- Autor: Wotowski Stanisław
- Tytuł: Rycerze mroku
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Polski Kryminał Retro
- Rok wydania: 2012
- Recenzent: Marzena Pustułka
Nic nie jest tak niezmienne jak natura ludzka
Jest to kolejny , świetnie napisany kryminał polski z okresu międzywojennego. Jest interesująca intryga, barwny język, kapitalny przegląd świetnie zarysowanych postaci, jest w końcu malowniczy opis życia Warszawy lat 30- tych XX wieku, zarówno arystokracji i bogatego mieszczaństwa , jak i zwykłych obywateli, a także sfer, zwanych potocznie niższymi, a nawet przestępczymi.
Nihil novi, jak mawiali starożytni, taki podział istnieje bowiem w każdym społeczeństwie od początku rodzaju ludzkiego, a pewnie nieobcy był również neandertalczykom. O tym, że natura ludzka nie zmieniła się przez kolejne wieki dowiadujemy się już na str. 16. Młody Alfred Welski wychodzi z więzienia, gdzie odsiedział dwa lata za rzekomą defraudację. On jednak wie, a my w to wierzymy, że odsiedział te dwa lata „za niewinność” na skutek czyjejś paskudnej intrygi. Nie jest jednak w stanie pojąć, kto i jaki mógłby mieć cel w jego skazaniu. My tez tego nie wiemy, ale wkrótce odsłonią się , przynajmniej dla nas, kulisy całej afery. Na razie Alfred poszukuje uczciwej pracy, liczy na pomoc dawnych przyjaciół, wnet jednak przekonuje się, od kogo naprawdę może oczekiwać wsparcia. „Przyjaciele…Przekonał się teraz, czym sa przyjaciele – toć jeden z nich, w odpowiedzi na gorącą prośbę o pomoc zaofiarował jałmużnę, parozłotowy datek…A jednak ilu było ludzi napiętnowanych istotnie , niemniej zajmujących w społeczeństwie stanowiska – ci jednak ukradli naprawdę, ukradli i potrafili zachować pieniądze, więc kłaniano się im , przyjmowano wszędzie – nie, kłaniano się ich pieniądzom! Coraz większa ogarniała Welskiego nienawiść do tej bandy samolubów, coraz większe rozgoryczenie”. No cóż, nic dodać, nic ująć – od zawsze wiadomo, że najlepiej kraść w majestacie prawa, a ty człowieku udowodnij, że nie jesteś wielbłądem. Czasami odnosze wrażenie, że dużo łatwiej jest kraść i kłamać w żywe oczy , niż udowodnić, że jest się niewinnym, fałszywie oskarżonym ( podobnie jak dowieść, że jest się w pełni władz umysłowych, jeśli bardzie wpływowa rodzina twierdzi, że jest inaczej – patrz recenzja ksiązki „Człowiek, który zapomniał swojego nazwiska” ). Jak się okazuje po lekturze omawianej pozycji refleksja ta dotyczy nie tylko czasów współczesnych. Nasz bohater uzyskuje jednak pomoc , i to ze strony, gdzie nie przyszłoby mu do głowy jej szukać. Pomocną dłoń wyciąga do niego bowiem niejaki Wawrzon Balas, kiedyś współwięzień, a obecnie „wśród sfer złodziejskich istna powaga i znakomitość”. Wnet okazuje się jednak, że i pomoc pana Balasa nie była całkowicie bezinteresowna… Alfred musi jeszcze wiele wycierpieć zostaje nawet chwilowo więźniem Balasa, przeżywa romantyczne przygody , bierze również udział w złodziejskiej ekspedycji, , aby w końcu doświadczyć prawdziwego zadośćuczynienia i znaleźć prawdziwa miłość. A wszystkie jego przygody opisane są barwnym, trzymającym w napięciu stylu. Intryga jest interesująca, okazuje się bowiem, że wplątanie Welskiego w kradzież bankowych pieniędzy ma także drugie dno, mianowicie…ale o tym musicie przeczytać już sami. W każdym razie wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę….dużo grubszą kasę….. Polecam książkę, to naprawdę mądra i interesująca lektura.
Na koniec jeszcze jeden mały cytacik , odnoszący się tym razem do czytelnictwa w „tamtych czasach” : „Panna Drohojowska (….) w czasach naszych, gdy czytanie książek poczytywane jest za stratę czasu, a nawet grzech wielki, książki pochłaniała dosłownie i to ze szczególnym zamiłowaniem opisujące przygody i powikłania niezwykłe”. Mój ty smutku, ciekawa jestem bardzo , co autor napisałby o NASZYCH czasach, kiedy przeciętny Polak czyta średnio trzy książki w roku….a może nawet mniej…a czytanie książek jest „poczytywane” nie tylko za „grzech wielki”, ale po prostu głupotę i stratę czasu. Całe szczęście, że przynajmniej my, Klubowicze, podnosimy trochę tę średnią.