Lubicz Stefan – Renegat 44/2008

  • Autor: Lubicz Stefan
  • Tytuł: Renegat
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Biblioteczka Przygód Żołnierskich
  • Rok wydania: 1956
  • Nakład: 10000
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

KBW i ORMO w starciach z rezunami

Określenie „renegat” jest dobrze zadomowione w popkulturze. Ostatnio ukazała się powieść Magdaleny Kozak pod tym tytułem, reprezentująca bujnie obecnie rozwijający się w Polsce gatunek fantasy.

Pamiętajmy, że kilkanaście lat temu w ramach słynnego cyklu amerykańskiego o Conanie wyszedł również „Conan Renegat”. Mało kto jednak wie, że pierwowzorem był tu zapewne „Renegat” Jerzego Lubicza (1955), gdzie na okładce nie widnieje umięśniony wojownik w zbroi, zaopatrzony w miecz  tylko nieogolony mężczyzna w sile wielu, o złowieszczym spojrzeniu, przyodziany w czapkę uszankę. I jest to żołnierz UPA. Walczą  niezmordowani Ormowcy i oddziały KBW. Rzecz dzieje się po drugiej wojnie światowej na rubieżach nowej Polski, gdzieś w głębokim Przemyskiem.
Nie jest to jeszcze w pełni rozwinięta powieść milicyjna, ale ma jej zalążki. Zdecydowana  „Renegacie” przewaga batalistyki – strzelaniny, podpalenia, ucieczki. Trup ściele się z potrójną gęstością. Do tego oczywiście spora porcja propagandy, ale dorzucona dopiero w drugiej części utworu, po batalistyce. To z pewnością słuszne i dobrze przemyślane podejście. Najpierw dać czytelnikowi wartką akcję, frapującą fabułę, a jak już chwyci i pójdzie jak po sznurku, to wówczas wsączyć propagandowy jad. Gdyby  tę warstwę odłożyć na bok to „Renegata” Lubicza można z powodzeniem postawić obok obu współczesnych tytułów. Bo głównym żywiołem wszystkich trzech jest akcja. Tak jest proszę państwa. Czytany dziś „Renegat” sprzed pół wieku cały czas robi wrażenie plastycznością opisu, potoczystością fabuły, wartkością narracji.
Renegat to według Słownika języka polskiego (PWN 1988) to „Człowiek zdradzający swoje ideały, wypierający się dotychczasowych przekonań, przechodzący na stronę przeciwnika, odstępca, zdrajca”.
W tym kontekście tytuł książki Lubicza może brzmieć przewrotnie, gdyż rezun Wasilczenko, zdaniem autora, nie mieli żadnych ideałów, poza własnym, osobistym zyskiem i gotowi byli służyć najpierw Niemcom, w czasie okupacji, po wojnie zaś bliżej nie sprecyzowanym w powieści zachodnim mocodawcom – za złoto i dolary.
Fabuła jest prosta. W rejonie Ustrzyk działa oddział UPA dowodzony przez Hrynia i Wasilczenkę (to ten na okładce w czapce uszance). Po ataku na wieś bronioną przez oddział ORMO wycofują się. Z odsieczą przybywa kapitan Kutyna i jego ludzie. Rozpoczyna się morderczy pościg: „Depczemy im po piętach i niech się, pieska jego mać, nie łudzi, że odpadniemy”. Kapitan Kutyna to dziarski chłop. W ferworze walki zwykł używać żargonu francuskich górników albo też zaciągał po hiszpańsku, gdyż żołnierskie szlify zdobywał na przedpolach Madrytu pod Walterem. Tak więc dowodzenie oddziałem KBW to była dla Kutyny pestka.  Wasilczenko zorientowawszy się po kilku dobach, że nie ujdzie cało i wytraciwszy w potyczkach sporo ludzi porzuca oddział. Zostaje renegatem i odtąd myśli tylko  o sobie. Chce zdobyć dolary, kosztowności i prysnąć na Zachód, gdzie jak mniema marzą o jego pojawieniu się.
Po okolicy zaś pętał się nie tylko Wasilczenko, ale całe watahy (modne ostatnio słowo) resztek dywizji SS-Galizien, a także liczne bandy ukraińskich faszystów. Nic dziwnego, że major Przybylski (jak mniemamy zwierzchnik kapitana Kutyny) miał po nocach do odwalenia sporo biurokracji: „Wypijał bubek spirytusu (pojemności nie podano – przyp. mój), zapalał krajankę skręconą w gazetę i brał się do roboty”.
W chwilach przerwy od batalistyki autor co i raz dorzuca propagandy. Oto mamy życiorys Wasilczenki, którego ojciec szedł z Piłsudskim na Kijów. Nic zatem dziwnego, następnie zwąchał się z ukraińskimi nacjonalistami, nic zatem dziwnego że synowi łatwo było nawiązać współpracę z Abwehrą. Wasilczenko był zdolny do wszystkiego. Nie dziwi zatem, że ratując własną skórę nie przebiera w środkach. Skumał się z niejakim Tesseram, o którym wspomina się, ze wykonywał pseudoeksperymenty medyczne w obozach koncentracyjnych. Usiłują przedrzeć się do Czech. Całe szczęście nasze są szczelnie.
Mając świadomość przekłamań historycznych i tendencji propagandowej „”Renegata” polecam jako ciekawostkę. Warto poczytać o gomułach,  rezunach, mołojcach oraz napoju wysokoprocentowym określanym jako cukrówka. Bonusem są ilustracje Janusza Rockiego. Delikatna kreska i dużo szczegółów.