Malcharek Mirosław – Szeryf z Malinowego Wzgórza 71/2011

  • Autor: Malcharek Mirosław
  • Tytuł: Szeryf z Malinowego Wzgórza
  • Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
  • Rok wydania: 1977, wyd. III
  • Nakład: 30000
  • Recenzent: Waldemar Szatanek

„Rano wstaje doje krowy , potem idzie spać…”

Nie wiem czy to wpływ Bruna Oya czy naszego dzielnego Ogniomistrza Kalenia ale już drugi raz w książce młodzieżowej stykam się  z wątkiem kowbojów w Bieszczadach. Tym razem mało znany autor Mirosław Malcharek opowiada nam o wakacjach swoich i dwóch młodych chłopców (jeden z nich to chyba jego syn ? ) spędzonych w eksperymentalnym gospodarstwie rolnym zwanym „Ranczo” położonym niedaleko Leska.
W gospodarstwie tym prowadzonym przez dwoje starszych ludzi trwało doświadczenie polegające na chowie krów na modłę amerykańską bez obór, stodół itp. Krowy żyją sobie prawie jak na wolności. Chodzą nie spętane po pastwisku, wypasane przez współczesnych kowbojów. Nastolatkowie Sławek, Piotrek oraz ich opiekun o pseudonimie Szeryf, który dodatkowo pełni role narratora, opowieści spędzają w ramach wakacji czas na takim kowbojskim wypasie.
Sama książka dość słaba, autor występuje tu jak rozumiem w roli narratora , niestety  przynudza i moralizuje. W ogóle to wszystko jest strasznie cukierkowe. Nawet obowiązkowy wątek kryminalny pokazany bez żadnego napięcia, właściwe to w pewnym momencie to zacząłem współczuć przestępcom że tak się wszyscy na nich uwzięli. I milicja i leśnicy i nawet domorośli kowboje. Przestępców zaś mamy kilku i to niektórych w różnych odsłonach.
Najpierw warszawscy chuligani zwani tez hipisami postanowili znaleźć metę w gościnnych Bieszczadach i nawet mieli szanse by zamieszkać na ranczu ale woleli znęcać się nad zwierzętami i w ostateczności zwiali uciekając aż do Sopotu.
Potem trafiają nam się kłusownicy i przemytnicy (co ciekawe przemycają z Czechosłowacji suwaki do ubrań) . Ponieważ jednak jeden z chłopców wpada na ich ślad zostaje uwieziony przez nich w starym banderowskim bunkrze. Oczywiście milicja go błyskawicznie odbija a szybkie śledztwo wskazuje nie tylko winnych i pozwala na odnalezienie łupów bandy ale też wykrywa ich członków jako prawdopodobnie byłych członków UPA (choć jak chłopcy przytomnie zauważają bandyci ci wcale nie są ukraińcami) .
Bunkier zaś wciąga nam do akcji wspomnienia wojenne starego leśnika Laska który jako żołnierz KBW dzielnie walczył z sotniami „striełców” niejakiego Hrynia .
Dla osób lubiących Bieszczady i szukających wątków o UPA czy Akcji Wisła itp. Może to być lektura ciekawostkowa, dla osób szukających fajnej książki dla młodzieży może to być lektura nieobowiązkowa.
Jednakże nurtuje mnie jedno  pytanie po tej lekturze :  dlaczego ta opowieść miała aż trzy wydania ? Może ja po prostu się nie znam i się czepiam ….