Wroński Marcin – Komisarz Maciejewski – morderstwo pod cenzurą 170/2011

  • Autor: Wroński Marcin
  • Tytuł: Komisarz Maciejewski – morderstwo pod cenzurą
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo REDHORSE, wyd. II WAB 2010
  • Seria: Tajna StrEFA
  • Rok wydania: 2007
  • Recenzent: Marzena Pustułka

Bez kompromisów czyli twarde śledztwo twardego faceta

Bardzo dobrze napisany, mocny, można powiedzieć męski kryminał retro. Akcja rozgrywa się w ciągu kilku listopadowych dni 1930 roku w Lublinie.

Zaczyna się już mocno – znalezieniem trupa redaktora prawicowej gazety Romana Bindera. Został on zamordowany we własnym mieszkaniu, nocną porą, a trup został okaleczony w brzydki bardzo sposób, sugerujący zbrodnię na tle seksualnym bądź politycznym ( biorąc pod uwagę poglądy denata, wyrażane w wielu artykułach ) , ewentualnie powiązania z satanistami ( cyfry 666 wypisane krwią na brzuchu trupa). No, naprawdę — mocna rzecz. Śledztwo prowadzi podkomisarz Zygmunt „Zyga”  Maciejewski, również mocny mężczyzna, kanciasty, lekko zaniedbany, ze złamanym nosem — efekt czynnego uprawiania boksu. Od początku bardzo mi się spodobał ( może poza nawykami higienicznymi, a raczej ich brakiem). Komisarz myśli niekonwencjonalnie i tak tez postępuje.  Nie ma żadnych uprzedzeń rasowych, religijnych czy politycznych — każdy jest dla niego potencjalnym zbrodniarzem lub przyjacielem. Sprawa jest trudna i zagmatwana, redaktor Binder w czasie swojej pracy redaktorskiej narobił sobie wielu wrogów, był bowiem dziennikarzem wojującym i mało tolerancyjnym. W niedługim czasie pojawia się drugi trup — niejaki Paweł Jeżyk urzędnik cenzury zostaje śmiertelnie pchnięty nożem, prawdopodobnie podczas bandyckiego napadu. Co jednak szanowany i bogobojny cenzor robił w zakazanej dzielnicy nierządu i złodziejstwa? Nos Zygi ( chociaż złamany ) mówi mu wyraźnie, że obydwie sprawy należy połączyć. Zgodnie z jego przewidywaniami sprawę Bindera zabiera mu wyższa instancja, on ma zając się tylko zamordowanym cenzorem. Zyga jednak upierdliwie prowadzi swoje śledztwo dwutorowo,  łącząc  obydwa morderstwa w jedną  sprawę.  Tropów jest wiele, motywów też, wychodzą na jaw coraz to nowe okoliczności, o których na wstępie nikt nawet nie pomyślał. Ginie jeszcze jedna osoba, śmierć upozorowana jest na samobójstwo. Jednak komisarz Maciejewski przytomnie zauważa, że facet wracający do domu tak pijany, że musi go odprowadzać kilku kumpli nie jest w stanie w kompletnej ciszy , nie robiąc żadnego hałasu,  zdjąć z haka duży  żyrandol i postawić go bezpiecznie w kącie, potem przywiązać do haka linę  i na niej się powiesić, robiąc to nadal bezszmerowo. Aż dziw bierze, że nikt inny nie zwrócił na ten szczegół uwagi. Zamordowany był cennym informatorem komisarza, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy, więc jego śmierć z lekka wkurzyła Zygę i nadała nowy to jego poczynaniom. Komisarz jest człowiekiem bezkompromisowym, wyznaje zasadę, że cel uświęca środki, i nie gardzi małym szantażykiem gdy cel jest tego wart, a nawet posuwa się do cokolwiek nielegalnego prokurowania faktów i naginania ich do własnej teorii. Jest jednak osobą na tyle wrażliwą, że długo się nad swoim postępowaniem zastanawia i na pewno nie robi tego z czystej złośliwości, aby komuś dokuczyć. Trochę przypomina to filozofię Kargulów i Pawlaków z „Samych swoich” — „sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”, ale przynajmniej jest skuteczne i faktycznie sprawiedliwe. Jestem całkowicie po stronie komisarza.

Bardzo ładnie jest w książce zarysowane tło obyczajowe, wiernie oddane są realia tamtych czasów. Autor pochodzi z Lublina i jest dociekliwym badaczem historii swojego miasta, co znajduje odzwierciedlenie w bardzo malowniczych i wiernych prawdzie opisach lubelskich uliczek, placów, parków i knajp z lat 30-tych ubiegłego wieku. Między tymi uliczkami i placami przemykają autentyczne postacie z tamtych lat, świetnie opisane i scharakteryzowane. Wszystkie bardzo wyraziste, czytając , mamy wrażenie ,że znamy ich osobiście. Wspaniale autor potrafił oddać społeczne i polityczne klimaty tamtych lat. Czy wiecie na przykład , co oznaczają trzy „meduzy” towarzyszące  półlitrówce  czystej w lubelskie restauracji Wykwintna? Kto chce się dowiedzieć,  niech sięgnie po książkę.