Andrews Maurice S. – Dymisja nadinspektora Willburna 37/2022

  • Autor: Andrews Maurice S.
  • Tytuł: Dymisja nadinspektora Willburna
  • Wydawnictwo: ISKRY
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1975
  • Nakład: 100270
  • Recenzent: Robert Żebrowski

ZAGADKA ZAMKNIĘTEGO… HOTELU

W.T. Christine, Joe Alex, Noel Randon, Jonathan Trench, Mike W. Kerrigan, Maurice S. Andrews to chyba najbardziej znane z angielska brzmiące pseudonimy polskich pisarzy kryminałów. Tym ostatnim pseudonimem posługiwał się Andrzej Szczypiorski.

Książka liczy 175 stron. Okładka i tytuł wprost idealnie pasują do fabuły. Cena okładkowa to 20 zł, a ja kupiłem ją za 6 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja dzieje się w Londynie i jego okolicach, ale jej czasu nie udało mi się ustalić. Głównym bohaterem jest tytułowy nadinspektor Willburn – Naczelnik Wydziału Morderstw Scotland Yardu, czyli Śledczego Urzędu do Spraw Kryminalnych. Ma on 50 lat i jest wdowcem, a jego hobby to polowania. Jest to postać bardzo wyrazista. „Nigdy jeszcze w życiu nie odczuwał zupełnego zadowolenia. Zawsze wydarzy się jakiś drobiazg, który napełni goryczą najbardziej harmonijne chwile. Ład, absolutny ład jest nieosiągalny !” „Był zły przez całe życie. Kiedy był tylko zły – wrzeszczał. Kiedy był wściekły – mówił cicho i starannie dobierał słowa. Kiedy był doprowadzony do ostateczności – szeptał głosem słodkim” .Jest doskonałym fachowcem, a jego dewiza zawodowa to: na początku sprawy motywy morderstwa są nieistotne, jeżeli znajdzie się mordercę, znajdzie się i motywy. Jest też dobrym przełożonym. Lubił swoich podwładnych, mimo ich wad, i doceniał ich pracę. „Podobał mu się ten Heckley. Człowiek z jego wydziału, spokojny, opanowany, precyzyjny. Ani jednego zbędnego słowa. Tacy nigdy nie zawiodą”. „Bez tych ludzi, którzy tworzyli jego wydział, byłby niczym. Oni musieli mu przynieść do gabinetu wszystkie wieści, jakich się domagał, oni musieli po sto razy relacjonować te same zdarzenia, te same analizy, te same refleksje, uwagi, własne uczucia nawet”.

To właśnie ludzie Willburna jako pierwsi pojawili się na miejscu morderstwa. Ofiarą była kobieta, która wraz ze swoim partnerem wynajęła pokój w podrzędnym hotelu. Byli w nim jedynymi gośćmi, a poza nimi w budynku był tylko właściciel. To on powiadomił policję, po tym jak ujawnił zwłoki. Zaalarmował go krzyk kobiety dochodzący z zamkniętego pokoju, by dostać się tam, musiał wyważyć drzwi. Poza umierającą kobietą nikogo w pokoju nie było, nikogo też nie było w hotelu, a właściciel dałby sobie głowę uciąć, że morderca nie opuścił hotelu przed przybyciem policjantów. Okazało się, że kobieta została uduszona. Z uwagi na niejasne okoliczności zabójstwa, do prowadzonych przez porucznika Ullmana czynności włącza się sam Willburn. Śledztwo szybko posuwa się naprzód, ale pojawiają się w nim kolejne wątki dotyczące innych przestępstw. Nadinspektor jest zwolennikiem logicznego myślenia, ale jego procesy myślowe (dobrze opisane w książce) wskazują na to, że w tym przypadku logika zawodzi, a intuicja, której nie trawi, może być tu pomocna.

Kto zabił i dlaczego, a także kto stoi za innymi przestępstwami – to najważniejsze pytania. Kolejne, nie mniej ważne, to dlaczego inspektor przejdzie na emeryturę. Odpowiedzi będą – mniej lub bardziej – zaskakujące.

Książka jest świetnie napisana: w starym , dobrym, angielskim stylu. Warto po nią sięgnąć.