Frédéric Dard – Trawnik 272/2022

  • Autor: Frédéric Dard
  • Tytuł: Trawnik (La Pelouse)
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Różowa Okładka
  • Rok wydania: 1984
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Francuski Ivanhoe, czyli król frajerów i angielska Rowena, czyli kobieta fatalna

Po francuskie kryminały sięgam niechętnie. Przed „Trawnikiem” próbowałem przeczytać dwa inne napisane przez galijskich autorów, ale nie udało mi się dobrnąć do końca. W którymś momencie czytanie przerywałem, a obie książki wyrzuciłem na makulaturę. Powodem były opisywane tam i powtarzane perwersje seksualne (i to nie ze strony sprawców przestępstw, ale pokrzywdzonych lub świadków), a dla mnie to czynnik dyskwalifikujący. Na szczęście w „Trawniku” nic z tego nie ma.

Autorem jest Frederic Dard (1921-2000), który napisał ponad trzysta powieści, sztuk teatralnych i scenariuszy filmowych. Postacią przez niego stworzoną jest nadinspektor Antoine San-Antonio, który wystąpił aż w 175 opowiadaniach i powieściach. W recenzowanej przeze mnie książce jednak nie pojawił się. Liczy ona 128 stron, cena okładkowa to 55 zł. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego. „La Pelouse” po raz pierwszy wydana była w roku 1954. Warto dodać, że książkę przełożył na język polski Henryk Kurta znany m.in. jako autor kryminałów: „Largo con morte” i „mors ultima ratio”.

Akcja toczy się w na Lazurowym Wybrzeżu w Antibes (w dzielnicy Juan-les-Pins), Nicei, Londynie i w szkockim Edynburgu. Francuz Jean-Marie Valaise (z francuskiego valaise tłumaczy się jako bezwartościowy) i Angielka Marjorie Faulks (z angielskiego faulks tłumaczy się jako błędy) spotkali się przypadkowo w Antibes. Angielka pomyliła samochody i wsiadła do pojazdu Francuza, a kiedy zorientowała się w pomyłce, wysiadając zostawiła tam swoją torbę. Kiedy później udało im się na chwilę spotkać, odzyskała ją. Jean-Marie (będący w narzeczeństwie) oczarowany był Marjorie (będącą w małżeństwie) i po prostu zakochał się w niej. Kiedy ona wróciła do Wielkiej Brytanii, napisali do siebie listy, a wynikiem tego miało być ich spotkanie w Edynburgu. Valaise zostawił narzeczoną, która nazwała go biednym (choć uważam, że bardziej pasowałoby słowo „błędnym”) rycerzem Ivanhoe. Kiedy przybył do Szkocji, okazało się, że Faulks nie czekała na niego w hotelu, jak zapowiedziała w liście. W wyniku żmudnych poszukiwań odnalazł ją. Nie mieli jednak dla siebie za dużo czasu, bo mąż Angielki był tuż, tuż. Kiedy Nevil Faulks nakrył ich na … rozmowie w parku, zaczął straszyć ich bronią, a następnie dusić swoją żonę. „Dzielny rycerz Ivanhoe” chcąc ratować swoją „piękną lady Rawenę”, z wyrwanego gwałtownikowi rewolweru, zastrzelił go.

Nastawiałem się na ciekawy kryminał, a tu co? Jest zabójstwo, wiadomo, kto zabił i dlaczego; co jeszcze ciekawego może się wydarzyć? Ano może, i to dużo, bo jak się okaże, nic nie będzie tym, czym się do tej pory wydawało. Do akcji wkroczy inspektor Brett i wszystko wyjaśni, ale bez pomocy … narzeczonej Valaise’a, mogłoby mu się nie udać !

Książka – w mojej ocenie – jest ciekawa, a zagadka dobrze skonstruowana. Jak się tak zastanowić, to już od początku czuje się, że coś tu nie gra. A im dalej w las, tym ciemniej. Choć z drugiej strony pojawia się pytanie, czy trzeba było aż tak misternego działania, by popełnić zbrodnię?

Cytaty:
Angielka do Francuza: „Pierwszą rzeczą, jaką czyni Francuz, gdy jest sam na sam z kobietą, to mówi jej, że jest piękna”.

O romantycznych kobietach: „Przez całe życie marzą o Ivanhoe, a ponieważ tego pragną, znajdują go. Z biegiem czasu dochodzą do przekonania , że Ivanhoe jest po prostu architektem, ze należy do jakiegoś klubu, że chodzi w kapciach, ma bóle gardła, że się goli i prosi o receptę duszonej cielęciny, bo akurat ją lubi. Wówczas złudzenia się kruszą”.