- Autor: Nakonieczny Ryszard
- Tytuł: Wysoka gorączka
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1988
- Recenzent: Norbert Jeziolowicz
Dolar jako fundament Peerelu
Gdyby ktoś przeczytał tylko jedną powieść milicyjna i trafił przy tym na „Wysoką gorączkę”, to niewątpliwie uznałby Klub MOrd za stowarzyszenie masochistów, którzy uwielbiają się katować czytaniem złych książek.
I właściwie to pierwsze zdanie byłoby już wystarczające jako cała recenzja, ale mogłoby to zostać uznane za nieco sztuczne nabijanie indywidualnej statystyki recenzenckiej i jako takie byłoby zachowaniem nagannym. Aczkolwiek muszę przyznać, że lektura dzieła Ryszarda Koniecznego to zajęcie zaiste bardzo frustrujące: czytelnik zaczyna myśleć z niechęcią nawet o odpowiedzialnej za tę publikację pani redaktor wydawnictwa Iskry, jako że jej przynajmniej za to płacili pensję, a biedy recenzent musi się męczyć z czystej miłości do literatury.
Najczęściej staram się przytaczać w moich recenzjach chociażby skrótową informację o fabule, ale w tym przypadku kompletnie mija się to z celem, jako że w dużej mierze jest ona pozbawiona większego sensu i ma charakter nie do końca powiązanych ze sobą wątków. Jak zwykle w przypadku osób, które paranie się powieścią kryminalną traktowały jako zajęcie jako sprawę wstydliwą, większość powieści dedykowana jest relacjom z życia wewnętrznego jej bohaterów. Coś na kształt rzeczywistej fabuły kryminalnej zaczyna się wykluwać dopiero gdzieś tak po 2/3 książki, kiedy to zabity zostaje jeden z funkcjonariuszy śledzących jednego z potencjalnych przestępców.
Autor przedstawia nam świat dwubiegunowy: z jednej strony mamy świat mundurowy, złożony z milicjantów, dla których służba jest jedyna formą życia, a z drugiej odrażający moralnie świat „niebieskich ptaków”, cinkciarzy, mniejszych lub większych oszustów i morderców, a także pozornie uczciwych ludzi ulegających z ochotą każdej pokusie do kradzieży. A jest o czym pisać, ponieważ — jeśli dobrze naliczyłem — to trupów mamy w tej relatywnie krótkiej, 158-stronicowej powieści, aż cztery sztuki. Elementu przestępczego jest jednak ilościowo na tyle dużo, że strata czterech bohaterów jeszcze nie wyludnia sceny, na której rozgrywa się ta powieść.
W świecie milicjantów także nie wszystko jest w najlepszym porządku. I tak na przykład podwładni nie darzą przełożonych żadnym szacunkiem. W pewnym momencie pojawiają się nawet podejrzenia, że zabójcą milicjanta może być inny funkcjonariusz. Jest to co prawda moment bardzo krótki, ale już sam fakt, że taka wątpliwość może powstać w umyśle śledczego pokazuje, że Peerel był już wtedy w okresie schyłkowym i po prostu musiał upaść. Wszakże robak rozkładu drążył także jeden z filarów słusznie minionego systemu.
Ale o czy jest naprawdę ta „Wysoka gorączka” jeśli pominąć nieporadność autora i opowiedzianą w niej historię: chyba raczej o absolutnie religijnej roli, jaką pełnił dolar w gospodarce realnego socjalizmu. Każdy praktycznie modli się do dolarów, warunkują one dobre samopoczucie i pozycję społeczną i stanowią najważniejsze marzenie. Wszelkie relacji międzyludzkie oraz gospodarcze realizowane są w oparciu lub za pomocą zielonych banknotów, a łapówkę w złotówkach może wziąć co najwyżej konduktor w pociągu (dla porządku: było to pięćset złotych w zamian za miejsce siedzące w przedziale służbowym). Nabycie w pewexie paczki papierosów marki „Dunhill” oraz zapalniczki „Ronson” to najważniejsze wydarzenie w życiu jednego z młodych ludzi — dużo ważniejsze niż zamordowanie jego brata. Opis tego elementu peerelowskiej rzeczywistości będzie zapewne dla osób młodszych kompletnie niezrozumiały i surrealistyczny, ale zapewniam, że to jest absolutna prawda historyczna.
Nie można zaprzeczyć, że wszystko się od tamtych czasów w naszym kraju zmieniło, i to na lepsze. Ale z drugiej strony w czasie obecnych wakacji nawet do głównych wydań wiadomości wszystkich polskich stacji telewizyjnych i radiowych trafiają informacje o aktualnym kursie franka szwajcarskiego.