Rudnicka Olga – Lilith 121/2010

  • Autor: Rudnicka Olga
  • Tytuł: Lilith
  • Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
  • Rok wydania: 2010
  • Recenzent: Anna Lewandowska

„Wesołe” miasteczko

Już od dłuższego czasu Olga Rudnicka obiecywała, że w swojej najnowszej książce to nas naprawdę postraszy. Horror taki, że niech się King i cała reszta schowają. Nie bardzo wierzyłam, bo przecież znam ją jako autorkę bardzo zabawnych kryminałów, w których trudno było czegokolwiek się bać. Okazało się jednak, że „Lilith” to rzeczywiście zupełnie inna książka – wprawdzie włosów na głowie nie jeży, ale intryguje, budzi dreszcz, przykuwa uwagę na ładnych parę godzin.
Zaczyna się dość mrocznie: jakieś tajemnicze sceny z nieokreślonej przeszłości, pogoń, burza, zagrożenie, tonące w mroku postaci. Kiedy zaczynamy gryźć palce z emocji, autorka łagodzi atmosferę i przenosi nas w krajobraz niemal sielankowy – do Lipniowa, uroczego miasteczka, które wprawdzie przeszłość ma dość mroczną, ale za to teraźniejszość raczej pogodną. Otóż w Lipniowie spalono na stosie ostatnią w Polsce czarownicę, a po dwustu latach mieszkańcy postanowili ten niechlubny incydent obrócić na swoją korzyść. Udało im się zmienić Lipniów w zagłębie turystyczne, bo wiadomo, że nic tak ludzi nie przyciąga jak tajemnica. Miejscowi przedsiębiorcy prześcigali się w dogadzaniu wyrafinowanym gustom turystów: kilka razy do roku organizowano tzw. sabaty, czyli po prostu szampańskie zabawy, w których brało udział całe miasteczko, wszędzie można było nabyć jakieś okultystyczne gadżety, a miejscowa księgarnia oferowała szeroki wybór dzieł traktujących o czarach, czarownicach, magii, okultyzmie i temu podobnych. Nawet najlepsza w miasteczku restauracja mogła poszczycić się wystrojem godnym horroru.
Do Lipniowa wraz z mężem przyjeżdża Lidka – po jakimś tajemniczym, dalekim krewnym męża odziedziczyli leżący nieopodal miasteczka dworek i postanowili się tu przenieść. Lidka właśnie spodziewa się długo oczekiwanego dziecka, więc będzie im tu znacznie wygodniej niż w miejskiej ciasnocie. Pierwszą osobą, którą Lidka poznała w Lipniowie, była właścicielka księgarni, Edyta, i to ona właśnie opowiedziała jej o zdarzeniach z historii miasteczka. Zaopatrzyła ją nawet w cały stos odpowiednich lektur.
W miarę jak Lidka poznaje Lipniów, jego mieszkańców i własny dom, zaczyna ją ogarniać irracjonalne poczucie zagrożenia, które potęguje się wraz z odkrywaniem kolejnych tajemnic. Na dodatek w okolicy Lipniowa najprawdopodobniej grasuje seryjny morderca, którego ofiarą padło już kilka bardzo młodych dziewczyn. Policja skrzętnie ukrywa wszelkie informacje, żeby nie wystraszyć turystów. Komisarz Nawrocki, przyjaciel Edyty, prowadzi śledztwo na własną rękę, wbrew poleceniom przełożonych.
Trzeba przyznać, że powieść napisana jest według najlepszych reguł dla literatury tego typu – autorka przełamuje tok narracji umiejętnie wplecionymi scenami grozy, które trudno nam umiejscowić w czasie i zidentyfikować postaci, ale które intrygują i budzą niepokój. Jest też ładnie poprowadzony wątek romansowy, a dla wielbicieli obyczaju ciekawe opisy z życia prowincji. No i to, co dla nas najważniejsze: śledztwo, które przynosi całkiem nieoczekiwane rezultaty.
Czy Oldze Rudnickiej udało się spełnić swoją obietnicę? Myślę, że tak. W każdym razie ja stawiam „Lilith” na jednej półce z Daphne du Maurier i siostrami Bronte.