Tomaszewska Marta – Którędy do Eldorado 137/2010

  • Autor: Tomaszewska Marta
  • Tytuł: Którędy do Eldorado
  • Wydawnictwo: Nasza Ksiegarnia
  • Rok wydania: 1970
  • Nakład: 20000
  • Recenzent: Waldemar Szatanek

 Okładka Wydawnictwa „Śląsk”

Czy na wsi czy w mieście – harcerze rulez.

Wreszcie dobra książka. Polecam ją każdemu kto w dzieciństwie zaczytywał się w książkach młodzieżowych.

Napisana tak jak powinna być napisana taka literatura. Czyli: przygody + przyjaźń + pierwsza miłość no i oczywiście dydaktyka. Na szczęście dla mnie i klubu Mord zawsze w którymś z wymienionych wcześniej elementów znajdzie się miejsce na małą zbrodnie, kradzież, sabotaż lub chociaż chuligański wybryk. A że czasy były jakie były kto inny by mógł być mentorem aktywnej młodzieży jak nie milicjant czy wojskowy?
Książka Tomaszewskiej, autorki znanej najbardziej z powieści: „Zorro załóż okulary”, dzieli się na dwie części: warszawską i podrzeszowską. I choć ta pierwsza jest krótsza, musze o niej wspomnieć gdyż bohaterowie mieszkają na moim ulubionym Żoliborzu i autorka chyba też bo szczegółowo nam opisuje jakimi ulicami się poruszają, dokładnie zna topografie tej dzielnicy końca lat 60-tych.
Głównym bohaterem jest Piotr – poważny 14 latek który wraz z rodziną mieszkałby sobie spokojnie w Warszawie (jego matka jest rodowitą warszawianką ) gdyby nie problemy mieszkanioworodzinne (6 osób w dwóch izbach i to w mieszkaniu należącym do babci). Ojciec rodziny pieszczotliwie zwany przez wszystkich Tatkusem po kolejnej rodzinnej awanturze wywołanej ciasnotą bierze sprawę w swoje ręce. ( Wcześniej zarzucano mu że nic nie umie załatwić w tym temacie) Rzuca więc prace urzędnika w ministerstwie i zatrudnia się gdzieś na zabitej dechami wsi Czernin, gdzie właśnie ma powstać kopalnia i huta miedzi. Jest przecież specjalistą od melioracji a praca za biurkiem mu nigdy nie leżała.
Rodzina po paru tygodniach do niego dołącza. Tymczasowo zamieszkują w samodzielnym domku typu fińskiego na osiedlu takich domków (coś rozumiem jak osiedle „Przyjaźń” w Warszawie) specjalnie postawionym dla pracowników kopalni. Ale prawdziwy dom już się dla nich buduje.
Piotr ma wspaniałe rodzeństwo: młodszego, podstrzelonego brata Munka i rezolutną siostrę Iwonkę. Wspólnie szybko stają się główną sensacją w Czerninie, inne dzieci je lubią, nauczyciele i sąsiedzi poważają. I wszystko byłoby pięknie ( i nudnie) gdyby nie konflikt miedzy dziećmi „kopalnianymi” a starymi ze wsi Pychowice która została zlikwidowana gdyż powstała na jej miejscu kopalnia.
Na dodatek „Związkiem Pychowiaków” przewodzi Polek Karaś, półsierota, wiecznie zły, wszyscy się go boja ale i podziwiają. Piotr od początku wpadł w oko Polkowi i to nie w erotycznym sensie. Za to w takim sensie Piotrowi wpadła w oko miłość Polka – Wiśka. Zuch dziewczyna która nie da sobą nikomu zarządzać i obu chłopcami lekko się bawi.
Trwają wiec przepychanki miedzy chłopakami w których Piotr jako harcerz zdobywa oczywiście przewagę. Wczuwa się bowiem w jego sytuację, współczuje mu a nawet ratuje Polkowi życie. W końcu się nawet zaprzyjaźniają i razem zaczną czynić dobro i wszyscy są szczęśliwi.
Przestępstw w książce bardzo niewiele, raczej są to chuligańskie wybryki (choć niektóre kończą się dość tragicznie) W jednym przypadku mamy złamaną rękę harcerza a w drugim nogę łamie nauczyciel wuefu który wpadł w zasadzkę szykowana przez miejscowych na Piotra.
Wszystko jednak się dobrze kończy i nawet zniszczenie mienia w harcerskiej stanicy czy wypadek nauczyciela zostają wyjaśnione i przebaczone. Nawet główny sprawca który miał iść do poprawczaka, ostatecznie doczekuje się zrozumienia, od pozostałych, powodu swoich zachowań i w związku z tym ułaskawienia.
Wszyscy są bowiem dobrzy, wyrozumiali, sprytni i fajni. Jak to w Polsce zawsze bywa.
Kopalnia daje harcerzom pieniążki na zimowisko, wystarczyło że wykazują się inicjatywą, zaś Czernin z wioski ma się stać dwudziestotysięcznym miastem i to w ciągu pięciu lat.
Taka wczesnogierkowska bajka. Ach jakże piękna…
Jeszcze raz polecam
Tylko ciekawe co tam teraz? Bida czy KGHM?