Obuch Marta – Miłość, szkielet i spaghetti 67/2012

  • Autor: Obuch Marta
  • Tytuł: Miłość, szkielet i spaghetti
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo SOL
  • Seria: Seria z Kilerem
  • Rok wydania: 2012
  • Recenzent: Anna Lewandowska

Ciemne sprawki pod Jasną Górą

Co trzeba zrobić, żeby napisać porządny babski kryminał? Przede wszystkim należy odpowiednio wybrać miejsce akcji, wymyślić pasjonującą intrygę i dorzucić kilka pełnokrwistych kobiecych postaci.

Marta Obuch ma w tym wprawę – jej trzy dotychczas wydane powieści („Precz z brunetami”, „Odrobina fałszerstwa” i „Diabelska ewolucja”) świadczą o tym, że autorce nie brakuje wyobraźni, a przede wszystkim poczucia humoru. Akcję swojego najnowszego dzieła „Miłość, szkielet i spaghetti” umieściła w Częstochowie, która – jak wiadomo – miastem świętym jest i wyróżnia się posiadaniem na Jasnej Górze klasztoru ojców paulinów, słynnego z urody i przepychu.
I otóż właśnie w tymże klasztorze zaczynają się dziać rzeczy niepokojące.
Niespodziewanie umiera jeden z zakonników – na serce, chociaż zdrowy był i nigdy się na ten narząd nie uskarżał. Następnie z wieży klasztornej skacze samobójca – trochę dziwny, bo samobójczego skoku dokonał w dwa dni po swojej śmierci. Ale na tym nie koniec – archeologom, którzy u stóp klasztornych murów prowadzą wykopaliska, ginie świeżo odkryty starożytny szkielet, którego przebadanie mogłoby wiele wnieść do wiedzy historycznej.
Potem giną niezbędne do prac archeologicznych narzędzia. A jeszcze później cenne eksponaty z jednej z sal sanktuarium jasnogórskiego – przebiegli złodzieje tym razem starają się skierować podejrzenia na jednego z archeologów. Jakby tego było mało, do luksusowej willi tuż pod Jasną Górą wprowadzają się włoscy mafiozi – siedmiu typów spod ciemnej gwiazdy, którzy zajmują się głównie oglądaniem telewizji i spożywaniem ogromnych ilości wykwintnego żarcia. Pozornie mafiozi nie mają nic wspólnego z wypadkami w klasztorze, ale komisarz Jerzy Niecko, prowadzący śledztwo w sprawie wypadków na Jasnej Górze, ma wątpliwości. Co chwila trafia na jakieś dziwne sytuacje. Tropy mnożą się jak króliki, tyle że wszystkie prowadzą donikąd.
Więcej szczęścia mają dziewczyny – trzy zwariowane siostry w różnym wieku, o różnych temperamentach, ale wszystkie urodziwe – które zupełnie przypadkiem dostają się w wir wydarzeń i całkiem nieoczekiwanie trafiają w samo ich epicentrum. W rezultacie to one – wraz z równie szalonymi mamusią i ciocią – rozwiązują zagadkę.
Książkę z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim wielbicielom kryminałów.

Jest zagadka, ściśle związana z historią, a więc przy okazji otrzymujemy również sporą dawkę wiedzy historycznej. Jest śledztwo, które na pewno zadowoli wielbicieli kryminałów policyjnych. Są wątki romansowe – nawet kilka – ich przebieg jest dość niekonwencjonalny, ale dzięki temu zabawny. Jest cała gromada sympatycznych postaci – niebanalnych, których wizerunek odbiega od tradycyjnych wyobrażeń. Na przykład profesor Lesiak, szef archeologów, chociaż zna się na swojej robocie i jest jednym z najlepszych specjalistów w kraju, wcale nie przypomina klasycznego profesora – skupionego nad zakurzonymi księgami zasuszonego staruszka. Wręcz przeciwnie – jest postacią barwną i nietypową. Podobnie dwie starsze panie – matka i ciotka głównych bohaterek – nie zachowują się tak jak przystało paniom w ich wieku, a w swoim postępowaniu kierują się tylko sobie znanymi zasadami.
Nawet mafiozi opisani są przez autorkę w sposób ciepły i z przymrużeniem oka.
No i jest humor sytuacyjny, który rozbawi największych nawet ponuraków. Scena, kiedy asystent szefa mafii z rozmachem otwiera drzwi, a te odbijają od ściany i z wielkim hukiem trafiają prosto w wychodzącego właśnie szefa, powaliła mnie na obie łopatki.
Podobnie zabawna jest scena transportowania przez wysoki mur dziesięciu kilogramów bigosu, czy też polowania na kaczkę, którą zażyczyli sobie na obiad mafiozi. Takich komicznych scenek jest w książce duża obfitość – Marta Obuch ma niezwykły dar opisywania wszystkiego w sposób barwny i zabawny, a przede wszystkim bardzo obrazowy.

Szczególnie polecam książkę wszystkim wielbicielom Joanny Chmielewskiej – autorka co prawda nie wzorowała się na niej, ale widać duże pokrewieństwo duchowe. Kryminał obficie okraszony humorem – to jest to, czego nam potrzeba.