- Autor: Milicz Jerzy Romuald
- Tytuł: Wizyta u zmarłej
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Rok wydania: 1980
- Zeszyt nr 113
- Nakład: 150000
- Recenzent: Norbert Jeziolowicz
Brzeska 28, róg Białostockiej
Moim osobistym zdaniem ta książka może być śmiało uznana za jedną z zapomnianych pereł całej serii „Ewa wzywa 07”.
A przynajmniej jest to z pewnością jedna z powieści, która chyba w najbardziej realistyczny sposób opisuje przestępstwa i pracę organów ścigania nad wykryciem ich sprawców, czyli samo podejście do fabuły ma dość nowoczesne: obecnie w podobny sposób pisze niekiedy np. Henning Mankell. Niekiedy czytelnik ma nawet odczucie, że autorem jest milicjant znający procedury i rutynę swojej pracy, a ostatnie fragmenty powieści wskazują nawet, że historia jest oparta na motywach prawdziwej zbrodni i założenie takie wygląda dość prawdopodobnie.
Akcja rozpoczyna od znalezienia pod adresem wskazanym w tytule recenzji dwóch zwłok: Julii Ruteckiej (lat 28, matka) oraz Ewy Ruteckiej (lat 5, córka). Obie ubrane były jak do wyjścia (był to styczeń), a poza mordem ich mieszkanie zostało także dokładnie splądrowane. W wyniku dalszego śledztwa okazuje się także, iż samo morderstwo zostało popełnione najprawdopodobniej w samą wigilię poprzedniego roku. Śledztwo prowadzić ma pułkownik Burski — tzw. mężczyzna po przejściach — dla którego ma to być zamierzeniu jego przełożonych także forma terapii po śmierci córki, ofiary wypadku samochodowego w Wielkiej Brytanii.
Milicjanci od razu dochodzą do wniosku, iż fakt, że obie denatki były ubrane w płaszcze, ze matka bez wahania otworzyła drzwi, wskazuje zbrodniarza z kręgi znajomych ofiary. Jako, że Julia Rutecka dzierżawiła budkę z galanterią damską na Bazarze Różyckiego, autor przedstawi nam całą galerię bardzo realistycznie opisanych postaci związanych z tą zanikłą już subkulturą praskiej części Warszawy. Warto może dodać, że akcja powieści rozgrywa się na początku lat siedemdziesiątych, kiedy to rola Bazaru Różyckiego była w modzie i kulturze warszawskiej zapewne nieco bardziej doniosła10 czy 20 lat później.
Dokładne rozpoznanie życia prywatnego Ruteckiej oraz środowiska, w którym się obracała pokazuje interesujący chyba nawet na współczesnego czytelnika obraz pewnych sfer socjalistycznego społeczeństwa. Sama Rutecka nazywana była przez koleżanki i kolegów „wesołą Julką” i ksywka ta była w pełni zasłużona. Jej były mąż twierdził nawet, że wyniosła jego książki do piwnicy, ponieważ nie lubiła czytać. Jako symbol tego mezaliansu pada porównanie: podczas, gdy żona czytała wyłącznie ekspresiaka, on od wielu lat „Słowo Powszechne”.
W trakcie śledztwa spotykamy defraudantów i lichwiarki, których pomniejsze przestępstwa zostają wyjaśnione, jednak wszystkie kolejne hipotezy budowane przez pułkownika Burskiego okazują się niewypałami. Nawet planowany finalny pościg za domniemanym mordercą, który jest poszukiwany listem gończym na terenie całego kraju, kończy się mało spektakularnie ujęciem pracownika urzędu pocztowego, który sprzeniewierzył gotówkę wpłacaną przez klientów. Właściwie 3/4 książki to śledztwo polegające na błądzeniu po omacku po fałszywych tropach.
Także postacie milicjantów są jakby mniej koturnowe i papierowe niż miało to zazwyczaj miejsce w przeciętnych peerelowskich powieściach kryminalnych, nawet dialogi niekiedy ocierają się prawdziwy język ulicy i nie śmieszą sztucznością. Bardziej wyrafinowanych czytelników (a to takich niewątpliwie należą Klubowicze) ucieszą zapewne także inne szczegóły wzięte z życia, jak zasygnalizowanie różnych metod prowadzenia przesłuchań dostosowanych do różnych typów osób przesłuchiwanych
Autor nie stara się także unikać realiów geograficznych Warszawy lub też innych szczegółów, jak wino „Złoty bukiet”, które jeden z bohaterów „pił chętnie, doprawiwszy uprzednio wódką”. Pewną rolę odgrywa także Port Praski, gdzie była nawet stocznia remontując statki żeglugi wiślanej. To jeden z elementów, który od 1990 roku nie może się doczekać rewitalizacji, a w powieści jest opisany jako miejsce tętniące życiem i całkiem spory zakład pracy. W ostatnich h dniach Port Praski ponownie powrócił na łamy mediów ze względu na przesiąkanie wałów trakcie powodzi oraz zapomniany kanał burzowy.