- Autor: Karpowicz Tytus
- Tytuł: Lato po indiańsku
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Lubelskie
- Rok wydania: 1984
- Nakład: 100000
- Recenzent: Robert Żebrowski
Wcześniej książek Tytusa Karpowicza (1915-2009) nie czytałem. Po „Lato po indiańsku” sięgnąłem z sympatii do PRL-owskich powieści młodzieżowych – a la harcerskich – z wątkiem kryminalnym.
Książka liczy 144 strony, tytuł i okładka nie za bardzo odpowiadają fabule. Pierwsze jej wydanie w Wydawnictwie Lubelskim miało miejsce w 1967 roku. Cena okładkowa to 60 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Akcja toczy się w Puszczy Karpiowskiej (miejsce fikcyjne). Głównym bohaterem jest kilkunastoletni Brunek Kondratowicz, który u swojej ciotki spędza wakacje. Przyjaźni się ze starym leśnikiem – Janem z Wilczych Dołów, który wraz z zoną – Marią, mieszka nieopodal. W Puszczy jest Jezioro św. Franciszka (również miejsce fikcyjne) z wpadającym do niego strumykiem Małczanką. Brunek i Jan, w towarzystwie psa wabiącego się „Łajka”, razem przemierzają puszczę, tropiąc działających w niej (właśnie w pobliżu jeziora) kłusowników oraz szczególnie drapieżne i żarłoczne zwierzęta: lisa „Dyndałę” i jastrzębia „Szarego cienia”. Chłopiec uzbrojony jest we flower, czyli strzelbę odtylcową do strzelania na niewielkie odległości małymi kulkami. Któregoś dnia, będąc na samotnym spacerze po lesie, Brunek zauważył grupę czterech mężczyzn leżących przy ognisku. Przyczaił się i podsłuchał ich. Okazało się, że: „Czarny”, „Staluk”, „Lis” i „Waga” planują dokonać napadu rabunkowego na dom profesor etnologii – Bonifacego Gieysztora (lat 92) zamieszkałego w Kiemieliszkach (są dwie takie wsie na Litwie). To przestępcy bezwzględni, bo do przestępstwa planują wykorzystać rewolwer, strzelbę („Czarny” chce wcześniej napaść też na Jana i ukraść mu ją), rzeźnicki sztylet i młotek. Chłopiec nie ma chwili do stracenia. Chce powiadomić leśnika i profesora o tych niecnych planach. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Jednak w drodze Brunek ulega wypadkowi … Sprawa napadu to jeden z dwóch wątków kryminalnych. Drugi to kłusownicy: samotnik „Tułacz” z Czeremchowego Zakątka (wyposażony w karabin z wojny o skróconej lufie i flintę – dwururkę) oraz jego towarzysz (od niedawna) – kilkunastoletni Kazik Iluk z Lipówki (właściciel sztucera). W obu tych sprawach Brunek odegra najważniejszą rolę, ale niezbędna okaże się też interwencja … policji. Tak, tak, niestety policji, a nie milicji, bo ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu okazało się, że akcja toczy się w przedwojennej Polsce, a nie – jak byłem przekonany – w PRL-u (na końcu jest „Słowo od autora” z tekstem: „Wilno, rok 1935”). No trudno … W akcji policyjnej weźmie udział sam komendant posterunku, a działania przeprowadzone będą sprawnie, a co najważniejsze skutecznie. Powieść zakończy się poczwórnym happy-endem.
Książka ta to sympatyczna, „liryczna, refleksyjna powieść o poznaniu tajników przyrody”, dodałbym, że też i filozoficzna (odnośnie reguł panujących w puszczy). Mnóstwo w niej opisów przyrody, wiele razy wymieniane są różne zwierzęta i rośliny. Wątki kryminalne to mimo wszystko tematy poboczne – wykorzystane są raczej do ukazania różnych relacji międzyludzkich. Książkę tę polecam nie tyle „kryminałologom”, co miłośnikom przyrody.