- Autor: Sekuła Helena
- Tytuł: Wstęga Kaina
- Wydawnictwo: Wielki sen
- Seria: Seria z Warszawą
- Rok wydania: 2007
- Wydanie trzecie
- Nakład:
- Recenzent: Iza Desperak
LINK Recenzja Tomasza Kornasia
LINK Recenzja Adama Sykuły
Pstrąg w opresji i kodeks Walasiaka
Wydana dziś, a napisana wiele lat temu „Wstęga Kaina” Heleny Sekuły jest świetnym pretekstem do podsumowania dokonań tej autorki. „Wstęga” uzupełnia dotychczas wydane książki, jest brakującym kamykiem domina w które układają się kolejne dzieła. To, co odnajduje czytelnik tu jednocześnie charakteryzuje całą twórczość Sekuły – moim skromnym zdaniem.
Po pierwsze, nie ma tu zabawy w policjantów i złodziei. Fabuła kolejnych kryminalnych powieści Sekuły, nawet jeśli kopiuje typową dla kryminału, a zwłaszcza dla powieści milicyjnej, walkę między dobrem i złem, to nie jest podporządkowana niewolniczo dychotomicznemu podziałowi na podłych złoczyńców i dobrych milicjantów.
Bohaterowi są albo nie porządnymi ludźmi, to jaką rolę zajmują w społeczeństwie jest drugorzędne. Milicjanci są porządnymi ludźmi nie dlatego że są milicjantami, tylko dlatego ze stosują sie do pewnego uniwersalnego systemu wartości. Złoczyńcy, złodzieje i oszuści są też porządnymi ludźmi – to nie podlega dyskusji. Ludzie którzy ratują Pstrąga z opresji, prostytutki zajmujące się zbiegłą z zakładu Kuną, porywający neurochirurga z rodziną Walasiak – stosują w swym życiu drobiazgowo kodeks etyczny który nie pozwala skrzywdzić słabszego, wykorzystać dziecka, dokopać leżącemu. Najlepiej ucieleśnia tę etykę postać Feli – Barrakudy; oszustki zmieniającej twarze co kilka chwil i paplającej jak papuga w kilku językach, która budzi podziw czytelnika nie tylko dla swych niezwykłych talentów służących oskubaniu klientów – ale dla swoistej uczciwości, lojalności dal swoich, wierności wartościom wyssanym z mlekiem matki i będącym podstawą człowieczeństwa na co dzień, nawet w oszustwie.
Nie ulega wątpliwości, ze Helena Sekuła solidaryzuje się z przegranymi, wykluczonymi, zwłaszcza dziewczynami i kobietami. Trudno zrozumieć jak była pracownica odpowiedzialna za PR ówczesnego MO doszła do tak nowoczesnej i dojrzałej postawy, która nawet w naukach społecznych zajmującymi się losami pokręconych przez życie dopiero od niedawna przyznaje im autonomię i porzuca perspektywę marginalizacji, monsteryzacji i etykietowania. Czytelnicy wychowani na Sekule nie popełnią takich błędów, jakimi wybrukowane są do dziś piekła opieki społecznej i postpenitencjarnej. Sekuła przedstawia z bolesną wiarygodnością świat dziecka porzuconego przez matkę, wychowywanego przed dom dziecka. Ze zrozumieniem i współodczuwaniem, a nie wiktoriańskim współczuciem, portretuje młodociane przestępczynie – Kunę , Barrakudę i ich koleżanki; podobnie wnikliwie opisuje los prostytutek. Jej pełne empatii opisy losów Perły, opiekunek Kuny, dziewczyn Kalifa czy – w „Piętnie Kaina” – Lalek wyprzedzają większość tego co na ten temat napisano o epokę. Jej prostytutki to nie nimfomanki, szukające dreszczyku w swej profesji, nie romantyczne kurwy Touluse – Lautreca, nie „mewy” Goszczurnego, nie „piękność dnia” Bunuela, nie cwane partnerki zdegenerowanych gangsterów. To ofiary, i proces stawania się ofiarą Sekuła opisuje nie gorzej niż nowoczesna piśmiennictwo naukowe. Specyfika procesu stawania się ofiarą, zwłaszcza w przypadku kobiet, powoli dopiero odsłania swe tajemnice badaczom tego zjawiska. Lekturę Sekuły [oraz Barbary Gordon] z czystym sumieniem polecam studentom i studentkom obok nielicznych prac naukowych na ten temat.
W historii opisanej we „Wstędze Kaina” te właśnie cechy obecne we wszystkich książkach Heleny Sekuły są doprowadzone do perfekcji. Nie ma policjantów i złodziei, jest Artystka i jej brat – głuptak. I jest, pojawia się od pierwszej niemal strony, jej przeszłość – bieda, Dom Lalek, walka o przyszłość, uwikłanie. Intryga kryminalna znika, staje się tłem dla historii walki o siebie, o człowieczeństwo – o które Artystka walczyła jak Kuna i Barrakuda, i które sobie wywalczyła. Czytając tę książkę nie myśli o tym co kto zrobił i jaszcze zrobi – zamiast tego odczuwa się wzruszenie. Wzruszenie które towarzyszy czytaniu opisu zabicia matki sarnięcia z perspektywy brata – głuptaka zaciska gardło tak samo jak opowieść o kociaku w jednym z domów Kuny. Wzruszenie takie tej miary zdarza się rzadko czytelnikom rzadkich arcydzieł tak zwanej poważnej literatury. Fabuła – choć i sensacyjna, i egzotyczna, i oryginalna schodzi na dalszy plan. Nie dlatego jednak pominę jej streszczenie – jest tam zagadka i suspens, których niewczesnym streszczeniem nie chcę wam odebrać.
Obok wzruszenia te książkę przepełnia smutek. Trochę tak jak u Chandlera. Po zamknięciu ksiązki, gdy wzruszenie przemija, zostaje wszechogarniający smutek…
Kombinacja wzruszenia i smutku sprawi ze kilka dni po pożegnaniu ze „Wstęgą Kaina” nie będziecie mogli znaleźć sobie miejsca, nie znajdziecie innego wieczornego czytadła, a przed zaśnięciem przesuwać się będą przed waszymi oczami historie Artystki, jej „brata”, dziecka zabitej sarny, i inne. Czego wszystkim życzę.