Andrews Maurice S. – Pod Szlachetnym Koniem 102/2022

  • Autor: Andrews Maurice S.
  • Tytuł: Pod Szlachetnym Koniem
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1963
  • Nakład: 30250
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Gdzie kucharek sześć …

Recenzowane opowiadanie pochodzi z książki – pod tym samym tytułem – zawierającej jeszcze trzy powieści: „Niechaj odnajdą swoich wrogów” – Joe Alexa (przedstawiony jako Józef Aleks, a nie Maciej Słomczyński !!!), „Śledztwo przy ulicy Laos” – Maurice’a S. Andrewsa (Andrzej Szczypiorski) i „Weekend w Pensjonacie „Cyprys”” – Noela Randona (przedstawiony jako Wigiliusz Randoński, a nie Tadeusz Kwiatkowski). Całość liczy 335 stron, a cena okładkowa to 25 zł (ja zaś kupiłem ją za 43 zł – cóż, wszechobecna inflacja).

Opowiadanie „Pod Szlachetnym Koniem” liczy 37 stron. Większość elementów z okładki książki nawiązuje właśnie do niego. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Kryminał ten jest swojego rodzaju żartem literackim.

Akcja toczy się w jakiejś miejscowości na Wyspach, w której są tylko dwa telefony: jeden na posterunku policji rzecznej, a drugi w pensjonacie „Pod Szlachetnym Koniem”. O godzinie 5 po południu dyżurujący na posterunku sierżant Kleff odebrał telefon, z którego wynikało, że w pensjonacie tym popełniono morderstwo. Poinformował o tym jakiś mężczyzna, który nie chciał się przedstawić, bo – jak oświadczył – jest mordercą. Policjant udał się niezwłocznie na miejsce zbrodni. W hallu zastał leżące zwłoki młodego mężczyzny z wbitym w serce nożem. Okazało się, że był to Jim Harlow. W czasie dokonania morderstwa w pensjonacie przebywało – poza ofiarą – siedem osób: lord Griffin – miłośnik gry w golfa i przyjaciel denata, panna Viola Benson, pan Archibald Moss – multimilioner z Columbus (Ohio, USA), jego żona – Patrycja, panna Howard – właścicielka pensjonatu, pan Biaggi – Sycylijczyk i pan Thomas Sinclair – przedsiębiorca z Londynu. Po dokonaniu wstępnych ustaleń Kleff udał się do biblioteki, by tam na spokojnie, w samotności, przemyśleć sprawę. I to właśnie tam odwiedził go pan Dupin (C. Auguste – E.A. Poe’go). Zgodnie z własnym poglądem, że zbrodnia jest domeną ducha, przedstawił sierżantowi własną wersję zdarzeń i wskazał sprawcę przestępstwa, po czym zniknął. W chwilę potem w bibliotece pojawił się Sherlock Holmes i doktor Watson. Detektyw przeprowadził czynności w myśl zasady, że najlepszą bronią prawa w walce ze zbrodnią jest spostrzegawczość. I on wskazał policjantowi sprawcę, ale innego niż Dupin. Kiedy słynna para zniknęła, okazało się, że przybył Charlie Chan z Honolulu, sypiący jak z rękawa, chińskimi przysłowiami (m.in.: „nawet najgłupszy człowiek w mieście zna drogę do szkoły”, „Anglia jest wielka i w zetknięciu z nią nawet opryszek nabiera manier mandaryna”, „baran żyje z owcą, lecz marzy o wilczycy”). Opierając się na rozmowach z mieszkańcami pensjonatu ustalił zabójcę i poinformował sierżanta, kto nim jest. Ale była to jeszcze inna osoba niż te dwie wcześniej wskazane. Kiedy Chan odszedł, przyszedł Herkules Poirot. Posługując się szarymi komórkami mózgu i zmysłem powonienia wykrył zbrodniarza – oczywiście jeszcze kogoś innego. Kiedy Kleff został sam, miał trudny orzech do zgryzienia. Zastanawiał się, co na temat tej zbrodni powiedziałby Philo Vance (SS Van Dine’a), Marlowe („Ten zrobiłby chyba mordercę ze mnie. Przecież nie znosi policjantów”), panna Marple („Odkryłaby naraz trzech morderców”), czy Filip Collin (Franka Hellera). Sierżant sam musi wybrać, które rozwiązanie jest prawdziwe. Czy wykryje faktycznego sprawcę, czy sprawcą może być ktoś spoza wskazanych, a może sprawa podobna jest do tej z „Orient Expressu”?

Opowiadanie jest pomysłowe i na pewno warto je przeczytać. A zakończenie? Jest takie, jak samo opowiadanie, czyli…?