- Autor: Rudnicka Olga
- Tytuł: Zacisze 13. Powrót
- Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
- Rok wydania: 2010
- Recenzent: Anna Lewandowska
Upiorna przeprowadzka
Rzadko się zdarza, żeby kontynuacja jakiejś powieści była lepsza od pierwszej części, dlatego „Zacisze 13. Powrót” Olgi Rudnickiej zasługuje na szczególną uwagę.
Widać, że autorka rozwinęła się i nie zabrakło jej pomysłu, bo książka jest dużo zabawniejsza od pierwszej części, a pod względem literackim nawet znacznie lepsza. Stanowi też właściwie dokończenie pierwszej części, bo choć afera została rozwiązana, to jednak jej pozostałości tkwią nadal w piwnicy uroczego domku w Śremie.
Z bohaterkami książki „Zacisze 13” spotykamy się niemal po roku. Dawno już ochłonęły po sensacyjnych przejściach. Marta przeniosła się do Krakowa, została szczęśliwą żoną i matką, jej szwagierka Dorota opiekuje się kotem Guciem, a w Śremie, w uroczym domku przy Zaciszu 13 mieszka Aneta. Wprawdzie dawno już mogłaby się przenieść do swojego mieszkania, ale domku Marty nie należy spuszczać z oka, bo przecież w piwnicy ciągle tkwią zamurowane zwłoki dwóch bandytów. Należałoby ich wydobyć i przenieść w jakieś mniej kłopotliwe miejsce, ale na razie dziewczyny nie mają ani pomysłu, ani czasu. Zajmą się tym, kiedy Marta przyjedzie na wakacje do Śremu. Przy okazji rozejrzy się za kupcem na dom.
Tymczasem pilnująca „trupiąt” albo „chłopców” (tak pieszczotliwie dziewczyny nazywają zwłoki) Aneta użera się. Przede wszystkim z sąsiadką, panią Krystyną Kopiejką, wyjątkowo wścibską babą, która całe otoczenie bez przerwy śledzi przez lornetkę i nachalnie wtrąca się w sprawy sąsiadów. Często zdarza się jej wzywać policję, bo wszędzie węszy zbrodnię. Z policjantami Aneta jest już prawie zaprzyjaźniona, tak często u niej bywają, gnębi ją natomiast problem, jak pod okiem tej wścibskiej baby wyekspediować z piwnicy ciała dwóch rosłych chłopów?
W dodatku w skrzynce na listy zaczynają pojawiać się anonimy. Ktoś grozi i straszy. Aneta typuje kochankę swego byłego męża, efektowną ale niezbyt rozgarniętą. Były mąż najwyraźniej ma ochotę odbudować związek z Anetą, co prowokuje jej partnera życiowego, Tomasza, do spakowania walizek i wyniesienia się nie wiadomo dokąd.
A na dodatek Aneta musi wymyślić jakiś sposób, by wydostać spod piwnicznej podłogi „trupięta”. Ciekawa byłam, jak autorka z tego wybrnie – przecież to raczej materiał na dość obrzydliwy horror. Ale doskonale dała sobie radę – dziewczyny odkryły w internecie bezwybuchowy materiał burzący espansit, za pomocą którego skruszyły betonową podłogę w piwnicy, prawie nie rujnując przy tym domu.
Książka, mimo dość ponurego tematu, jest pogodna i zabawna. Mnóstwo tu komicznych scen, a najzabawniejsze są dialogi, nieodparcie przywodzące na myśl wczesną Chmielewską. Jej bohaterki też miały taką skłonność do czasem absurdalnych skojarzeń, z których czytelnicy zaśmiewali się do rozpuku. Tu też możemy się pośmiać z ich zabawnych przekomarzań.
Powodów do śmiechu jest jednak znacznie więcej: przezabawna jest postać pani Kopiejki, nachalnej i wścibskiej, której pierwowzory wielu czytelników ma zapewne w swoim otoczeniu, i zabawny jest sposób, w jaki dziewczynom udało się pozbyć jej choć na krótki czas. Zabawni są też bandyci – niby sprytni, a jednak całkowicie bezradni w kontaktach z trzema kobietami, zaprzątniętymi sprawą „oczyszczenia” piwnicy.
Ale najzabawniejsza jest chyba opowieść o kocurze Guciu, egoiście i spryciarzu (co raczej typowe dla kotów), który tak długo gnębił otoczenie, aż wreszcie postawił na swoim, czyli wrócił na stare śmieci.