Głowacki Janusz – Dzień słodkiej śmierci 7/2013

  • Autor: Głowacki Janusz
  • Tytuł: Dzień słodkiej śmierci
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Rok wydania: 1969
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Wiesław Kot

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Mężczyzna złapał spojrzenie

Wzruszyłem się, bo mi się przypomniało. Przechyliłem nieco piwa, wstaję od stolika, truchtam do ubikacji, a tu po drodze na ścianie w korytarzu widzę oprawioną w ramkę stronicę ?Ewy?? autorstwa Głowackiego.

Gdzie stoi, że akcja rozgrywa się w lokalu gastronomicznym ?Lotos? na dolnym Mokotowie. A tuż obok ? nie wierzę własnym oczom ? oprawiona i pod szkłem stronica z jakiejś mojej książkowej głupizny: o kelnerach, mianowicie, w PRL-u. Takiej promocji w życiu nie miałem i już mieć nie będę. Więc startujemy od tego ?Lotosu?, bo od niego rusza akcja ?Dnia słodkiej śmierci? Janusza Głowackiego z roku 1969, czyli z czasów, gdy jako wzięty felietonista i autor opowiadań z życia warszawskiej kawiarni wkraczał do kultury polskiej. Oto porucznik Paweł Goraj wchodzi do tego lokalu po długich pertraktacjach z portierem, podpartych banknotem pięćdziesięciozłotowym. Ten portier, okazuje się, niezła łajza. Bo wpuszcza tylko w krawatach (?Miś?, ?Miś?!), a jak klient nie ma, to on pożyczy ? za stówę na godzinę. Tak nawiasem: w ?Europejskim? jednak bywało jeszcze gorzej ? tam na wejściu konieczne było wykupić bon konsumpcyjny za 100 złotych. Ale ja, kiedy bywałem w ?Lotosie?, stwierdzałem puchy ? przy stoliczkach a to grono staruszków-ZBOWiD-owców, pochylone nad skromną pięćdziesiątką i tatarem. A to panie o wyglądzie personalnej nad lampką ?Kadarki? (w ?Biedronce? ? 9.90 zł). W każdym razie porucznik się udał, bo chciał spenetrować środowisko. Z tego środowiska wywodził się właśnie pewien badylarz, Rękas Stanisław (a jak się miał nazywać?), zamierzał kupić za złotówki dolary, a za te dolary ? nowy, zachodni wóz. Nie zdążył, ktoś mu podał cyjanek w bezie (też pomysł!), a potem porzucił w Wiśle. I porucznik w tym ?Lotosie? rozkręca równolegle śledztwo i romans z jedna taką Iloną, początkującą artystką. I my go tam w tym ?Lotosie? zostawiamy, a sami zaglądamy opowiadanku pod podszewkę.

Niestety, naszego ulubionego mięska, czyli objawów niepiśmienności i alkoholizmu autorów, spotykamy tu niewiele. Głowacki oddał tekst wyczyszczony ? może szanowna mamusia nad tym pracowała, bo autor takie rzeczy wspomina. No, może mu się czasem coś omsknie i napisze, że ?mężczyzna złapał to spojrzenie?. Zobaczmy basen Legii. ?Od czasu do czasu przejście przez łączkę obok basenu jakiejś znanej postaci związanej z filmem, telewizją lub literaturą, zagłębiem pomidorów, plantacją dyń, ewentualnie dysponującej wyjątkowo szybkim samochodem aktywizowało dodatkowo konwersację na kocach?. To ?aktywizowanie konwersacji? ? niczego sobie. Albo weźmie autor zdanie z protokółu po obdukcji: ?Stwierdzono sześć ran nożem drążących w kierunku klatki piersiowej?. Ale to rzadko. Wychodzi za to z autora stołeczny playboy i tu go przydybiemy.

Co do mody ? saksofonista nosi ?kamizelkę w stylu >>Psychodelic<<? (czemu z dużej litery?). Czy ktoś pamięta taki styl? I dalej: dziewczyna nosi kostium ?w stylu >>Courage<<? (ciągle z dużej). Pamięta ktoś?

Co do samochodów. Volkswagena nazywa się tu pieszczotliwie ?volksem?.

Co do muzyki. Słyszymy tu refren: ?Jesteśmy na wczasach?, dalej: ?Gdzieś Hiszpania za górami?. To w porządku. Ale też ?Con gratulations, con gratulations?. Pewnie chodzi o piosenkę Cliffa Richarda, ale to się pisało razem, raczej bynajmniej. Słynne ?Strangers in the Night? Sinatry zostało tu podaje w przekładzie jako: ?Sama w taka noc, o rany Boga?. No, i rodzimy okaz: ?Złoty pierścionek/ podpieprzył Bronek/ z wystawy./ Za ten pierścionek/ posiedzi Bronek/ do sprawy?.

Opis urody kobiecej: ?Podłużna, rasowa twarz??. Zaraz, zaraz, o ile my się na tym znamy, to albo rasowa, albo podłużna. I tuż obok objaśnienie podejrzanego: ?Bo żona moja, jak mówiłem, jest kobieta luksusową?? I w związku z tym desperat owinął łom szmatą i czekał na dzianego badylarza, co to chciał dolary za złotówki, a za dolary nowy wóz. Ale się nie doczekał. Ale dlaczego? Sza!