Ingmar Fjell – Joachim Lis – detektyw dyplomowany 27/2011

  • Autor: Ingmar Fjell
  • Tytuł: Joachim Lis – detektyw dyplomowany
  • Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
  • Rok wydania: 1974
  • Recenzent: Waldemar Szatanek

„Czym skorupka za młodu…

Modrzejowo –  niewielkie miasteczko zagubione gdzieś w skandynawskich lasach. Przestępstw w nim niewiele, bo przestępcy albo przenieśli się do większych miejscowości albo przeszli już na emeryturę.

Porządku pilnuje wiec jeden stary policjant Niedźwiecki , częściej drzemiący w swym biurze niż pełniący służbę. Poznajemy   młodego chłopaka — Joachima –  który właśnie odziedziczył rodziny interes –  zakład szewski. Problem w tym jednak ze nigdy nie chciał być szewcem. Podejmuje wiec próbę wyrwania się z okowów oczekiwań społeczno-rodzinnych i zostaje prywatnym detektywem. Kończy szkołę detektywów i choć mieszka w sennym miasteczku, już z dyplomem otwiera w Modrzejowie biuro.  I choć  spodziewa się sławy i widzi się w roli wykrywającego wielkich zbrodniarzy ,  pierwsza sprawa przerośnie jego wszelkie wyobrażenia.
Joachim Lis bowiem nie dość że jest początkującym śledczym to jeszcze jest fajtłapą. Można by powiedzieć że to taki detektyw Cruzo z serii o Różowej Panterze.
Na dodatek przestępca z którym przyjdzie mu się zmierzyć jest najbardziej poszukiwanym złodziejem w kraju. Złoczyńca ten posługuje się pseudonimem „Świszczący X”.
Otóż X wraz ze swoją szajką w  zupełnie nikomu nie znany sposób okrada całe miasta. Oczywiście początkowo nie wiemy że za pojawiającymi się zuchwałymi kradzieżami stoi Świszczący X. Joachim szuka różnych tropów a my dzięki temu poznajemy różnych mieszkańców miasta, w szczególności jego przestępczy światek.
Nie mogąc sobie poradzić Lis do pomocy zatrudnia Gwidona Gronostaja. Kradzieże jednak nie ustają, wręcz przeciwnie, stają się jeszcze bardziej zuchwałe. Mamy wiec  zagadkę kryminalną (co ciekawe przestępca jest w śród poznanych wcześniej postaci a przyznaje że nie zorientowałem się do końca któż to ani w jaki sposób dokonuje kradzieży), pościg ulicami miasta , zasadzkę w wyniku której  zostają uwiezieni główni  bohaterowie. Na koniec mamy nawet scenę w stylu amerykańskim – aktywizacji społeczeństwa by wspólnie pomóc w rozbiciu bandy.
Wiec choć mamy drobną, prostą to ciekawie napisaną  historyjkę kryminalną, może nie warto by jej nawet recenzować członkom MORD-u gdyby nie to że jest to książeczka dla dzieci … Tak, nawet nie dla młodzieży ale właśnie dla dzieci.
Otóż bowiem bohaterami są zwierzęta, oczywiście zachowują się jak ludzie ale są zwierzętami i  tak np. Joachim Lis jest prawdziwym Lisem a nie np. dziennikarzem jak w Polsce. Co ciekawe jesteśmy w świecie zwierząt gdzie niedźwiedź jest policjantem, borsuk właścicielem sklepu ale kot oraz owady np. pająki nadal są kotem czy pająkiem, w naszym potocznym rozumieniu.
Książeczka mimo iż wyraźnie dla dzieci, naprawdę warta jest  lektury.
Po tej książeczce dochodzę też do wniosku że skandynawskie dzieci musza wyraźnie różnić się  od naszych polskich, nie mówiąc już od amerykańskich. Bowiem mimo iż książka jest skierowana do dzieci pozbawiona jest prawie w ogóle ilustracji, edytorsko wydana jest bardzo skromnie i nieciekawie, dominuje lity tekst, prawie nie ma dialogów i nawet z wyglądu bardziej przypomina kryminał z serii z kluczykiem niż książki dziecięce do których jesteśmy przyzwyczajeni przez np. Disneya.
Ale skoro w Szwecji czy Norwegii dzieci wychowuje się na takich historiach tłumaczyło by to wysyp autorów typu Larsson czy Mankell. I tylko łza się w oku kreci że u nas od małego się kadr dla MORDU-u nie szykuje. A w Skandynawii widocznie wiedzą że…” czym skorupka za młodu…”