- Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
- Tytuł: Terror pod Kordylierami
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą
- Rok wydania: 2012
- Recenzent: Waldemar Szatanek
Gdy poinformowałem naszego kochanego Prezesa, że właśnie skończyłem lekturę „Terroru pod Kordylierami” – zapytał. „Nie wydaje Ci się, że przypomina trochę Forsytha?”. I rzeczywiście gdyby zapomnieć na chwile o nazwisku autora to sam utwór niczym nie odstaje od podobnych dzieł Ludluma, Forsytha czy MacLeana którymi zaczytywaliśmy się w Polsce na przełomie systemów gdy Zborowski był w wyraźnym odwrocie.
Wprawdzie nie wiem tego na pewno ale podejrzewam że ani takiej sławy czy przywilejów ani pieniędzy (Ludlum nawet po swojej śmierci był w pewnym momencie najlepiej sprzedającym się autorem sensacyjnym w Polsce) Zeydler-Zborowski nie osiągnął. Dlaczego? Generalnie odpowiedź jest podobna dlaczego nie osiągnął należnej do talentu kariery Kazimierz Deyna czy Daniel Olbrychski czy inny urodzony nad Wisłą w tamtych latach człowiek. Po prostu nie ten czas, nie to miejsce.
Ale wróćmy do recenzji właściwej:
Międzynarodowa grupa awanturników czy jak ktoś woli rzezimieszków czy też według dzisiejszej nomenklatury terrorystów finansowana przez neonazistów (z lekkim wskazaniem na RFN) opanowuje obóz w którym naukowcy z całego świata prowadzą gdzieś na bezkresach Argentyny bardzo ważne badania. Szachując w ten sposób rządy wielu krajów żądają nie tylko ogromnej ilości pieniędzy ale również wypuszczenia z więzień różnej maści przestępców spod faszystowskiej gwiazdy. Jednakże gdy sprawa uzyskania okupu przeciąga się zbyt długo, przestępcom zaczynają puszczać nerwy i pojawia się coraz większe ryzyko rozlewu krwi. Policja i wojsko argentyńskie rozważa wprawdzie wariant siłowy ale po wcześniejszych podobnych sytuacjach na świecie (wspominają tu np. odbijanie amerykańskich dyplomatów w Iranie) taka opcja okazuje się niemożliwa. I gdy sytuacja wydaje się patowa do akcji wkracza grupa wynajęta przez handlarza bronią który wprawdzie też nie jest kryształowy ale staje po stronie dobra gdyż terroryści więżą również jego córkę. Swoje trzy grosze dorzuca także George Anderson – ambitny oficer Interpolu. I tak wspólnymi siłami: Dobro zwycięża a Zło przegrywa. Nie obywa się oczywiście bez polskiego akcentu w całej tej historii. Otóż pomysłodawcą całej akcji ratunkowej a prywatnie narzeczonym więzionej córki handlarza bronią jest Paweł – Polak. Ranny zresztą podczas zdobywania obozu i dzięki temu możemy sensacyjną w gruncie rzeczy opowieść zakończyć romantycznym akcentem sceną miłosną w szpitalu.
Reasumując : „Za wolność waszą i naszą” ale nadal bez kasy.