Makowiecki Andrzej – Piotrkowska 147 16/2008

  • Autor: Makowiecki Andrzej
  • Tytuł: Piotrkowska 147
  • Wydawnictwo: Cyklop
  • Seria:
  • Rok wydania: 2004
  • Nakład:
  • Recenzent: Iza Desperak

Cygara milionerów a redaktor Kołczan

Prozą Andrzeja Makowieckiego postanowiłam się zając z pobudek patriotycznych, to jest patriotyzmu lokalnego. O ile warszawiacy na kartach ulubionych książek odnajdują znane ulice i lokale, solidaryzują się z bohaterem, który do pracy w komendzie dojeżdża tym samym autobusem co czytelnik, i mogą wstąpić do knajpki gdzie biesiadował denat zanim został denatem – czytelnik łódzki może się co najwyżej ponapawać nielicznymi smaczkami lokalnymi w „Strzale na dancingu” Edigeya lub wątkami lokalnymi w wydawanych współcześnie, nieudolnych najczęście,j próbach literackich współmieszkańców. Andrzej Makowiecki stanowi wyjątek od tej reguły – pisze o Łodzi, tu umieszcza centrum wydarzeń, i bohaterami swych utworów czyni osoby znane łodzianom.


Kolejnym powodem dla którego zajęłam się Makowieckim jest fakt, że wydawane przez niego ksiązki powstały jako odcinkowe powieści gazetowe – delektować się nimi mogą czytelnicy Expresu Ilustrowanego. To rzadka dziś forma, tradycja której owocami jest „Kieliszek Bordeaux” Heleny Sekuły ale i liczne książki Aleksandra Dumas.
Niestety, lista zalet „Piotrkowskiej 147” i innych utworów Makowieckiego się już wyczerpała. Poza lokalnymi smaczkami i może nostalgiczną mapą Łodzi w latach powojennych, miłośnik kryminału nie znajdzie tu czego szuka. Owszem, jest trup, a nawet trzy, i jeden cudownie odratowany. Jest detektyw – nawet opisany ze znajomością nowych mód w tej dziedzinie: brzuchaty, łysiejący i humorzasty, zresztą absolwent kulturoznawstwa. Intryga jest jednak naciągnięta do niemożliwości, nici wiążące poszczególne wątki to nici pajęcze, rwące się co chwila, finał nie przynosi rozwiązania zagadki, bo zagadki od początku nie było.
Akcja ma miejsce w Łodzi – w Łodzi dzisiejszej, do której zjeżdżają dawni mieszkańcy: zaangażowana niegdyś komunistka, córka ortodoksyjnego Żyda i polskiej arystokratki, i przedstawiciel bohemy artystycznej przesiadującej w Honoratce w towarzystwie Polańskiego i innych. Tych dwoje przybywa z odległych rejonów świata, przywożąc niewątpliwe oznaki zamorskiego sukcesu – on popala gigantyczne cygara, ona opiumowane papierosy, oboje od rana popijają różne trunki. Tych dwoje coś kiedyś łączyło, i o tym dowiadujemy się w ciągu retrospekcji. Obok wspomnień i monologów wewnętrznych treścią retrospekcji stają się w pewnym momencie ich zeznania. Łódź wczorajsza, a nawet przedwczorajsza, opisana jest z łezką w oku, z ową łezką wspominają ją nasi bohaterowie. Spoza tej łzawej melancholii wyłania się inny, ciemny aspekt historii – on uciekł z kraju na cudzym, ukradzionym paszporcie, ją do wyjazdu zmusiła antysemicka nagonka. Ona zwraca uwagę nawet na eleganckiej ulicy Piotrkowskiej swym entouragem prawdziwej damy, która od rana paraduje w rękawiczkach – lecz gdy każą je zdjąć dla pobrania odcisków palców, okazuje się, że to nie elegancja – palce zostały zmiażdżone esbeckim młotkiem.
Dzisiaj oboje szukają w Łodzi śladów dawnej przeszłości. Ona w dodatku odzyskuje majątek rodzinny, kamienicę po rodzicach. To tu właśnie giną kolejne ofiary. Na pewno kolejne morderstwa mają jakiś związek z powrotem spadkobierczyni. Związku tego obok policjanta po kulturoznawstwie poszukuje główny bohater – dzielny reporter, wyprzedzający w swych poszukiwaniach policję i robiący ją w konia. W ostatniej chwili policjant wyprzedza dziennikarza, to on ujmuje pracującego na zlecenie mordercę. Dziennikarza tłumaczyć może tu tylko pojawienie się wątku jak z serialu wenezuelskiego – tajemniczej córki polsko- amerykańskiego milionera z wielkim cygarem, która okazuje się narzeczoną owego dziennikarza. Gdyby nie romanse dziennikarz nie dałby się ubiec policji. To on jest u Makowieckiego Szczęsnym, Poirotem, panną Marple i Joe Aleksem. W postaci dziennikarza Makowiecki zatopił talenty które bez wątpienia są jego talentami, dziennikarz Kołczan to alter ego samego autora. Choć na okładce obok notki polecającej tę lekturę czytelnikowi znajduje się nazwisko pewnego prof. dr hab., odnoszę wrażenie że notkę biograficzną pisał sam Makowiecki: „Wybitny pisarz, reporter, podróżnik, scenarzysta, niegdyś sławny trębacz jazzowy, autor głośnych , kultowych powieści”. A może to redaktor Kołczan stworzył ten tekst? Podejrzewam też jednego z nich o wykonanie korekty, dość niechlujnej lub raczej nieobecnej – przed czym ostrzegam uczciwie potencjalnego czytelnika.