Miłoszewski Zygmunt – Uwikłanie 3/2014

  • Autor: Miłoszewski Zygmunt
  • Tytuł: Uwikłanie
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Seria:  Mroczna seria
  • Rok wydania: 2007
  • Nakład:
  • Recenzent: Grażyna Głogowska

LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Izy Desperak

Prokurator w kryzysie

Statystyki są nieubłagane – wykrywalność przestępstw w Polsce jest wręcz fatalna. Pamiętajmy, że  dotyczą one wyłącznie przestępstw zgłaszanych… Policja zasłania się niedofinansowaniem, brakami kadrowymi, nadmiarem pracy papierkowej.  A jak już złapie przestępcę, to prokuratura go wypuszcza z powodu niskiej szkodliwości lub błędów proceduralnych.

Zygmunt Miłoszewski znalazł doskonałe rozwiązanie, które radykalnie podniosłoby skuteczność policji – sprawę prowadzi prokurator korzystający z metody, która sprawia, że śledztwo staje się przyjemne, lekkie, szybkie, tanie i nad wyraz skuteczne. Tym samym rozszerza konwencje gatunku – do lamusa odsyła tradycyjnego detektywa, jego metodę dedukcji, obserwacji, skomplikowanych badań laboratoryjnych i żmudne przesłuchiwania świadków. Bohater, prokurator Teodor Szacki, oczywiście korzysta z tych wszystkich metod, ale one prowadzą go na manowce, albo do wniosku, że denat sam sobie wbił – ze skutkiem śmiertelnym  – rożen w oko. A wystarczy zgromadzić wszystkie osoby związane z przestępstwem i zastosować ustawienia hellingerowskie, a sprawcy ujawniają motywy i ochoczo przyznają się do winy.

A jak ta metoda działa?

Jeden z bohaterów  książki, uznany warszawski psychoterapeuta Cezary Rudzki, tłumaczy :”Nie jestem panu w stanie to ( sic! ) wytłumaczyć. Jest to niestety niemożliwe, absolutnie awykonalne” .I jeszcze dobitnie dodaje:

„Dla mnie to bez znaczenia, czy wierzę czy nie. Ważne, że to działa”.

Autor, biorąc sobie do serca powyższe stwierdzenie Rudzkiego, najwyraźniej nie stara się wytłumaczyć, po co wkraczają zorganizowane, struktury przestępcze i mieszają się do banalnej, w niczym nie naruszającej ich interesów sprawy.

Nowatorstwo tej powieści polega na tym, że wątek kryminalny  wydaje się być narzucony przez wydawcę i nie  interesuje pisarza. Sam się do tego przyznaje w wywiadzie udzielonej periodykowi „Gala.”

„Poszedłem do wydawcy z konspektem polskiej prozy onirycznej, która miała mnie uczynić wielkim. Ale wydawca powiedział, żebym napisał kryminał. Jest moda, jest rynek. A że chodził mi po głowie ten prokurator, pomyślałem: „OK, napiszę kryminał, zostanę autorem bestsellerów, eksperymentami zajmę się później”.

To tłumaczy fakt, że  większość kart powieści zapełnił opisami kryzysu wieku średniego przeżywanego przez prokuratora Szackiego, refleksjami dotyczącymi jego pogrążającemu się w rutynie i nudzie małżeństwu, ocenom atrakcyjności kolejnych spotkanych w trakcie pełnienia obowiązków służbowych kobiet i związanych z nimi fantazjom, a w końcu pikantnym szczegółom życia seksualnego i utrzymanemu w konwencji pensjonarskiej romansowi. Wszystko to okrasza gorzką refleksją na temat niskiego uposażenia prokuratorów, mającego niebagatelny wpływ na rozkład ich pożycia „..starał się nie zauważać bluzek pożółkłych pod pachami […] zresztą sam miał pożółkłe gacie…” cieszy go fakt, że kochanka jest feministką i uwalnia go od zapłacenia rachunku za kawę. Najzwyczajniej nie stać go było ” na fundowanie Monice kawy bez poczucia winy, że właśnie wydaje pieniądze [przeznaczone] na najpilniejsze domowe wydatki.”

W powieści pojawia się wątek umorzonego przed laty morderstwa. Sprawę sprzed lat rozwiązuje nie kto inny, jak emerytowany jasnowidz z Łodzi. Czekamy na oferty pracy w organach ścigania dla wróżek, tarocistów i spirytystów. Twórcze połączenie tych specjalizacji z ustawieniami hellingerowskimi pozwoli oczyścić półki prokuratur ze spraw odłożonych ad acta z powodu braku wykrycia sprawców.

Nawiązując do interpretacyjnej reguły Cezarego Rudzkiego trzeba przyznać, że trudno uwierzyć w skonstruowaną przez Miłoszewskiego intrygę, a jeśli o jej działanie idzie, to podziałała ona na mnie niczym dobry środek nasenny. W historii mojej przygody z kryminałami jest to pierwsza pozycja, przy czytaniu której zmorzył mnie sen.

Książka doczekała się ekranizacji. Trudno w to uwierzyć, ale jest jeszcze gorsza od pierwowzoru.