Sekuła Helena – Wstęga Kaina 47/2008

  • Autor: Sekuła Helena
  • Tytuł: Wstęga Kaina
  • Wydawnictwo: Wielki Sen
  • Seria: Seria z Warszawą
  • Rok wydania: 2007
  • Wydanie trzecie
  • Recenzent: Tomasz Kornaś

LINK Recenzja Izy Desperak
LINK Recenzja Adama Sykuły

Droga przez Wstęgę

Nie podoba mi się praktyka recenzowania pozycji już przez kogoś zrecenzowanych. Jeśli w niniejszym tekście to robię to dlatego, że okoliczności i pozycja są szczególne.


Z należytym, ogromnym i niekłamanym  entuzjazmem przyjąłem wieść o wydaniu staraniem Klubu „Wstęgi Kaina”. Nie mając jeszcze egzemplarza w ręku zaintrygowany byłem szczególnie anonsowaną notą redakcyjną odnośnie dziejów tej nigdy dotąd nie opublikowanej w wersji książkowej pozycji. Kiedy zatem poczta wykonała swoją powinność dostarczając mi egzemplarz najpierw rzuciłem się do lektury owej noty. I przyznam, że od razu coś mi w niej nie pasowało. Helena Sekuła miała bowiem stwierdzić, że jej napisana w latach 70-tych minionego wieku książka ze względów cenzuralnych przeleżała w wydawnictwie „Iskry” 15 lat. Autorka „Wstęgi Kaina” stwierdziła, że powieść ta była „półkownikiem” czyli „książką, której maszynopisu, ze względów cenzuralnych, nie kierowano do druku”. Ale akurat określenia „półkownik” nie stosowano do książek tylko do filmów. Wikipedia przytacza przykładowo taką definicję tego określenia: „Półkownik – film którego rozpowszechnianie zostało uniemożliwione przez cenzurę. Nazwa pochodzi od przechowywania takich filmów na półkach magazynowych”. Ale mniejsza o definicję – istotniejszy jest brak logiki. Skoro bowiem „Wstęga Kaina” miała być rzekomo zakwestionowana przez cenzurę to jakim cudem wydrukował ją „Kurier Polski” ? (O tym, że informacji o roku wydrukowania powieści w „Kurierze” mi brakło nie muszę dodawać). Poza tym wbrew temu co powiedziała Sekuła, wydawnictwo Iskry bynajmniej nie upadło. To, że nie zdecydowano się na druk powieści mimo jej wstępnego zakwalifikowania w roku 1990 nie dziwi – wtedy upadała cenzura i można było drukować i wydawać wartościowsze, a nieobecne przez lata w rządzonym przez czerwonych kraju pozycje.
Zabrałem się za lekturę. Była to dla mnie straszna męczarnia, ale jakoś dobrnąłem do końca. Książka – przynajmniej dla mnie – jest absolutnie grafomańska. Najbardziej irytujące było dla mnie używanie przez autorkę dramatycznej ilości neologizmów bądź wyszperanych skądś chyba tylko dla udziwnienia powieści słów. Oto parę przykładów określeń z którymi zapewne nie tylko ja zetknąłem się po raz pierwszy: szakłak, oskoły, hanomagi, tłukanica, ponowa, szantan, oćma, lafa, choszczka, spyża, fanar, panoplia, kaleity, patoka, szablatura, treliaż, mursz, folblut, konsolacja, litkup, woliera, kundys, oładka, tułuby… . Nafaszerowanie powieści takimi słowami, używanie zwrotów w rodzaju „skąpe asygnaty municypalnego humanizmu” mocno utrudniały i tak ciężką lekturę. Określenia te lekturę utrudniły a losy ambitnej prostytutki i śpiewaczki jakoś mnie nie wciągnęły.
Czytając powieść starałem się „wyłapywać” wszelkie fragmenty pozwalające datować powstanie powieści. I w miarę postępów w lekturze utwierdzałem się w przekonaniu, że z całą pewnością powieść ta musiała powstać pod koniec PRL-u. Kilkakrotnie w powieści wspominane są sytuacje z początków rządów komunistów w połączeniu ze zwrotem że działo się to 40 lat temu. Jest też mowa o kiełbasie na kartki, jest też mowa o okresie kiedy „zatrzęsły się stołeczne posady”, a które to „zatrzęsienie” miało miejsce kilka lat po „siedemdziesiątym szóstym”.
Po lekturze (jak w końcu udało mi się ją skończyć) nie miałem najmniejszych wątpliwości, że na pewno ta powieść nie była pisana w połowie lat 70 – tych. Postanowiłem poszukać powieści w wersji drukowanej w „Kurierze Polskim”. To była trudna praca – dla pewności w Bibliotece Jagiellońskiej zamawiałem po kolei oprawione, ciężkie roczniki „Kuriera Polskiego” poczynając już od roku 1970. Moja cierpliwość i starania zostały nagrodzone dość późno, o ile można się tak wyrazić – dopiero w roku 1989. Bowiem „Wstęga Kaina” drukowana była w tymże roku, w numerach „Kuriera Polskiego” pomiędzy 10-12 marca a 27-29 października – łącznie było tego 160 odcinków. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości i próbował wchodzić w spór co do daty powstania powieści to z całą pewnością osobę taką przekona ostateczne zapis na końcu edycji „Kuriera”, widoczny pod słowem „koniec” przy 160 odcinku powieści. Zapis ten brzmiał: „Obory – Warszawa 1985 – 87”. Zatem powieść powstała w drugiej połowie lat 80-tych, a pani Sekuły w wydawnictwie „Iskry” – ani tym bardziej w cenzurze – nikt bynajmniej nie sekował. Nie takie rzeczy już wtedy publikowano. W roku 1985 na rynku ukazały się np. niezakwestionowane już przez cenzurę  choćby dzieła Marka Hłaski jak „Cmentarze” czy „Następny do raju”.
Dwa słowa na koniec – nie mogę przeżałować, że autorka, poczynając od połowy lat 70-tych zamiast pisać tak kapitalne kryminały jak wcześniej, zaczęła eksperymentować z językiem, udziwniać ponad zdrowy rozsądek fabułę, a nawet (we „wstędze Kaina” właśnie) „manipulować” czasem na wzór „Niewidomego w Ghazie” Huxleya… .