- Autor: Purzycki Jan
- Tytuł: Wielki Szu
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Pojezierze
- Rok wydania: 1985
- Nakład: 60000
- Recenzent: Iwona Mejza
Dyskretny urok półświatka
Film był kapitalny, oglądałam z zapartym tchem i do tej pory pamiętam wrażenie jakie wywarł na mnie Jan Nowicki, tak wiarygodnie grający wypalonego, starającego się wejść na drogę cnoty szulera, zwanego Wielkim Szu. Także w tym filmie, mignęła, jakże efektownie, za zasłoną przejrzystą, naga, Grażyna Szapołowska.
Po latach mam w ręku książkę, „Wielki Szu”, napisaną tak jak i scenariusz przez Jana Purzyckiego. Książkę wciągającą od pierwszego zdania i interesująca aż do samego końca co wcale nie jest łatwe, ponieważ doskonale pamiętam jak się próba życia zgodnego z normami etycznymi skończyła. Ale zaczynając od początku… Piotr Grynicz- Wielki Szu, bywalec luksusowych hoteli, człowiek zamożny, mający piękną żonę, miał pecha, trafił do więzienia. Nie wiadomo za co, wiadomo, że na długie tysiąc osiemset dwadzieścia dni. Nawrócony na życie bez kart, bez szulerki, uczciwe, pociągiem jechał do dawno nie widzianej żony, kobiety pięknej i zaradnej. Niestety, życie płata smutne niespodzianki, żona, uczciwie, podzieliła majątek na pół ale nie chciała podzielić się swoim pięknym ciałem. I tak zaczęła się równia pochyła, bo nic nie szło już teraz zgodnie z jego oczekiwaniami. Wziął pieniądze, chciał kupić dom, trafił do małej miejscowości o nazwie Lutyń. Na drodze do szczęścia i zakupu domu, jakże szkaradnego w opisie, stanął mu na drodze małomiasteczkowy bogacz, człowiek trzęsący miasteczkiem, niejaki Mikun. Czytając, pomyślałam, że nieważne czy duże, czy małe, każde miasto i miasteczko miało i ma szytego na swoją miarę Mikuna, człowieka, który może wszystko, a może mu się tylko tak wydaje. Grynicz nie kupił domu ale wygrał,pieniądze, bo zagrał, właśnie z Mikunem i niejako bezwiednie zaczął kształcić następcę, młodego wilczka, taksówkarza Lutyńskiego, Jurka Gamblerskiego.
I to był początek końca Wielkiego Szu.
Polska Wielkiego Szu, końcówka lat siedemdziesiątych, początek osiemdziesiątych, luksusowe hotele, luksusowe życie hotelowe, bez zmartwień, leniwe, gra o wielkie stawki, piękne kobiety, które uwielbiają pieniądze, luksusowe prostytutki takie jak Jolka,dziwka luksusowa, która od pewnego czasu, staczając się w dół, żyła tylko zemstą. Spotkanie z Szu było dla niej jak zrządzenie losu, dar, którego żal by było nie wziąć. Wzięła i nie pożałowała bo zemsta smakuje najbardziej gdy się nieco odleży. Książka oprócz interesującej akcji, walorów poznawczych dla karcianych laików, dokładne tłumaczenie co to kobyłka a co marycha ma jeszcze jedną zaletę, świetne dialogi. Że zacytuję jeden z nich :.. — Słuchaj, dlaczego ty w właściwie, będąc taka inteligentną dziewczyną, zostałaś… — zawiesił głos szukając odpowiedniego słowa.
— Kurwą, chciałeś powiedzieć – dopowiedziała bez zażenowania. Potem uśmiechnęła się swobodnie. — Daj spokój wujaszku. Mogłabym równie dobrze ciebie zapytać, dlaczego będąc takim inteligentnym mężczyzną zostałeś… — również zawiesiła głos naśladując go.
-Oszustem — wykrzyknął z zadowoleniem.
-Masz rację. Głupie pytanie. „Niech się nazywają złodziejami, byle tylko nie kradli” — wstał i ruszył w stronę samochodu. To zdanie przypadło jej do gustu. Uśmiechając się do swoich myśli zapytała : – Zaraz. Jak to powiedziałeś ?
-To nie ja, to Dostojewski……….”
Takie to są dialogi, przyjemne do czytania. Gdzie Szu a gdzie Dostojewski, ale wszystko to jest życie barwne, życie skończone, życie tragiczne.
Czas Wielkiego Szu odszedł w niepamięć, teraz można co najwyżej pograć na targu w trzy karty — wersja dla mas lub iść legalnie do kasyna i tam nas też ogolą do skóry z pieniędzy, ale ileż więcej uroku w przegranej z prawdziwym, zawodowym, prawie jak z amerykańskich westernów, szulerem. Bo szuler to nie tylko ktoś kto wygrywa w karty i zna na to sposoby i triki, szulerka to także sposób na życie zgodne z własnymi, szulerskimi zasadami gry.