- Autor: Lassota Ryszard
- Tytuł: Pierwszy Lot
- Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
- Rok wydania: 1971
- Recenzent: Waldemar Szatanek
„Polski lotnik to i na drzwiach od stodoły poleci…”
Jak to u Lassoty bywa mamy chłopców ze wsi którzy chcą coś osiągnąć i tych z miasta rozpieszczonych lalusiowatych. Na szczęście tych pierwszych jest więcej, należą do ZMP a tym drugim życie łatwo uciera nosa pokazując że tylko ciężką pracą można do czegoś dojść. Wszyscy zaś razem to elita elit służąca w „Służbie Polsce” (kto jeszcze pamięta tę organizację …? )
Jako najlepsi, po wcześniej skończonym kursie teoretycznym, trafili do Maślaków Starych – małej miejscowości podwarszawskiej gdzie na miejscowym lotnisku odbywają kurs szybowcowy.
I jak to na lotników przystało walczą nie tylko z aurą pogodową czy prądami powietrza , ale włączają się w życie miejscowej wsi. Reperują mostek, pomagają zapuszczonym dzieciom, a gdy pogoda im nie sprzyja oczywiście wojsko przyjdzie im z pomocą i zapewni atrakcje w postaci wieży spadochronowej i możliwości z niej skakania.
Na co dzień zaś chłopcy walczą miedzy sobą o prymat pierwszeństwa w byciu najlepszym szybownikiem oraz z własnymi słabościami, zdrowiem i sprzętem.
Najgorszym zaś ich przekleństwem jest sierżant sztabowy o pseudonimie Berbeluch który na lotnisku pełni funkcje kwatermistrza i magazyniera.
Oczywiście akcja się rozwinie, będą i pierwsze miłości i Berbeluch nie okaże się taki zły.
Dla nas MORD-owców zaś pojawi się wątek kryminalny. Otóż syn miejscowego badylarza o ksywce Stan, najpierw chce naciągnąć lotnisko na dostawy nieświeżego towaru (tu odpór mimo próby przekupstwa daje sierżant sztabowy) potem próbuje siłowo przystawiać się do lotniskowej pielęgniarki, na koniec zaś robi zajazd na lotnisko wraz z renegatem Jurkiem z Olsztyna i próbują włamać się do hangaru by ukraść szybowiec i inny sprzęt. Gdy to się nie udaje, Stan za pomocą pompki wypełnionej piachem (milicja po zatrzymaniu stwierdza potem że prawdopodobnie nie raz używał tego narzędzia) bije dotkliwie dwóch lotników , poważnie uszkadzając ich cieleśnie. Później zaś próbuje wymknąć się jadąc motorem bez światła po lesie ale blokada wszystkich dróg przez milicje daje efekt i złoczyńca zostaje schwytany.
W sumie prosta historyjka średnio napisana. Ciekawostką jedynie może być to że nie ma jednoznacznego końca gdyż autor w epilogu informuje nas że jest to opowieść prawie autobiograficzna i nie chodziło mu o pokazania jakiejś historii w całości a raczej pokazanie nam jak to w szybownictwie fajnie.
Na koniec tylko mały gastronomiczny wkręt . Otóż nasz główny zły – Stan chcąc jednego z chłopców sprowadzić na złą drogę raczy go piwem w miejscowym lokalu o wdzięcznej nazwie ….: „Kawiarnia Krasnoludek”.