytat: „Jak chcę komuś wyjaśnić sojusz robotniczo-chłopski, to pokazuję na traktor”.
Książka ta jest określana jako typowy produkcyjniak. Owszem, ale … Czytając ją wcale nie odniosłem wrażenia, że komuniści są tylko „cacy”, a kułacy tylko „be”. Bo i pierwsi popełniają błędy, źle postępują, obiecują więcej niż mogą dać i nie dotrzymują obietnic, a i drudzy ze swoich obserwacji potrafią wyciągać prawidłowe wnioski, obiektywnie krytykować adwersarzy, pracować wydajnie i postępować uczciwie. Powieść tę ciężko się czyta, jest przydługa i nudnawa. Jednak dla fanów Niziurskiego jest to pozycja obowiązkowa.