Daleszak Bogdan – Zagrozić miastu 105/2010

  • Autor: Daleszak Bogdan
  • Tytuł: Zagrozić miastu
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1980
  • Nakład: 100300
  • Recenzent: Norbert Jeziolowicz

Atak na Wrocław

Powieść Bogdana Daleszaka „Zagrozić miastu” to rzecz nieco innego gatunku niż zwyczajna powieść milicyjna, nawet więcej niż klasyczna powieść kryminalna czy sensacyjna. Intencją autora było chyba raczej  odwołanie się do takiej literatury jak „Ojciec chrzestny”, „Chłopcy z ferajny” czy też filmów — opowieści o legendarnych gangsterach.

A fakt,  że akcja dzieje się w prasłowiańskim Wrocławiu, a nie w Chicago — a co to niby w końcu za różnica ?! Biorąc pod uwagę fakt, że powieść musiała powstać w drugiej połowie lat 70-tych XX wieku, a więc w epoce gierkowskiej propagandy sukcesu, to może nawet opowieść o gangsterach z Wrocławia mogłaby uchodzić za przykład wysokiego rozwoju społeczeństwa PRL-u i występowania także i nad Wisłą/Odrą negatywnych zjawisk  typowych dla wysoko rozwiniętych krajów kapitalistycznych. Nie za bardzo pasuje także do prozy Daleszaka określenie jej jako narzędzia komunistycznej indoktrynacji, ponieważ życie przeciętnego obywatela okazuje się znowu aż tak bezpieczne i świat przestępczy to smok o bardzo wielu głowach.
W niewielu przypadkach mamy także do czynienia z tak dokładnym opisem miejsca akcji jak w „Zagrozić miastu”. W tym przypadku graniczy już prawie z bezgranicznym uwielbieniem dla Wrocławia, czasami nawet nadmiernym szczególarstwem topograficznym oraz reportersko-dziennikarskim stylem. O dużej znajomości rzeczy świadczy o tym także prezentacja powojennej historii Wrocławia od strony powstawania  jego przestępczego podziemia.  Nic to zresztą dziwnego u autora, który w 1970 wydał także „Bedekera Wrocławskiego”, który opisuje właśnie powojenne dzieje tego miasta.
Akcja powieść rozpoczyna się w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną, kiedy to w trakcie pościgu w wyniku niezwykle brutalnego ataku w  zostaje poważnie ranny  kapral milicji obywatelskiej o nazwisku Kielar. Przestępcy rabują także broń służbową funkcjonariusza. To właśnie od zdobycia pierwszej sztuki nielegalnej broni palnej rozpoczyna się gangsterska saga Feliksa Porożaka oraz Piotra Retmaniuka. Obaj są  już w chwili zdobycia tego pistoletu recydywistami ze sporym  bandyckim stażem. Już zresztą wychowania i środowisko rodzinne predestynowały ich do przestępczego życiorysu, a sposób życia rodziny Romaniuków to po prostu festiwal wszelkich możliwych patologii.
Zachęceni zdobyciem  broni przestępczy zdobywają kolejne egzemplarze napadając na sokistów lub strażników-emerytów na teranie dużych zakładów przemysłowych. Równolegle rozkręcają inna działalność polegającą na coraz bardziej zuchwałych włamaniach i napadach. Czytelnik obserwować może dynamiczny rozkwit oraz finałowy upadek gangu Porożaka-Retmaniuka. Naprawdę wielkie przerażenie wśród ścigających wzbudza także fakt, iż bandyci poza pistoletami dysponowali także fałszywymi mundurami milicyjnymi, odkrytym podczas finalnego przeszukania  melin.
Taka ilość broni znajdująca się w rękach jednej grupy przestępczej  musi budzić bardzo duży niepokój komendy wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Już po napadzie na kaprala Kilera powołana zostaje specjalna grupa dochodzeniowo- śledcza „K-18” dedykowana  początkowo wykryciu sprawców napadu milicjanta, jednak zakres jej działań jest stale rozszerzany. Drugim wątkiem powieści jest właśnie opis działań grupy operacyjnej widzianej głównie oczami  porucznika Goronia. Ale jest on jedynie jednym z kilkudziesięciu funkcjonariuszy, którzy biorą udział w działaniach pościgowych czy „wykrywczych” (takiego określenia używa Daleszak) przez wiele miesięcy i to nawet na terenie całego kraju. Ta machina  jest oczywiście precyzyjna, ale jednocześnie nie składa się z pozbawionych uczuć cyborgów — możemy także obserwować animozje pomiędzy poszczególnymi wydziałami: kryminalnym i dochodzeniowym. Metodyczne działania grupy K 18 przypominają zresztą zarządzanie operacji wojskowymi na dużą skalę, czyli raczej taką „wojnę na ulicach”, o której mówi i pisze się dopiero w dzisiejszych czasach.
Jest to także aparat niezwykle  wprost sprawny: jeśli atak na funkcjonariusza Kielara  następuje o 4.20, to o 4.25 są przy nim dwa radiowozy, za kolejne pięć minut następuje blokada rejonu przez kilkanaście dalszych radiowozów, a o 4.50 na miejscu przestępstwa jest już komendant wojewódzki z zastępcami.
Z czasem śledztwo nabiera ponadregionalnego rozmachu i wychodzi poza granice stolicy Dolnego Śląska, ponieważ — i to jest trzeci wątek powieści — Feliks nawiązuje także romanse z kobietami, które w krytycznej sytuacji mają mu dać alibi lub zapewnić bezpieczne schronienia w trakcie obławy. Opisy życia tych beznadziejnie  zakochanych kobiet to także mocna część ksiązki bardzo daleka od typowej sztampy i zwykłej nieporadności większości autorów powieści milicyjnych w kwestiach obyczajowych.
Nawet finalne ujęcie przestępców i proces zakończony wyrokami długotrwałego więzienia nie oznacza, że milicjanci mogą poświęcać więcej czasu rodzinom (a przecież już poprzednie święta wielkanocne mieli zmarnowane). Nie udało się odnaleźć jednej ze zrabowanych tetetek  i właśnie zostaje ona wykorzystana w dwóch zuchwałych napadach na urząd pocztowy i sklep spożywczy dokonywanych przez kolejną trzyosobową bandę. Tak więc, ciężka i wytężona praca milicjanta nigdy się nie kończy.

I ostatnia sprawa: „Zagrozić miastu” ma także muzyczno-poetycki odpowiednik, a jest nim stara piosenka Lecha Janerki „Strzeż się tych miejsc”. To dobra ścieżka dźwiękowa do lektury tej książki, która przy okazji wyjaśnia o co chodziło w tekście tego utworu Janerce.