Chmielewska Joanna – Duch 25/2011

  • Autor: Chmielewska Joanna
  • Tytuł: Duch
  • Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
  • Rok wydania: 1983
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Iwona Mejza

W recenzji  „Ślepego szczęścia”  nadmieniłam , że posiadam także  osobne wydanie „Ducha” w formacie  A4. Nie wiedziałam wprawdzie gdzie je położyłam,  ale co się odwlecze to nie uciecze  i przy robieniu porządków typowo gazetowych , znalazłam i oczywiście nic nie mogło mnie powstrzymać przed powtórnym przeczytaniem.
Zaczęłam i coś mi się nie zgadzało. Faktycznie,   „Duch” zaczyna się przeprowadzką , nieco okrojoną a „Duch”  w „Ślepym szczęściu”  Scytami. Są rozbieżności niewielkie w akcji , oraz dodatkowe postaci . Ponieważ  jest to wydanie pierwsze „Ducha” założyłam , ze dopiero w „Ślepym szczęściu” autorka wprowadziła  poprawki. Jedna i druga wersja są  interesujące  , wciągające  i jeżeli zdecydowałam się na napisanie jakby powtórnej recenzji , nieco rozszerzonej to nie ze względu na sam tekst tylko  z uwagi na ilustracje. Z ilustrowaniem bywa różnie. Czasami niestety rozprasza, czasami denerwuje a czasami jest po prostu potrzebne.   Zdarzają się  też takie ilustracje i tacy ilustratorzy, którzy tylko i wyłącznie podnoszą walory czytanego tekstu. Bez ilustracji Bohdana Butenki  po prostu odłożyłabym ten egzemplarz „Ducha” na półkę nie zaglądając do środka  a tak już na okładce wyszczerzył do mnie dwa ząbki uśmiechnięty duch i zaprosił tak do oglądania jak i do czytania. Moim zdaniem właśnie z tymi ilustracjami warto by było wznowić „Ducha” .
Na razie okazało się, że pędząca do Okrętki  z wiadomościami o  Robinie i jego jakże przystojnym ojcu Tereska , musiała przyhamować  emocje,  ogarnąć wzrokiem i umysłem panujący w odwiedzanym domu bałagan i pomóc koleżance w przeprowadzce. Do pomagania został także dokooptowany Januszek  i po małej rodzinnej scysji Zygmunt. Pakowaniu nie było końca ,  robotnicy budowlani poganiający bezlitośnie małoletnie dzieci do przeprowadzki zostali perfidnie wykorzystani w charakterze tragarzy. Należało im się .
W międzyczasie dzieci  sąsiadów pozostawione bez opieki bawiły się czym popadnie…. –Popatrz , historyczna postać…- wyrwało się osłupiałej Teresce. –Rany Boga … jęknął Zygmunt  i odwrócił się do niej . –Co ty mówisz? Jaka znowu historyczna postać? To ten cholerny Piotruś sąsiadów . –Kiedyś oblepiali złoczyńców smołą  i tarzali w pierzu . Pierwszy raz w życiu widzę to w naturze. Zdaje się , ze nikt  nigdy nie zrobił tego dobrowolnie…./ strona 11/.
Wyprawa po pastę BHP owocuje informacją , że rozbiórkę prowadzą złodziejaszki chętne na skarb  ukryty w którymś z budynków. Duch czasów urzęduje w wydziale lokalowym gdzie Zygmunt udaje się z interwencją . Po licznych rozmowach z urzędnikami  tak podsumował swoje wrażenia : …. W urzędzie dzielnicowym siedzi jakiś nowy wynalazek.  Taśma …  Chociaż nie , to musi  być  cały  magnetofon, bo duże . Wygląda jak stara gruba baba ze sztucznymi włosami  I ma nagrane tylko dwa zdania …. „W sprawie skarg i zażaleń w poniedziałki od czternastej do osiemnastej” i „Wydział lokalowy piętro niżej…/ strona 18/.
Gdy już wszystko i wszyscy zostali przeprowadzeni nastąpił czas wypoczynku. Oczywiście teoretycznie .Jeszcze w szpitalu Tereska  zetknęła się z miejscowością  Gnaty , gdzie mąż poznanej przypadkowo kobiety uszkodził sobie kończyny. Nie był on ani pierwszy ani ostatni. W kilka dni później Okrętka dźwigająca samotnie donicę  z fikusem , w okolicach Królikarni usłyszała zdanie ze znajomą nazwą : Gnaty  i nawiązała rozmowę z miłym fotografem i towarzyszącym mu blondynkiem . Fotograf na dniach wyjeżdżał do Gnatów robić inwentaryzację zamku, wprawdzie wiedział , że w zamku grasuje Duch ale obowiązek to obowiązek. Był następną ofiarą. Wobec takiego stanu rzeczy   już nic nie mogło odwieść czwórki przyjaciół od wyprawy w góry , do miejscowości Gnaty , gdzie w okolicach imienin Katarzyny straszył prawdziwy Duch . Dlaczego akurat wtedy Duch straszył , kto i kiedy zbudował zamek w Gnatach/ zamek, który zamiast przyciągać turystów i generować zyski, przynosił straty i odstraszał potencjalnych inwestorów/ , żeby się tego wszystkiego dowiedzieć trzeba jednak przeczytać „Ducha” do końca. Najlepiej w obu wersjach ze wskazaniem na tę z ilustracjami pana Bohdana Butenki.