Arct Bohdan – Skradziony człowiek 234/2022

  • Autor: Arct Bohdan
  • Tytuł: Skradziony człowiek
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Biblioteczka Przygód Żołnierskich (Biblioteka Żołnierza)
  • Rok wydania: 1954
  • Nakład: 15000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Moniki Przyguckiej

Migi w słońcu

Bohdan Arct (1914-1973) to osoba doskonale znana. Jako pilot brał udział w II WŚ: najpierw w Wojnie Obronnej 1939 roku, a potem na zachodzie Europy i w Afryce w Polskich Siłach Powietrznych (latał m.in. w Dywizjonie 303). Po wojnie powrócił do Polski i zajął się pisaniem książek o tematyce lotniczo-wojennej. Wydał w sumie 43 pozycje, w tym jeden kryminał. W 1951 roku jego książki zostały wycofane z bibliotek i objęte cenzurą. W 1959 roku, po podaniu danych technicznych radzieckich samolotów MIG w swojej książce pt. „Samoloty świata”, został aresztowany pod zarzutem ujawnienia tajemnicy państwa sojuszniczego. Zwolniono go dopiero po tym jak wskazał źródło, z którego czerpał wiedzę, a było to czasopismo „Skrzydlata Polska”.

„Skradziony człowiek” liczy 93 strony, a cena okładkowa to 1 zł 20 gr . Tytuł i ilustracja na okładce idealnie pasują do fabuły. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Ta pozycja – jak i wiele innych z serii „Biblioteczka Przygód Żołnierskich” – jest „białym krukiem”.

Akcja toczy się na początku lat 50. w małym miasteczku, w którym znajduje się jednostka lotnictwa polskiego. W powieści występują: starszy sierżant Bohdan Kaszubski – mechanik samolotowy i racjonalizator, sierżant Wincenty Żywiec – mechanik samolotowy i współlokator Kaszubskiego, porucznik Rąbek – przełożony Kaszubskiego, porucznik Jezierski – sekretarz organizacji partyjnej, inżynier Kotera z GIL, pułkownik Benda – dowódca jednostki, Hanka – kucharka w barze „Pod Jeleniem” (bohaterowie pozytywni) oraz Apolinary Kiedrzyk – właściciel baru „Pod Jeleniem” (główne „danie” tam to piwo i czysta z wermutem), Stefan Matroch – (były) mecenas, Jerzy Winnicki ps. Straszak, Janik – kierowca, a także pułkownik Jessup z ambasady niewymienionego z nazwy państwa – główny zleceniodawca i bezpośredni zwierzchnik Matrocha (bohaterowie negatywni).
Kaszubski pracował nad ulepszeniem silnika w używanych przez kolegów samolotach. Jego praca dobiegała końca. „Dzięki zastosowaniu odpowiedniego metalu w łopatkach turbiny i dzięki specjalnemu układowi tychże łopatek, siła ciągu silnika powinna wzrosnąć tak bardzo, że szybkość samolotu powiększy się o blisko pięćdziesiąt kilometrów na godzinę”. W swojej pracy starszy sierżant nie był osamotniony. „Poparli go towarzysze z Partii, zachęcał dowódca, ułatwiali robotę bezpośredni przełożeni, ślęczał wraz z nim nad zagadnieniem inżynier jednostki”. Jego pomysł racjonalizatorski był tak ważny, że do miasteczka, a konkretnie do jednostki, „zjechała komisja z Dowództwa Wojsk Lotniczych, a po niej druga z Głównego Instytutu Lotnictwa”.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że będąc w barze „Pod Jeleniem” na piwie (Żywcu?), sierżant Żywiec pochwalił się, jakiego to zdolnego ma kolegę. Okazało się, że bar ten to siedlisko imperialistycznych mętów, zajmujących się szpiegostwem wojskowym. Szybko – dla czytelnika – okazało się, kto jest kim i o co komu chodzi. Zachodziło tylko jedno pytanie, nie kto i co, ale jak? Odpowiedzią na nie jest niestety … tytuł i okładka. Dodam tylko, że Żywiec zrehabilitował się za swój brak czujności i było to naprawdę w wielkim stylu.

Książkę czyta się szybko, a jej poziom nie odbiega od tego, jakie prezentują inne pozycje z serii BPŻ. Zaletą jej jest pięć sympatycznych czarno-białych rysunków, z których możemy wnioskować, że najważniejszymi bohaterami książki są jednak … poddźwiękowe (w locie nurkowym z użyciem dopalacza, udawało się przekroczyć prędkość 1 Ma) samoloty MIG-17 z 1950 roku (oznaczenie NATO – „Fresco”).
Powieść ta to gotowy scenariusz na film, ale na tamte czasy, bo teraz, nikogo poza Klubowiczami, by nie zainteresował.